Serdecznie zapraszam na nowy blog!
Ona: Anna. Dziewczyna, wiek
21 lat, mająca cały czas pod górkę, nie ma nawet przyjaciół żeby się im
wierzyć co jej leży na serduchu, kocha siatkówkę od młodzieńczych lat,
nie wyobraża sobie nie obejrzenia chociaż jednego meczu na żywo w
sezonie Plusligowym, próbowała swoich sił w różnych dziedzinach jednak
jej to nie wychodziło.
On: Dwudziestoparoletni siatkarz. Bardzo utalentowany i dobrze grający na swojej pozycji.
http://lepsza-polowa.blogspot.com/
Pozdrawiam ♥
2014/11/01
2014/10/06
Epilog
Jestem kochającą żoną, szczęśliwą matką kilkumiesięcznej
Karoliny. Mała rośnie jak na drożdżach. Za tatusiem. Dla Skrzatów jest oczkiem
w głowie i gdy tylko mają chwilę wolnego chętnie przychodzą do małej, jednak
nie zawsze jej się to podoba. Karola tak sobie owinęła wokół palca, że głowa
mała. Czasami mam ochotę krzyknąć na Kłosa żeby jej nie nosił i nie wymyślał
przeróżnych zabaw bo później nie dam sobie z nią rady, ale gdy widzę ten widok
to już się rozczulam i szybko moja złość mija. Bartek jak na przykładowego męża
przystało wszystko bierze w swoje ręce, a bywają dni takie, że nawet nie mam
kiedy wyjść do sklepu to najpotrzebniejsze rzeczy do zrobienia obiadu. Cieszę
się, że mam takiego cudownego męża. Wiem, że niekiedy jest to dla niego trudne,
ale się stara. Pamiętam jak Bartek jechał do szpitala gdy wszystko się zaczęło,
obiecywał, że zostanie ze mną dopóki maluszek nie będzie na świecie, po kilku
minutach nie wytrzymał i odleciał, a jak tylko się ocknął to został
wyprowadzony z sali porodowej. Chciał jeszcze raz spróbować i wejść na salę,
ale Panie nie pozwoliły mu na to bo nie wytrzymał by tam nawet minuty. Był blady
jak ściana. Bardzo źle się czułam, że Bartek nie jest z nami, w najlepszym
momencie mojego życia, ale przecież na siłę go nie zmuszę jeśli znowu miałby
stracić przytomność. Później były gratulacje i radość wszystkich. Bardzo to
było miłe. Nawet jako prezent dostaliśmy śpioszki Legii Warszawa. Tak Karol z
Andrzejem mogli takie coś wymyślić jak to na prawdziwych kibiców przystało. Na
szczęście Karola szybko rosła i zdążyłam jej je tylko raz założyć. Wiem jaki
był zły jak wzięłam małą na pierwszy mecz Skrzatów, pamiętam jakby było to
dziś. Z Karolem było wszystko uzgodnione, o której i gdzie ma zaparkować swoją
„księżniczkę” tak żeby Bartek nic się nie domyślił. Ostatni mecz finałowy z
Jastrzębskim Węglem. Na szczęście wygrany przez nas. Bartek został MVP całego
spotkania jak i finałów. Był dumny z siebie, a medal powiesił po raz pierwszy
na szyi maluszka. Pamiętam jak się wzruszyłam na ten widok. Jednak z naszej
trójki to i tak Karolinka była najbardziej zadowolona bo przecież była noszona
przez wszystkich, nawet przez prezesa Skry, cały zarząd i nawet przez Mirka
Solarę. Tego Pana o czułości do naszego dzieciątka bym nie podejrzewała.
Czasami nie rozumiem tego naszego dziecka, niczego się nie boi, do wszystkich
lgnie.
Pierwsze urodziny Karoliny. Pełno rodziny, szczęśliwi
dziadkowie. Tort specjalnie zrobiony przez mamę bo przecież wnusia nie może
jeść tego z cukierni z pełnoma konserwantami. Wszystko odbyło się w przyjaznej
atmosferze do póki nie telefon Bartka. Był zły, cholernie zły, ale starał się
tego nie okazywać. Wiedziałam, że te wszystkie telefony, które odbierał od
kilku dni mówiły o zmianie klubu. Z Bartkiem stwierdziliśmy, że do końca
kariery sportowej zostanie w Bełchatowie gdzie się budujemy, jednak jego
Manager nie potrafi przyjąć do siebie tej decyzji i co chwilę wydzwania do
Bartka z nowymi klubowymi ofertami, a to z Rosji, Włoch, Turcji, Francji. Bo
przecież pieniądze są najważniejsze, ale nie dla nas. Nie potrafi zrozumieć, że
teraz naszym miejscem na ziemi jest Bełchatów. Często rozmyślamy żeby kopnąć go
i zrezygnować z jego usług bo to co robi jest denerwujące. Teraz gdy na świecie
jest już Karola musimy inaczej patrzeć na świat. My możemy przeprowadzać się co
sezon do innego miasta czy kraju, ale musimy się liczyć z małą. Jeśli chcieliśmy
być kochającą się rodziną to musimy się liczyć z niektórymi decyzjami jakie
podejmujemy w życiu.
Po kilkunastu miesiącach wreszcie wracam do pracy. Już nie
mogłam się tego doczekać. Dziadkowie nie są zadowoleni, że Karolina przebywa z
nianią, ale staram się by była z nią jak najmniej. W weekendy przebywa z nimi
na zmianę chyba, że mogę ją ze sobą zabrać. Zabieram ją to na trening, a to na
siłownie, z czego jest mega zadowolona bo może pośmiać się z tatusia jaki jest
niezdara, a jak już ktoś jej poda piłkę to jest już wniebowzięta. Lata za nią
by po chwili nie mając już siły leży na parkiecie sali. Pamiętam jak zaczęła
przytulać się do lustra, a chłopacy nie byli by sobą jakby jej nie dali
szminki, którą nawet nie wiem skąd wytrzasnęli, a ja na drugi dzień dostałam
ścierkę od ukochanej Pani sprzątaczki i musiałam to wszystko myć, a już
zaschniętą szminkę trudno zmyć, później gdy tylko opróżniłam moją torbę to już
dokładnie wiedziałam skąd ją wzięli. Zostawić z zasięgu wzroku swoją torebkę na
kilka sekund, a Skrzaty ci ją całą przetrzepią. Dobrze, że chociaż za perfumy
się nie zabrali. Były różne sytuacje.
Trochę czasu minęło, jestem szczęśliwą żoną, matką, za
kilka tygodni przyjdzie na świat nasze następne szczęście. Karolina ma już
prawie cztery latka, chodzi do przedszkola, a ja jestem w siódmym miesiącu
ciąży. Bartek jest wniebowzięty. Jeszcze bardziej wczuwa się w rolę ojca.
Karolina stara się nie być o to zazdrosna, ale jak to z dziećmi oni zawsze
wiedzą lepiej. Robi tak żeby być na każdym badaniu, nawet specjalnie zwalnia
się z treningu lub na niego później przychodzi. Nie wiem dlaczego ma takie fory
u trenera jednak bardzo się z tego cieszę. Obiecał mi, że tym razem się nie
wyłamie i dotrwa do końca jednak nigdy nie mów nigdy i tym razem mu się uda czego
bardzo bym tego chciała.
-Bartek chciałabym ci coś powiedzieć.
-Błagam cię tylko nie mów, że to już bo termin masz
dopiero za dwa miesiące. Tak skarbie, ale ja też mam ci coś do powiedzenia.
-Nie spokojnie, nie denerwuj się maluszek jeszcze nie chce
być na świecie, wszystko w porządku. To może ty zacznij. – nalegałam
-Jesteś dla mnie wszystkim. Kocham cię! Kocham was! Kocham
całą naszą czwórkę! – składa bardzo delikatny pocałunek na moich ustach
głaszcząc swoją dłonią już pokaźny brzuszek.
-Wiesz bo ja. – mała się przebudziła i przyszła do nas do
sypialni.
-Mamo, tato nie mogę spać.
-Wskakuj skarbie, ale ty masz zimne nóżki, a gdzie ty masz
kapcie. – malutka przytula się do Bartka i pomału zasypia.
-Słucham.
-Chciałam ci to samo powiedzieć. Jesteś dla mnie
wszystkim. Właściwie jesteście dla mnie wszystkim. Kocham was najbardziej na
świecie! – schylam się do małej i całuję ją w policzek.
***
Coś się kończy coś się zaczyna. Serdecznie zapraszam od 31 października na nową prawdopodobnie ostatnią historię.
Ciężko się z wami rozstawać, ale taka jest kolej rzeczy. Miałam w planach wypisać sobie za co wam chcę podziękować, ale jak zwykle zapomniałam więc jadę na tzw. spontana.
-Dziękuję, za każdy komentarz! (nie wiedziałam, że będzie ich aż tyle)
-Dziękuję, za każde wyświetlenie! (prawie 9800! jestem w szoku)
-Dziękuję za pytania na asku kiedy doda się rozdział!
-Miałam jeszcze za coś podziękować, ale zapomniałam.
-Dziękuję! Dziękuję! Dziękuję!
Ściskam!
Jagoda ;)
2014/09/29
Rozdział 19
Podróż poślubna minęła nam bardzo szybko. Już bardzo
tęsknię za Bartkiem jednak wiedziałam jakiego wybieram sobie za męża. Jakoś do
określenia mąż jeszcze nie potrafię się przyzwyczaić. Jeszcze kilka miesięcy
temu nie powiedziałabym, że będę żoną Bartka Kurka jednego z najlepszych
Polskich przyjmujących, za osiem miesięcy zostanę mamą, a za kilka miesięcy
później będę biegała po całym domu za raczkującym szkrabem, który jest owocem naszej
wielkiej miłości. Ze względu na wizytę u lekarza aby upewnić się czy z
maluszkiem jest wszystko w porządku mieliśmy o jeden dzień mniej jednak to za
dużo nie zmieniło naszych planów. Tym razem postanowiliśmy, że wyjedziemy w
nasze piękne nawet latem góry. Nie żebym była przesądna, ale od tej akcji z
Natalią jakoś nie ciągnie mnie w stronę morza, a już w stronę Sopotu w ogóle.
Może zmienię do tego podejście jak urodzi się ta mała istotka, która noszę pod
sercem bo wiem, że będę chciała jej pokazać każdy kawałek Polski, a nawet
Świata. Na razie myślę o tym żeby wszystko było w porządku, żeby urodziło się
zdrowe nie ważne czy będzie to chłopczyk czy dziewczynka będę go kochała tak
samo, Bartek też.
Karol tak jak przypuszczałam, że będzie zły za tą akcję na
parkingu, ale ja zawsze dotrzymuje słowa, jednak dość szybko złość mu przeszła
jak sobie uświadomił, że jako pierwszy dowiedział się o naszej kruszynce. Szał
radości, tylko tymi dwoma słowami można określić jego zachowanie. Pytał się
nawet czy mógłby być chrzestnym bo stwierdził, że jak nikt inny się nadaje. Z
Bartkiem ledwie co powstrzymywałam się od śmiechu, a to było strasznie trudne.
Później dopytywał się czy wszystko jest w porządku, a może bym sobie usiadła na
ławce i odpoczęła bo pewnie jestem zmęczona i bolą mnie nogi, a jeśli nie mogę
to nawet mnie zaniesie tam na ręcach. Następny się znalazł. Najchętniej bym się
na niego wkurzyła i go porządnie okrzyczałam, ale wiem, że oni chcą to wszystko
dla mojego dobra. Po chwili błagał nas wręcz na kolanach, że jeżeli urodził by
się chłopak to Karol jest takie najpiękniejsze imię jakie tylko można mieć.
Widok błagającego środkowego BEZCENNE. Andrzej z Pawłem mieli taką z Kłosika
nabijkę, że w ostatniej chwili z łzami w oczach włączyli funkcję wideo w telefonach
i jako jedyni tą końcówkę uwidocznili. Na instagrama albo facebooka się nada.
Po raz pierwszy zobaczyłam, że Karol nie miał nic przeciwko temu, nawet sam się
ze swojej głupoty śmiał. Przeważnie go nie ogarniam, a jego zachowania to w
ogóle.
Z kruszynką jest wszystko w porządku brzuszek pomału
rośnie chociaż na rzut oka tego nie widać, jednak po próbie zapinania
wcześniejszych spodni można to stwierdzić. Bartek wydzwania do mnie kilka razy
dnia co już się staje męczące i wnerwiające, dziwię się, że od czasu wesela
mama bo tak kazała do siebie mówić nie kontroluje mnie, a dzwoni tylko raz na
dwa, trzy dni. Zastanawiam się czy to nie jest sprawką Bartka, ale jakoś się
tum nie mam zamiaru przejmować.
Miesiące mijają nam spokojnie. Brusio jest coraz większy i
przez to co chwile muszę kupować nowe ubrania, mdłości odeszły i wszystko jest
jak w najlepszym porządku. Bartek nie marudzi, że ciężko pracuje bo gdy wszyscy
w Skrze dowiedzieli się o przyszłym pokoleniu Kurków zaproponowali mi, że do
ostatnich dni przed macierzyństwem będę siedziała za biurkiem i uzupełniała
kartoteki chłopakom. Tak Karol najlepsze źródło informacji w Skrze. Zadzwonił
do Mariusza, Mariusz powiedział Paulinie, Paulina Tomkowi, a Tomek Prezesowi i
dzięki temu już wszyscy wiedzą. Nie powiem, że to jest lepsze niż „duszenie”
chłopaków co by zagrażało zdrowia maluszkowi, ale nawet mi nie pozwalają podać
odpowiedniej maści, bandażu czy ręcznika. Trochę przesadzają przecież nic od
razu mi się nie stanie jak wstanę i zrobię kilka kroków. Najgorsze jest to, że
nie mogłam być na wszystkich meczach Ligi Światowej chłopaków. Bartek zabronił
mi żebym nawet z kimś jechała do nich, ale na szczęście udało mi się go namówić
na mecz w Łodzi co nie było takie proste.
Niestety chłopaki nie jadą na finał Ligi Światowej. Bartek
jest trochę zły na siebie, ale gdy tylko słyszy z moich ust, że w roku
Mistrzostw Świata nie przeszli do finałowej szóstki, a potem zostali Mistrzami
Świata już mniej się denerwuje. Wiem jak pocieszyć tego wielkoluda, zresztą
więcej dni będziemy razem i Bartek będzie mógł ze mną odwiedzić lekarza i
usłyszeć bicie serduszka naszego skarba. Lepiej trafić z formą na RIO niż
zdobyć teraz złoto, a do Brazylii lecieć bez formy. Trudno jest się rozstać,
ale musimy dać radę. Teraz jest jeszcze gorzej niż zawsze. Uwielbiam jak co
wieczór Bartek przychodzi i rozmawia z naszym maleństwem. To jest takie
wzruszające. Wiem, że żałuje, że nie może zostać z nami, ale takie jest życie
sportowca. Do RIO na pewno nie polecę bo jest to za długa podróż, a po drugie
za te pieniądze, które tam stracę będę miała na najpotrzebniejsze rzeczy do
pokoju maluszka. Tak ci gracze, którzy nie pojadą do RIO i będą mieli wolne to
zaproponowali pomoc w małym remoncie i składaniu mebli, ale do Bartka się
zostawi najlepsze co by mogło być i boję się, że zamiast w drewno uderzy sobie
w palec, ale w końcu tatuś też musi coś zrobić.
Chłopaki wrócili z RIO ze złotymi medalami, chciałam ich
przywitać na Okęciu jak inne dziewczyny, ale Bartek mi tego stanowczo zabronił.
Nie chce się z nim kłócić, ale jest mi smutno, że przez ciążę najchętniej by
nas zamknął w domu na co kategorycznie się nie zgadzam. Zresztą maluszek trzyma
ze mną bo strasznie się wierci jak tylko Bartek zaczyna swój monolog o zostaniu
w domu.
Dni szybko nam mijają, że nawet nie zobaczyłam kiedy
rozpoczął się nowy sezon klubowy, Święto Wszystkich Świętych i pierwszy śnieg
za oknem zapowiadający zimę i przyszłe Święta Bożego Narodzenia. Skra wygrywa
na razie wszystkie mecze, ja się dobrze czuję, z dzidziusiem jest wszystko jak
w najlepszym porządku. Jedynie co stwierdzam, że nie warto wypuszczać faceta
samego do galerii lub sklepu z najpotrzebniejszymi rzeczami dla najmłodszych
pociech, któregoś dnia tylko przyszedł obładowany torbami płacąc za nie
fortunę. Teraz razem z Bartkiem szykujemy się do wyjazdu na święta do naszych
rodziców, a tak właściwie to moich bo ten wielkolud został tylko przez nich
przysposobiony. Cieszę się, że przekonali się do Bartka i pokochali go jak
swojego syna, którego nigdy nie mieli. Z dnia na dzień staję się coraz grubsza,
ledwo co się w mieszczam w nowe ubrania i wyglądam jak ciężarówka ewentualnie
wieloryb. Bartek wyzywa mnie za takie określenia, ale cóż nic na to nie
poradzę, taka jest prawda. Ma żonę wieloryba, ale jeszcze przez trochę ponad
dwa miesiące.
Święta, święta i po świętach. Było miło, ale się
skończyło. Nie pamiętam kiedy dostałam tak dużo prezentów. Ubranka dla
maluszka, zabawki, akcesoria, wanienki, śliniaczki, nocniczki, o pampersach nie
wspominam.
Skra szaleje na parkietach Plusligi. Ja już od początku
roku nie chodzę do pracy i zaczyna mnie to już wszystko denerwować. Nie
potrafię znaleźć dla siebie w domu miejsca. Dzisiaj bardzo źle się czuję,
dobrze, że w domu jest Bartek bo jakoś mam przeczucie, że to dzisiaj będziemy gnać,
łamiąc przepisy do najbliższego szpitala bo naszej kruszynce zachce się powitać
na świecie. Tak naprawdę od kilku dni źle się czuje, trudno mi jest się
poruszać, ale to przez to, że już kręgosłup nie wytrzymuje tego natężenia.
Lekarz mnie ostrzegał, ale nie przypuszczałam, że aż tak. Oglądamy komedię,
nawet fajna, coś mnie zakuło, potem drugi raz i trzeci.
-Bartek to jest już!
***
No to mamy rozdział! Nie wiem jakim sposobem to zrobiłam, ale dałam radę. Krótki, przejściowy, ale jak dla mnie może być. Mam nadzieję, że wam się on spodoba.
Pozdrawiam ;*
2014/09/22
Rozdział 18
„A Ty się temu nie
dziwisz,
Wiesz dobrze, co byłoby dalej,
Jak byśmy byli szczęśliwi,
Gdybym nie kochał Cię wcale.”
Wiesz dobrze, co byłoby dalej,
Jak byśmy byli szczęśliwi,
Gdybym nie kochał Cię wcale.”
Kobranocka – Kocham
cię jak Irlandię
To już właśnie ten dzień, najpiękniejszy dzień w moim
życiu, już za kilka godzin zostanę żoną Bartka bardzo się denerwuje po
dzisiejszym śnie, a bardziej koszmarze jednak staram się o tym jak najmniej
myśleć. To nie była Natalia, a nawet jeśli by zmieniła kolor swoich włosów ze
swojej ulubionej platynki to i tak bym ją rozpoznała. Kim mogła być ta
dziewczyna. Bartek nigdy nie opowiadał o podobnej dziewczynie ani też nie
widziałam jej na żadnym zdjęciu. Na pierwszą myśl mi przeszło, że to może być
jakaś fanka, ale przecież nikt oprócz najbliższych nas osób nie wiedział nic o
ślubie. Nawet Stefan powiedział w jednym z wywiadów, że Bartek opuszcza
zgrupowanie bo ma skręconą kostkę i dopiero wraca w czwartek lub w piątek
zależy wszystko od regeneracji organizmu, a ten wielkolud od dwóch dni udawał,
że z kostką jest coś nie żeby nie wzbudzić podejrzeń panów z kamerą i wielkimi
lustrzankami. Aktor z niego jest nawet dobry. Może jestem za bardzo
przewrażliwiona. Może to ktoś z dalszej rodziny mojego przyszłego męża. Jeszcze
do tego siostra coraz bardziej zaczyna mnie denerwować swoim zachowaniem,
rozumiem, że to dla niej nowość bo nigdy nie była świadkiem na żadnym ślubie,
ale trochę przesadza, najchętniej bym ją kopnęła i by wyleciała przez okno, ale
ze względu na dzisiejszy dzień staram się być nawet dla niej sympatyczna.
Siedzę na tarasie siostry Jagody i myślę. Tak dziwicie się
dlaczego akurat tutaj. Tak zażyczyła sobie moja przyszła żona. „Przecież nie
będziesz się ubierać w hotelu, zresztą jakby coś to szwagier ci pomoże i
posłuży radą”. Boże za kilka godzin już nie będę wolnym człowiekiem, z na palcu
mojej prawej ręki będzie widniała złota obrączka z wygrawerowaną datą i naszymi
imionami. Czy się boję, może trochę, ale to nie zmienia faktu, że dzisiaj chcę
wziąć ślub z Jagodą. Nie wiem czy dla Natalii i innych dziewczyn bym się tak
poświęcił, ale ona jest inna od wszystkich. Kocham ją i nawet jeśli obraziłaby
się na mnie cała rodzina jak i znajomi i tak bym się z nią ożenił.
Minuty mijają bardzo wolno, tak bardzo już chciałabym stać
przy ołtarzu i mówić słowa przysięgi małżeńskiej. Coraz bardziej się
zastanawiam dlaczego Bartek wybrał akurat mnie na wybrankę, z którą spędzi
resztę swojego życia. Ubrana w suknie ślubną, na stopach widnieją już kremowe
buty na nie za dużym korku, z uczesanymi włosami w formie schludnego koka, z
lekkim makijażem żeby nie przesadzić czekam, aż tylko on się zjawi w progu
mojego pokoju.
-Skarbie jaki ty ślicznie wyglądasz.
-Dziękuję, ty też. – w oczach już czuję słone krople, ale
staram się nie rozkleić przy Bartku co jest prawie niemożliwe.
-Kochanie nie płacz.
-Do mnie jeszcze nie dociera, że za niecałe dwie godziny
oficjalnie zostanę twoją żoną.
-Jeśli nie jesteś na to gotowa to odwołajmy ten ślub,
przenieśmy je na inny termin. Zrobię wszystko dla ciebie i ty dobrze o tym
wiesz. Mi nie jest potrzebny papierek żeby być dla ciebie mężem.
-Kochanie jestem gotowa i nawet jakby w tym momencie
przyszedł do nas ksiądz i zechciał nam dać ślub nie wahałabym się ani minuty,
wręcz przeciwnie nawet bym go popędzała. Tak bardzo czekałam na ten dzień.
Usłyszeliśmy pukanie drzwi, to byli nasi rodzice chcieli
nam dać błogosławieństwo. Wzruszyłam się, już nie potrafiłam zachować do siebie
emocji, które się we mnie kotłowały. Myślałam, że jednak mnie nic nie ruszy
myliłam się. Wsiadamy do samochodu szwagra przystrojonego w dekoracje ślubne
jak na tą uroczystość przystało .
W oddali słyszę pierwsze takty Marszu, w oddali widzę
Jagodę, rozmawia ze swoim tatą i uśmiecha się do wszystkich zgromadzonych
gości. Coraz bardziej się zastanawiam dlaczego ona właśnie wybrała mnie. Jest
dla mnie wszystkim. Dochodzi do ołtarza niewielkiego kościółka na obrzeżach
Łodzi, nic się nie liczy tylko ona. Tylko dochodzą do mnie słowa teścia: „Dbaj
o nią i kochaj ją z całego serca.”. Ksiądz zaczął uroczystość.
Rozglądałam się w kościele czy zobaczę tą dziewczynę albo
podobną sylwetkę z mojego snu jednak nigdzie jej nie dojrzałam, może to i
dobrze. Boję się, że w każdej chwili może wejść i zburzyć całą uroczystość jak
i nasz najważniejszy dzień w życiu. Boję się, że to jakaś psycholka, która
zrobi nam krzywdę.
-Ja Jagoda biorę sobie ciebie Bartoszu za męża i ślubuję
Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cię nie opuszczę aż do
śmierci w Trójcy jedyny i wszyscy święci.
-Ja Bartosz biorę sobie ciebie Jagodo za żonę i ślubuję Ci
miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci
w Trójcy jedyny i wszyscy święci.
-Teraz można pocałować Pannę Młodą.
Bartek tylko jakby czekał na te słowa. Chwycił moją twarz
i pocałował tak zachłannie jakbym mu miała uciec. Po raz pierwszy inaczej się
poczułam. Teraz czeka nas najważniejsze dalsza uroczystość.
Sala była przyozdobiona białymi liliami, ale bardzo
skromnie. Jagoda nigdy nie lubiła dużo szczegółów, zawsze była skromna więc nie
było za dużo ozdób na weselnej sali. Zbite kieliszki na szczęście, chleb z solą
i pierwszy taniec. W życiu bym nie pomyślał, że takie coś może się stać.
Nogi już mi wysiadają już dawno zdjęłam obuwie ślubne
zamieniając je na ukochane, mięciutkie baleriny. Krótko przed oczepinami
zrobiło mi się nie dobrze. Bartek chciał żebym odpoczęła, ale ja w
przeciwieństwie do niego wiedziałam jaka jest tego przyczyna. Wyszłam na chwilę
na dwór zaczerpnąć świeżego powietrza, mężuś to wszystko zauważył i podbiegł do
mnie ze swoją marynarką. Nie wiem jak wytrzymam te nasze rozstanie, ale muszę dla
siebie, dla niego i dla nas.
-Kochanie przeziębisz się. Załóż to proszę. – podaje mi
swoją marynarkę.
-Nic mi nie będzie. Lepiej ty ją załóż bo jeszcze Stefan
mi nie daruję, że powrócisz do Spały z przeziębieniem – odwróciłam się do niego
i przez chwilę miałam tzw. „mroczki” przed oczami.
-Jagoda co jest, wezwać pogotowie. To wszystko przez ten
nerwy, mówiłem ci, że masz się nie denerwować.
-Nic mi nie jest. Nie panikuj. Tak jeszcze przez kilka
najbliższych tygodni mogę mieć takie objawy, ale nie martw się wszystko ustąpi,
później już wszystko będzie dobrze. – uśmiechnęłam się do męża, a on
odwzajemnił mój uśmiech całując mnie delikatnie w policzek.
-Czy ja myślę o tym samym co ty?
-Tak Baruś za osiem miesięcy zostaniesz tatusiem.
-Boże jak ja się cieszę. – porwał mnie w ramiona przez co
zrobiło mi się nie dobrze.
-Mężu dla twojego dobra bardzo proszę cię odstaw mnie
powoli na ziemie, dobrze ci to radzę chyba, że chcesz mieć koszulę z
zawartością mojego żołądka, a to nie będzie za miłe. – uśmiechnęłam się.
-Dobrze to ty sobie posiedź. Może zdejmiesz buty żeby nogi
ci odpoczęły. Jakby coś się działo to od razu masz mi powiedzieć. Teraz dopiero
zauważyłem, że nie powiedziałaś swojego słynnego zdania.
-Błagam cię nie zachowuj się tak. Ciąża to nie choroba.
Tak bardzo brakuje ci go to chętnie ci go powiem. Tylko jak to było. Już wiem.
– już miałam zaczynać, ale usta Bartka wylądowały na moich.
-Nie, nie musisz. Wiesz jak ja się cieszę.
-Wiem, że najchętniej byś wykrzyczał to całemu światu.
-Za dobrze mnie znasz. Byłaś już u lekarza. Wszystko z
naszą kruszynką jest w porządku. –
zaczął zadawać pytania.
-Nie, na poniedziałek mam umówioną wizytę. Chcesz iść na
nią ze mną.
-Jeszcze się pytasz. Jasne, że chcę nawet jakbym miał
zmienić wszystkie swoje plany. Chcę być na każdym badaniu, wizycie razem z
tobą. Jezu ja już bym chciał trzymać tą naszą kruszynkę na rękach, ale się
rozmarzyłem. – uśmiechał się coraz
bardziej. To kiedy powiemy rodzicom?
-Wiesz, że to jest niemożliwe. Ledwie co dostałeś
przepustkę na swój własny ślub, a ty marzysz o każdej wizycie u lekarza. Bartek
najważniejsze jest, że będziesz jutro. Później będziemy kombinować. Jak ty nie
dasz rady to twoja szwagierka będzie razem ze mną. Dzisiaj im powiedźmy.
Najlepiej po poprawinach żeby teraz nie robić zamętu. – kiwnął do mnie głową na
znak zgody.
-Kocham was.
-My ciebie bardziej.
Impreza trwała w najlepsze. Wszyscy się bawili. Niektórzy
też pod stołem, ale niestety taka jest prawda. Nikt niczego się nie domyśla bo
Jagoda nigdy nie przepadała za alkoholem, a tak dokładnie od pewnego dnia we
Włoszech więc to był dobry powód dla ukrywania swojego błogosławionego stanu.
Rodzice gdy tylko dowiedzieli się, że zostaną dziadkami
wyściskali nas chyba za wszystkie czasy. Bałam się jak na nasze słowa zareaguje
teściowa, ale nie miałam powodu się zamartwiać. Najbardziej z nich cieszył się
Kuba, już się nie może doczekać kiedy będzie jeździł po parku z wózkiem i jak
to mówi „zarywał dziewczyny na najlepszego wujka na świecie”. Bardziej by
chciał żeby to był chłopiec, ale jeśli będzie dziewczynka to jakoś to
przeboleje. Chyba mężusiowi zabronię przebywać z bratem bo już się boje jakie
niedługo będzie słowa używał. Bartek sprowadza go na złą drogę, a później
rodzice nie dadzą sobie z nim rady. Już się boje jak chłopacy i cały sztab
szkoleniowy w Spale zareagują na wiadomość o najmłodszym z rodu Kurków. Znając
życie Karol będzie latał jak poparzony i nawet się będzie ściskał z Panią
Kazią, która jest sprzątaczką, a później wyzwie mnie, że przy moim stanie zdrowia
nie powinnam z nim tańczyć na parkingu. Jednak jeśli ja obiecuje to dotrzymuje
słowa.
Dalsza impreza przebiegała tak jak wszyscy byśmy chcieli.
Każdy jest zadowolony, nikt nie zostaje przy stole, wszyscy tańczą. Teraz
przyszedł czas na moje wejście. Stoje już na scenie i uzgadniam ostatnie
szczegóły z muzykami. W tle już słychać pierwsze takty „Kocham cię jak
Irlandię”. Dobrze, że chociaż zagadałem do naszego ulubionego człowieka wielu
talentów i trochę ze mną poćwiczył bo bym się skompromitował po całej linii.
Tak Michał przyjeżdżał specjalnie do Spały.
***
No to jest ślub! Tak wiem, że w poprzednim rozdziale napisałam, że Bartek powróci do Spały w Poniedziałek jednak zmieniłam serię wydarzeń. Cała ja, kiedyś się do tego przyzwyczaicie ;)
Jesteśmy Mistrzami Świata! Będzie, będzie się działo, będzie radośnie i nocy będzie mało! Już się boje filmików Igły, wchodzić na facebooka itp.
Uwielbiam za to zakładać się z MAMĄ! Brazylia wygra 3:0 lub 3:1. Hahaha :D W twoich snach! Wisi mi najlepsze miejscówki na mecz Transfer -Skra :D
Kochani jeszcze jeden rozdział i epilog! Wiem, że niektóre z was nie będą zadowolone, ale już miał się dawno skończyć. Niektóre z was mogły zobaczyć, że z nową historią ruszamy 31 października! Zapraszam do przeglądnięcia zakładek itp.
Idę szaleć dalej! Na pewno dzisiejszej nocy nie zasnę!
Ściskam :*
2014/09/15
Rozdział 17
Dni mijają nam bardzo szybko, że nawet nie wiem jakim
sposobem jest już zima. Nienawidzę tej pory roku. Zimno, szybko ciemno,
wieczorami strach wyjść na ulicę. Niby wszystko już ustalone, rodzice i
najbliżsi poinformowani, Bartka garnitur już dawno wisi w szafie, a tylko mojej
sukni ślubnej brak. Obejrzeliśmy ze siostrą i małą Martynką już wszystkie salony
ślubne w Łodzi, Bełchatowie i Warszawie. Nie wiem czy jestem, aż tak wybredna
czy niczego ciekawego w tych sklepach nie było. Martwię się tym bo za kilka
miesięcy będę stała na ołtarzu, a tu nic nie mam. Jedynym wyjściem będzie
wstąpienie do wszystkich salonów z sukniami ślubnymi we Wrocławiu jak będę
zabierała Kubę do nas na ferie bo Bartek nie pytając się mnie o zgodę zaprosił
na całe dwa tygodnie młodego do nas. Jeśli już tam nic ciekawego dla siebie nie
znajdę to nie wiem co zrobię bo praktycznie na ostatnią chwilę żadna krawcowa
nie uszyje mi kreacji na ślub. Zastanawiam się czy to nie jest czasem znak
żebyśmy nie brali ślubu.
Jagoda od kilku dni chodzi zdenerwowana, przeszła już
wszystkie możliwe salony, a jeszcze żadna suknia nie przypadła jej do gustu.
Boję się, że wszystko się posypie, że Jagoda pójdzie do ślubu w czymś w czym
nie będzie czuła się fantastycznie i to zepsuje nasz najważniejszy dzień w
naszym życiu. Zdecydowaliśmy się na skromne prawie czterdziestoosobowe wesele,
żadnych kolegów z klubów i reprezentacji, w których grałem. Jakbyśmy tak
chcieli wszystkich zaprosić to na około dwieście osób by było, a tego żadne z
nas nie chce. Niestety nie wszystkim da się dogodzić. Tak na myśl mam Karola.
Najlepsza impreza roku bez niego. Niemożliwe. Jagoda nawet mu obiecała, że jak
tylko odwiezie mnie do Spały jeżeli zostaniemy powołani to będzie pierwszą
osobą, z którą już jako Pani Kurek zatańczy na parkingu przed COSem i nawet sam
będzie miał możliwość wybrania ścieżki dźwiękowej. Znając wąskiego to pewnie to
będzie jakiś discopolowy kawałek albo coś w stylu „Będę brał cię w aucie”.
-Skarbie co jest? Uśmiechnij się do mnie.– pytam się jej i
boję się, że okrzyczy mnie żebym dał jej spokój.
-Bartek ślub za trochę ponad cztery miesiące, a ja jeszcze
sukni nie mam ani dodatków. Jak ja się mam tym nie denerwować. Zresztą wam
facetom zawsze się wydaje, że wszystko jest takie proste.
-Kochanie przecież jutro jedziesz do Wrocławia po Kubę to
zabierz ze sobą kogoś kto ci pomoże w szukaniu.
-Ja już mam dość chodzenia po sklepach. Przymierzyłam już
prawie sto sukienek, a to jest za mała, za duża, za krótka, za długa. Ja już
nie mam na to siły ani chęci. Bartek najlepiej będzie jak odwołamy ślub póki
nie jest za późno.
-Ani mi się waż tak mówić. Wszystko będzie dobrze, jeszcze
mamy dużo czasu. Nie ważne jak będziesz wyglądała na ślubie, czy będziesz w
podartej, poplamionej sukni czy najpiękniejszej kreacji jaka by mogła być dla
mnie i tak będziesz najpiękniejszą panną młodą jaką bym mógł sobie zamarzyć.
-Wiesz, że cię bardzo kocham. Nie wiem co bym bez ciebie
zrobiła. Nie wiem co bym zrobiła jakby u mojego boku nie było ciebie.
Niektórych decyzji żałuję, ale niestety nie da się cofnąć czasu. Jesteś takim
moim wielkim prywatnym szczęściem, którego nikomu za nic nie oddam. – wreszcie
się uśmiechnęła.
-Ja ciebie mocniej. Może się na chwilę położysz i
odpoczniesz bo jutro rychło z rana musisz po młodego jechać.
-A kto zrobi ci kolację. Bartek nie jestem w ogóle
zmęczona bo nawet nie miałam się czym zmęczyć. Bardziej ty po treningu powinneś
być zmęczony bo Miguel nie daje wam chwili wytchnienia. Dosyć marudzenia i
leniuchowania trzeba brać się do roboty. Mam ochotę na naleśniki z tymi
powidłami śliwkowymi albo dżemem truskawkowym o twojej mamy. Co ty na to?
-Kochanie wszystko co ugotuję zawsze zjem i nawet będę
prosił o dokładkę. – uśmiecham się do mojej piękniej Jagódki.
-Już się tak nie przylizuj bo wiem co ci po głowie chodzi,
ale niestety dla ciebie mam złą wiadomość. Nici dzisiaj z tego z przyczyn
naturalnych. – powiedziała to bardzo poważnie jak na Jagodę.
-Ty od razu ze mnie jakiegoś erotomana robisz. Po prostu
chciałem spędzić z moją przyszłą żoną czas.– udawałem, że się oburzyłem.
-No już dobrze nie denerwuj się tak bo ci jeszcze
ciśnienie podskoczy i jeszcze na zawał umrzesz.
Dni mijają. We Wrocławiu wreszcie kupiłam taką sukienkę
jaka mi się podobała. Jest piękna. Po prostu jakby była szyta specjalnie na
mnie. Niestety muszę przyznać, że młodszy Kurek ma dobre oko i gust czego o
Bartku powiedzieć nie mogę. Ten do ślubu nawet by się ubrał w stary, spłowiały
garnitur z lat młodzieńczych. Prosta bez żadnych dodatków, kremowa z szerszymi
ramiączkami, jak tylko byłam mała to taką sobie wymarzyłam. Nie wiem jak Kurek,
ale ja się w niej zakochałam.
Druga połowa maja. Skra po raz dziesiąty zdobiła tytuł
Mistrza Polski. Cieszę się bo dla niektórych to właśnie ostatni sezon na
ligowych parkietach. Niby nikt im w metryki nie patrzy, ale coraz częściej
dopadają ich kontuzję więc lepiej jak odejdą w glorii i chwale niż po straconym
sezonie przesiedzącego na ławce rezerwowych. Bartek siedzi wraz z reprezentacją
w Spalskich lasach i przygotowuje się do startów w Lidze Światowej, a ja
podróżuje pomiędzy mieszkaniem, Energią, a salą gdzie ma odbyć się nasze
weselne przyjęcie. Nie wiem kto pomagał mojemu wielkoludowi w dodatkach, ale
muszę przyznać, że ta osoba trafiła w mój gust, a nawet mogę powiedzieć, że
wszystko to przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Sama lepiej pewnie bym tego
nie wymyśliła. Żadnego różu w różnych jego odcieniach. Idealnie. Z orkiestrą
jesteśmy już na prostej startowej co do playlisty granych na weselu melodii.
Trochę starych piosenek, discopolowych i biesiadnych, dla młodszego pokolenie
coś się znajdzie jednak każdy wie, że przy starszych przebojach najlepiej się
młodzież bawi. Każdemu na pewno coś podpasuje, a jak nie to nie musi się bawić
i może nawet opuścić salę. Dla nas to nawet będzie lepiej nie będziemy musieli
tego wysłuchiwać. Najbardziej boję się o małą Martynkę, nie wiem jak na to wszystko
zareaguje. To będzie dla niej pierwsza większa w życiu impreza.
Wieczór panieński był cudowny w życiu się tak nie
wybawiłam, a już na kilku byłam. Dziewczyny naprawdę znalazły świetny lokal, a
atrakcje były takie, że głowa mała. Nie musicie się martwić nie było żadnego
pana striptizera ani nic w tym stylu, zresztą nie chciałam krótko przed ślubem
narażać się Bartkowi. Zresztą co by tu dużo mówić bardzo sobie ufamy więc nie
było by z tym jakiegoś problemu. Część dziewczyn, które zostały u mnie po panieńskim
na drugi dzień stękała, że głowa im pęka, ale jak to na mnie przystało
wiedziałam, że tak będzie i na wszelki wypadek zaopatrzyłam swoją apteczkę o
większą ilość aspiryny, a lodówkę o wodę. Ja ani jednego kieliszka nie wzięłam
do ust bo jako jedyna specjalnie na imprezę przyjechałam swoim autem. Przecież
nie każdy potrzebuje kilka kieliszków wódki żeby umieć się bawić.
Wszystko jest już zapięte na przysłowiowy ostatni guzik. Z
próbna fryzurą i makijażem włącznie. Tylko ubrać się w kreacje i możemy nawet
dzisiaj wziąć ślub. Tęsknię bardzo za Bartkiem. Wiem, że zobaczymy się za
tydzień, ale gdy tylko pomyślę sobie, że znowu będzie musiał wrócić do Spały
jakoś nie napawa mnie optymizmem. Chciałabym mieć go teraz przy sobie mimo, że
to nie jest możliwe. Jednak w piątek po popołudniowym treningu będę go miała
dla siebie do szóstej rano w poniedziałek. Nie wie jeszcze, że mam dla niego
niespodziankę.
Dzisiaj wreszcie po treningu zobaczę się z moją Jagódką.
Tak bardzo za nią tęsknię mimo tego, że dużo rozmawiamy na skype jak i przez
telefon. Chłopacy nie byli by sobą jakby nie zrobili by kawalerskiego. Niestety
Stefan nie pozwolił na coś z procentami jednak nic nie mówił o wszystkich
niezdrowych nie tylko dla nas sportowców rzeczach oraz ciastach z bitą śmietaną
i kremami.
Przytulam się do mojego wielkoluda po raz pierwszy od
kilku tygodni mam go dla siebie i próbuję zasnąć bo jutro jest nasz dzień, ale
jakoś nie potrafię, wychodzę do kuchni o mały włos go nie budząc wstawiam wodę
na herbatę, siadam na parapecie i patrzę w niebo. Widzę pełno gwiazd, każde są
inne, a dla mnie wyglądają jakby były takie same. Przyglądam się im jakbym po
raz pierwszy je widziała. Kładę się z powrotem do łóżka obok Bartka, zamykam
oczy i próbuję zasnąć.
„Pamiętaj, że
nigdy on nie będzie twój. Ja na to nie pozwolę nawet jeśli miałabym cię zabić.
Odebrałaś mi go więc ja odbiorę go tobie.”
Obudziłam się zgrzana i zdyszana przy okazji budząc
Bartka. To był tylko sen. To nie może zdarzyć się naprawdę.
***
Trochę taki przejściowy, ale trzeba było coś wymyślić przez prawie cały rok. Czy jesteście gotowe na ślub Jagody i Bartka?
Chciałabym tylko o jeszcze jedno was prosić: Czy jeśli czytacie to opowiadanie to możecie skomentować. Wiecie jak to motywuje.
Ja zmykam odpoczywać po wojażach po Bydgoszczy i okolicach.
Do zobaczenia w PONIEDZIAŁEK! ;)
Ściskam ;*
2014/09/11
Rozdział 16
Dlaczego to ja muszę mieć takiego pecha. Kto mógł dzwonić?
Mama Bartka ja już się przyzwyczaiłam, że nonstop wydzwania do mnie. Znowu
kłótnia jest z tego powodu. Dłużej tak nie wytrzymam albo ona albo ja. Każda
rozmowa z nią przebiega tak samo. Ja robię źle dla naszego maleństwa, które
powinno być w drodze. Coraz bardziej nienawidzę rozmów z nią. Najlepiej by było
jakby Kurek wziął się w garść, to wszystko odkręcił i było by po sprawie, a nie
ja muszę się z nią męczyć. Niedługo przeprowadzi się do Łodzi, a ja gdy skończę
sesję przeprowadzę się do Wrocławia i będzie mnie mogła kontrolować dwadzieścia
cztery godziny na dobę.
Jagoda znowu pokłóciła się z moją mamą, rozumiem jej
zachowanie, ale przez to my nie musimy się kłócić. Wiem, że zawaliłem na całej
linii. Z jednej strony ją rozumiem, ale z drugiej nie powinna się tak
denerwować bo nawet nie warto. Jednak już trochę żyję na świecie i wiem do
czego jest zdolna moja mama, boję się, że jeśli jeszcze raz coś wymyśli to nie
ręczę za siebie, a w najgorszym przypadku rozstanę się z Jagodą. Będę musiał
poważnie porozmawiać z mamą bo tak nie może być, zaczyna coraz bardziej
ingerować w nasze życie, a to mi się coraz bardziej nie podoba.
Bartek wyjechał na zgrupowanie reprezentacji do Spały. Już
za nim tęsknię pomimo tego, że nie widzieliśmy się trzy dni. Z mamą Bartka jak
to się da unikam rozmów tłumacząc się nauką do sesji, obroną pracy
magisterskiej albo zmęczeniem. Na szczęście złapała ten haczyk więc na kilka
dni mam spokój, ale ile to potrwa to sama nie wiem. Nie powiem, że jak
usłyszałam, że po wyjeździe Bartka do Spały chciała się przeprowadzić dostałam
ataku szału, ale próbowałam nie pokazywać tego po sobie, ta kobieta próbuje mną
dyrygować, ale jej się nie udaje.
Te kilka miesięcy minęło tak szybko, że nawet nie wiem
kiedy jest już końcówka lipca. Dużo rozmawiam z wielkoludem na skype, ale to
nie to samo jak w cztery oczy. Bardzo mi go brakuje. Sesję zaliczyłam,
obroniłam się na szóstkę, ale nawet nie miałam kiedy z Bartkiem tego opić.
Wiem, że jest ze mnie dumny. Dostałam etat w Skrze więc żyć nie umierać. Siedzę
jak na szpilkach w Łódzkiej Atlas Arenie, Polacy grają ostatni mecz Ligi
Światowej z Bułgarią. Bartek od początku sezonu jest pierwszo-szóstkowym
zawodnikiem, jestem z niego dumna. Piłka meczowa dla nas. Trzymam kciuki. Wrona
idzie na zagrywkę, niby zwykły flot, ale Bułgaria ma problemy z jej przyjęciem,
atak wykonują asekuracyjnie, dla nas to dobrze bo możemy wyprowadzić kontrę.
Broni Paweł, rozgrywa Fabian do Winiara na lewe skrzydło i mamy punkt. Wszyscy
w Atlas Arenie szaleją.
-Kochanie zagramy w turnieju finałowym. Boże jak ja się
cieszę. – kręci mnie wokół własnej osi.
-Kochanie jak ja się bardzo cieszę z tego powodu. Jestem z
ciebie jak i chłopaków dumna. Teraz tylko musicie się zmotywować i wygracie całą
Ligę Światową jak w 2012 roku. – pomimo tego, że znowu czeka nas rozłąka bardzo
się cieszę.
-Jednak wolałbym ten czas spędzić z tobą.
-Ja też skarbie, ale jeżeli możesz spełniać swoje marzenia
to dlaczego by nie. – staram się uśmiechać.
-Jak tylko przyjedziemy z Bułgarii zabieram cię na
wakacje. Obiecuję ci. Tylko ja i ty, nikt więcej.
-Dobrze, ale bez medalu mi nie przyjeżdżaj oraz kilka
ładnych ciuszków i pamiątek. – droczę się z nim
-Tak jest! Chociaż co do wypełnienia twojej szafy to
jeszcze się zastanowię. – zawadiacko się uśmiecha przy okazji puszczając oczko.
-Przecież wiesz, że żartowałam.
Chłopaki grają w finale z Rosjanami, niewygodny
przeciwnik, ale są szanse na ich pokonanie. Jak ja bardzo bym chciała być tam
razem z nimi, nawet jeśli bym musiała wydać wszystkie oszczędności.
Tie-break. Piłka meczowa dla Rosji przy stanie 14:13.
Zagrywa w aut Spiridonow. Jest 14:14. Punkt dla nas. Trzymam jeszcze bardziej
kciuki. Na zagrywkę idzie Fabian, proszę cię tylko nie w siatkę albo w aut.
Zamykam na chwile oczy. Piłka leci. Czy ja dobrze widzę to był as serwisowy w
sam narożnik boiska? Fabian jeszcze raz taką zagrywkę poproszę. Drzyzga ustawia
się za linią dziewiątego metra, coś jeszcze do siebie mówi, wyrzuca piłkę, a
libero Rosyjskiej drużyny nie daje tego przyjąć i posyła ją na trybuny.
Wygraliśmy. Jesteśmy zwycięzcami. Boże skaczę z radości jak chłopacy tam na
parkiecie. To nie może być prawda. Przeklęta Bułgaria znowu jest dla nas
szczęśliwa.
Jesteśmy już po krótkich wakacjach. Góry, ja i ona.
Spędziliśmy najlepszy tydzień w moim życiu. Tak bardzo za sobą tęskniliśmy. Z
Jagodą długo myśleliśmy nad zalegalizowaniu naszego związku. Bardzo się cieszę,
że jest tak samo nastawiona jak ja do tego pomysłu. Byliśmy już nawet u księdza
i wstępnie ze względu na możliwe powołanie do reprezentacji zarezerwowaliśmy
termin na czwartego czerwca. Jeszcze nikt nie wie o naszym pomyśle, nawet nasi
rodzice. Boję się reakcji mamy, ale to jest moje życie. Bardzo chcę żeby
została moją żoną i była ze mną na dobre i na złe. Dla niej przedłużyłem
kontrakt na następne dwa sezony, chcę być jak najbliżej jej.
Przygotowania do Mistrzostw Europy idą pełną parą, nikt
nie narzeka na kontuzję, jednak boję się, że forma po Lidze Światowej gdzieś
ucieknie i znowu zrobimy z siebie pośmiewisko jak na Igrzyskach Olimpijskich w
Londynie.
Niestety chłopacy zajęli najgorsze dla sportowca czwarte
miejsce, staram się pocieszać Bartka, ale on nie daje się do siebie zbliżyć.
Słyszałam jak z kimś rozmawiał przez telefon, ale z tej rozmowy nie mogłam nic
wywnioskować. Boję się, że na tych Mistrzostwach coś się stało. Może pokłócił
się z trenerem, sztabem szkoleniowym albo chłopakami z drużyny. Nie mam
zielonego pojęcia. Myślałam, że odwiedzimy moich jak i Kurka rodziców albo
chociaż zaprosimy ich do siebie i powiemy o planowanym ślubie jednak Bartek
zamknął się w sobie i nie chce się do nikogo odzywać. Na treningi chodzi bo
musi, a nie dlatego, że zawsze siatkówka była dla niego czymś co sprawiała mu
przyjemność. Nie potrafię się z nim dogadać, a najlepiej dla mnie by było
jakbym zostawiła go w spokoju i uciekła gdzie go nie ma.
Chciałem już dawno porozmawiać z Jagodą tylko nie wiem jak
na to wszystko zareaguje, boję się, że się obrazi na mnie albo znowu się
pokłócimy. Od kilku dni staram się nią unikać, ale ile tak można.
-Cześć skarbie! – przyszedłem do domu po treningu.
-Cześć! – zbliżam się do niej przez co widzę, że Jagoda
jest zdziwiona i wcale się jej nie dziwię.
-Wszystko w porządku. – przytulam się do niej.
-Tak, a dlaczego pytasz.
-Nic, tak chciałem wiedzieć.
-Bartek od kilku dni się inaczej zachowujesz, odbierasz
dziwne telefony, a teraz ta rozmowa. Powiedz wprost o co chodzi.
-Bo ja. Dobra już nie ważne.
-Jakie już nie ważne. Jak zacząłeś to skończ. – trzyma
mnie za rękę i nie ma najmniejszego zamiaru puścić.
-Ja już wszystko załatwiłem. – spuściłem głowę nie chcąc
patrzeć na nią.
-Ale co załatwiłeś. Bartek jeśli za chwilę mi nie powiesz
o co chodzi to nie ręczę za siebie albo zejdę na zawał.
-Salę, orkiestrę, cały ślub. Tylko menu ci zostawiłem do
załatwienia.
-Bartek ale obiecaliśmy sobie, że razem to wszystko
załatwimy.
-Wiem, ale po raz pierwszy chciałem coś zrobić sam. Zawsze
to ty wszystko załatwiasz. Zawsze wiesz gdzie się ruszyć, a ja muszę patrzeć
jak ty latasz i wszystko załatwiasz. – wreszcie mogłem powiedzieć co mi leżało
na serduchu.
-Wiesz, że cię kocham pomimo tego, że czasami mnie tak
bardzo denerwujesz i zawsze stawiasz na swoim.
-Wiem i jeszcze bardziej się dziwię, że ze mną
wytrzymujesz.
-To w takim razie kiedy powiemy najbliższej rodzinie.
-Nie wiem najlepiej by było jakby przyjechali do nas na
weekend.
-Dobrze skarbie. Kocham cię!
-Ja ciebie też.
-Bartuś, ale wiesz, że trzeba będzie porozmawiać z twoją
mamą i wytłumaczyć jej wszystko bo ja nie mam zamiaru w zaawansowanej ciąży iść
do ołtarza, a później to nie dał byś rady mnie przez próg przenieś.
-Dobrze wszystko zrobię czego moja księżniczka zapragnie,
a co do dzidziusia to może jednak przedyskutujemy to w sypialni.
-Możemy podyskutować, ale raczej ja uparta koza, którą tak
bardzo kochasz swojego zdania nie zmieni.
-A może jednak. – zaczynam ją całować i udajemy się do
naszej sypialni.
***
No to mamy następny rozdział. Już niedługo koniec historii Bartka i Jagody, ale ile jeszcze zostało rozdziałów to nie powiem wam.
Przepraszam za wszystkie błędy, ale kaszel, katar i gorączka dają się we znaki i jakoś nie mam na nic siły. Byle wyzdrowieć do niedzieli.
Następny rozdział w PONIEDZIAŁEK.
Ściskam :*
2014/09/05
Rozdział 15
Dzisiaj ostatni mecz finałowy. Bartek wychodzi w pierwszej
szóstce, jestem z niego naprawdę dumna mimo, że nie pierwszy raz widzę go w
finale ligi klubowej. Pewnie bardziej denerwuję się niż ukochany, ale co na to
poradzę. Lepiej dla niego żeby się nie denerwował, a ja wszystko zabieram do
siebie. Co u nas? Żyjemy, a tak naprawdę z dnia na dzień odkrywamy się siebie
bardziej i bardziej. Cieszymy się każdą chwilą ze sobą chociaż ze względu na moje
studia jak i Kurka wyjazdy na mecze bądź długo godzinne treningi jest ich
bardzo mało. Mama Bartka jakby odpuściła, ale wydaje mi się to sprawą
wielkoluda bo naprawdę to co wyprawiała przechodziło granice. Rozumiem, że chce
zostać babcią, która wozi swojego wnuka po osiedlu, ale są jakieś granice.
Ostatnio sobie wymyśliła żebyśmy razem z Bartkiem przebadali się czy możemy
zostać rodzicami. Chyba do końca życia będę widziała wkurzoną twarz Bartka.
Wiem, że raz się pokłócili o to, ale mógł sam nie zaczynać tematu. Znając
impulsywność ukochanego wystarczy jeszcze jedna grubsza kłótnia, a powie, że to
wszystko była fikcja.
Ostatnia piłka, ostatnia zagrywka, ostatni atak, ostatni
blok, ostatnia obrona, ostatni kontratak. Zostajemy po raz dziewiąty Mistrzami
Polski. Rzeszów znowu pokonany, twierdza zdobyta. Jestem dumna z chłopaków,
zostawili całe serce na parkiecie. Teraz muszę się ukrywać przed kamerami, żeby
mama Bartka nie odkryła, że wypiłam łyk szampana. Nie chce następnych uwag
mojej przyszłej teściowej, która już coraz bardziej działa mi na nerwy, a
następne z nią rozmowa jakoś do mnie nie przemawia. Dobrze, że nie mogli
przyjechać do Bełchatowa bo by mi nie dała żyć i bym musiała robić to co się
jej podoba. Z rozmyślań wyrywa mnie mój wielkolud.
-Kochanie zostałem Mistrzem!
-Kochanie wiem i bardzo ci gratuluję! Mój ty zdolniacho.
Jednak mógłbyś poćwiczyć więcej na zagrywce bo dzisiaj ci w ogóle nie
siedziała. – łzy zaczęły napływać mi do oczów i praktycznie nic już nie
widziałam
-To wszystko dzięki tobie. Jakby nie ty by mnie tutaj nie
było. Tylko błagam cię nie rozklejaj się tutaj.
-Przecież wiesz, że jakbym mogła to bym się nie rozkleiła.
Już nie przesadzaj przecież wiesz, że jak mi powiedziałeś o przeprowadzce do
Bełchatowa nie byłam dumna z twojej decyzji, wręcz przeciwnie byłam zła na to
co się dzieję. Lube było dla ciebie przepustką do dalszej kariery.
-A Bełchatów nie jest?
-Plusliga to nie Serie A.
-Nie ważne jaka liga ważne, że z tobą.
-Muszę ci się do czegoś przyznać.
-Słucham cię słoneczko.
-Nigdy nie przypuszczałam, że kiedykolwiek będę tutaj
stała, a w dodatku będę narzeczoną najlepszego przyjmującego w Pluslidze. –
spojrzałam na pierścionek, który już od dobrych czterech miesięcy noszę na
palcu lewej ręki i zawsze się dziwię dlaczego on wybrał właśnie mnie.
-A jak już myślałem, że zostanę tatusiem. – dostał w głowę
za to i uśmiechnął się tak jak bardzo lubię.
-Już lepiej nie myśl Kurek bo nie za dobrze ci to
wychodzi, a tatusiem dopiero najwcześniej zostaniesz za dwa sezony więc już nie
wydziwiaj. – droczyłam się z nim jak to mam w zwyczaju.
-Wiesz za co cię kocham.
-Za to, że zawsze jestem z tobą, no dobra prawie zawsze,
że cię kocham, wszystko rzuciłabym byle tylko być z tobą. – zaczęłam wyliczać.
-Najważniejszego nie powiedziałaś.
-Czego?
-Że zawsze jesteś sobą i nawet twoje droczenie nigdy mi
nie przeszkadzało, a nawet lubię gdy się ze mną droczysz. – już miałam coś
powiedzieć, ale niezidentyfikowany jeszcze przeze mnie osobnik drze mi się do
ucha.
-Ej gołąbeczki już przestańcie bo imprezka się zacznie bez
was. – wtrącił się Karol jak to miał w zwyczaju.
-Gołąbeczki chyba nie przyjdą. – uświadomiłam mu.
-Jak to ja się nie zgadzam. Impreza u Kłosa bez was to nie
impreza. – starał się nas namówić na szaleńczą zabawę.
-Dobra przyjdziemy nie wiemy jak długo tam zabalujemy, ale
będziemy bo nie dasz nam spokoju swoim wydzwanianiem albo jeszcze znając ciebie
to przyjedziesz po nas swoją bryką.
-Coś masz do mojego autka. Nawet wczoraj byłem na myjni żeby
lśnił jak ja. I taka odpowiedź mi się podoba. Do zobaczenia za dwie godziny i
nie zapomnijcie o zaopatrzeniu, a najlepiej o tej dobrej sałatce z serem na
wierzchu. Mniam już mi ślinka leci. Znowu zapomniałem jak się nazywa.
-No to już mamy zaplanowany wieczór, tylko się dziwię
kiedy ty zrobisz mu tą sałatkę bo jeszcze nas nie wpuści bez niej.
-Cały Karol. Chyba jego będzie mi oprócz ciebie
najbardziej brakowało. Spokojna głowa byłam na to przygotowana i już wczoraj
jest w lodówce. Nawet specjalnie dla Wąskiego zrobiłam osobną miskę.
-On ma z tobą za dobrze.
-Ty ze mną też, ale nic na ten temat nie wspominam. Wiem,
ale znając Karola by marudził, że mu nie zrobiłam jego ulubionej sałatki, a on
ją tak bardzo kocha. Ostatnio Ola mi wspominała, że mu ją zrobiła to mówił, że
to nie ten smak, że robię lepszą. Wiesz jak była na niego wściekła.
-Dobra już się zbierajmy z hali bo raczej w tym stroju to
nie pojedziesz na imprezę roku. – dopiero teraz uświadomiłam sobie, że jestem
ubrana w dres z logiem klubu.
Impreza u Karola przebiegała tak jak zawsze. Trochę tańczyliśmy
chociaż po pewnej godzinie z pewnymi osobami nie da się tańczyć. Karol był ucieszony
i zapowiedział, że do Spalskiego lasu nie zostanę wpuszczona bez tego asortymentu.
Ola tylko popatrzyła na niego z niedowierzaniem. Po raz pierwszy poczułam się głupio,
niby to zwykła drobnostka, ale zawsze coś. Pełno butelek, pustych butelek.
Bałam się, że może ich nie starczyć. Już widzę jak niektórzy jutro, a tak praktycznie
to dzisiaj nie będą mogli ruszyć się z łóżka, a ja jedną z nich będę miała w
swoim domu. No to Jagódka szykuj się na
toczenie boju z kacem ukochanego.
-Jagoda ratuj!
-Wypij wszystko, a za dwie góra trzy godziny powinieneś być
już na nogach bez żadnego bólu głowy.
-Co ja bym bez ciebie zrobił.
-Umarłbyś śmiercią naturalną. – uśmiechnęła się.
-Dobrze, że w Spale dobrze gotują bo bym cię zabrał w walizce,
nikt oprócz Piotrka by się nie kapnął.
-Przesuń się. Ty lepiej w tej Spale dobrze się zachowuj bo
ja mam swoje wejścia i wszystko będę wiedziała co robisz. Żebyś się nie zdziwił,
że w dniu twojego przyjazdu twoje walizki będą leżały na klatce schodowej.
-Karol? Nie zrobisz mi tego bo mnie tak bardzo kochasz i mnie
nigdy nie zostawisz. – przeciągnąłem ostatnie słowo.
-Żeby tylko. Chociaż nie powiem, że zrobienie mu sałatki nie
było formą przekupstwa. Nie bądź tego pewny panie Kurek.
-Teraz w końcu wyszła jaka była prawda. Tylko niech Karola
dorwie. Pan Kurek najchętniej poszedł by z tobą spać.
-Niestety Bartuś obiadek sam się nie ugotuje. Dzisiaj masz
swoje święto więc na razie nie wstawaj z łóżka. Odpoczywaj.
-Dziękuję ci mój ty łaskawco! – pocałowałem ją w usta.
Robię dość szybko obiad i niestety ktoś próbuje przerwać mi
tą chwilę. Nie patrząc na wyświetlacz od razu odbieram telefon.
-Tak słucham.
-Nie...
***
No to powróciłam. Trochę przeskoków czasowych się pojawiło jak widać. Nie wiem czy są błędy, ale nawet nie mam czasu kiedy poprawić. W poniedziałek nie pojawi się rozdział, najwcześniej środa/czwartek.
Co sądzicie o ostatnim roku Igły w kadrze? Ja się z tym nie zgadzam i udaję, że niczego on takiego nie powiedział.
Teraz szykuję się do pracy więc serdecznie was pozdrawiam ;)
CIAO!
2014/08/25
Rozdział 14
Wszystko dobrze się układa, wiadomo jak w innych związkach
zdarzają się dni lepsze jak i gorsze. Nie powiem, że przez ten cały czas nie
obyło się bez kłótni bo w każdym związku jest to normalne, i jest pięknie i
kolorowo. Nie zgadniecie o co ostatnio Bartuś się ze mną pokłócił, a raczej
przez kogo.
Święta, czas inny niż zawsze, magiczny. Siedzimy przy
jednym stole z rodziną Kurków, składamy sobie nawzajem życzenia wszystko układa
się tak jak w życiu bym sobie nie przypuszczała. Mimo, że byłam na początku zła
na Bartka, że zgodził się spędzić z rodzicami święta bez porozmawiania na ten
temat ze mną cieszyłam się, że nasze pierwsze święta spędzimy razem, spędzę
u boku mężczyzny mojego życia. Po
kolacji usiedliśmy razem z Kubą i rodzicami Bartka w salonie, wtedy nie przypuszczałam,
że ta rozmowa będzie tak przebiegać.
-Jagódko Bartek coś kiedyś wspominał jak dobrze pamiętam,
że twoja siostra urodziła w czerwcu dziecko. Masz może jakieś zdjęcia
kruszynki, chętnie bym je zobaczyła. – niechętnie pokazałam jej zdjęcia z mojego
telefonu ponieważ już w tym momencie wiedziałam o czym będzie dalsza część
rozmowy.
-Popatrz jaka ona jest piękna. Jaka ona jest duża –
zachwycała się mama Bartka na widok Martynki przy okazji wołając swojego męża
oraz młodszego syna do zobaczenia wszystkich zdjęć.
-Jak ja bardzo chciałabym mieć taką wnuczkę. Jeździłabym z
nią w wózku po parku, pomagałabym ci przy niej jak tylko zdrowie by mi
dopisało. Takie maleństwo to skarb i zcala związek na całe życie. – już miałam
jej oznajmić, że w najbliższym czasie się na to nie zanosi, najwcześniej zaraz
po studiach, jednak Bartek wyprzedził mnie i nie dopuścił mnie do słowa.
-Wiesz mamo bo my nie wiemy jak wam to powiedzieć. –
modliłam się do Boga żeby ukochany powiedział prawdę rodzicom jednak znając
Bartusia może to się nie stać. Nie chcieliśmy wam wcześniej, ale staramy się o
potomka. – powiedział na jednym oddech teraz to już przesadził, jakbym mogła to
bym zabiła go wzrokiem, a najlepiej to poćwiartowała i wywiozła jego zwłoki do
lasu, co on sobie myśli, że może ze mnie głupią zrobić przed swoimi rodzicami.
-Jezu jaka ja jestem szczęśliwa. Dlaczego muszę od was
wszystko wyciągać? – przytuliła mnie z czego nie byłam zadowolona jednak nie
robiąc zamieszania ani przykrości odwzajemniłam jej gest.
-Wiesz mamo różnie to bywa, nie chcieliśmy zaraz
rozgłaszać tej nowiny. – ty się w ogóle słyszysz, jakiej nowiny.
-Jagoda, a ty się dobrze odżywiasz, byłaś u lekarza,
badałaś się. – i tego bałam się najbardziej. Bartuś naważył piwa, a Jagódka
musi to wypić. Jak się ma głupiego faceta, który mówi wszystko co mu ślina na
język przyniesie to takie są jego skutki. Niech tylko przyjedziemy do domu to
ja już mu wybije dzieci z głowy.
-Tak wszystko jest w porządku. Jem dużo warzyw, zażywam
witamy tylko musimy trochę poczekać. – kłamałam, a jakie miałam wyjście.
Kłócenie się z Bartkiem przy przyszłych teściach raczej nie wypadało.
-Ale na pewno, nie oszukujesz mnie. – upewniała się jakby
mi nie wierzyła, a może ja nie jestem dobrą aktorką.
-Dlaczego miałabym panią oszukiwać. Naprawdę nie ma co się
na zapas martwić. Spokojnie naprawdę wszystko jest jak w najlepszym porządku. –
uśmiechnęłam się chociaż nie było mi radośnie.
-Już ta godzina tak się zasiedzieliśmy, że nie zdążymy na
pasterkę. – wreszcie skończą te wszystkie kłamstwa.
-Jagoda ty chcesz tak iść do kościoła, proszę ubierz się
cieplej bo jeszcze nam zamarzniesz, ja to robię dla ciebie z dobrego serca. Nie
gniewaj się na mnie. – tego najbardziej się obawiałam, a najbardziej boję się
tego, że będzie wydzwaniała do mnie i co chwilę mnie kontrolowała jak jestem
ubrana.
-Dobrze. – powiedziałam krótko bo nie miałam nawet ochoty
brnąć w tej głupiej sytuacji, przed którą postawił mnie ukochany.
Pasterka minęła nam w dobrych nastrojach, Kuba przez całą
drogę próbował rozśmieszać Jagodę jednak ona twierdziła, że się nie wyspała i
nie jest taka skora do żartów, jednak jutro razem coś wykombinują. Widziałem,
że przesadziłem z tym wszystkim, ale co ja mogłem na to poradzić. Wysłuchiwać
od mamy, że już mam swoje lata, a ojciec już w moim wieku był już tatą, to nie
było dla mnie. Chciałem to wszystko naprawić, jednak wiem, że to nie będzie
takie proste.
Gdy wróciłem z łazienki do pokoju nie było w nim Jagody na
początku myślałem, że poszła do kuchni się czegoś napić przed zaśnięciem, ale
przecież przez trzydzieści minut nawet coś ciepłego można wypić i zdążyłaby już
przyjść. Schodami zeszedłem na dół, a na kanapie kręcił się Jagoda, ten widok
mnie zamurował, jeżeli się obraziła to przecież ja bym poszedł spać na ten
niewygodnej kanapie, zresztą bądźmy szczerzy to ja przesadziłem. Podeszłem do
niej chwyciłem za kołdrę i wziąłem ją na ręce. Nic nie mówiła tylko chwyciła
mnie tak żeby nie spadła. Gdy położyłem ją na łóżko rozłożyła się na całym i
nawet jakbym chciała to i tak nie dał bym rady tam wejść, pokazała mi drzwi i
nawet nie odezwała się do mnie ani słowem. Tym razem to ja wylądowałem na
kanapie, za głupotę trzeba płacić. Mija czwarta na zegarku, a ja się wiercę i
wiercę. Idę na górę do mojego dawnego pokoju, rozkładam się na podłodze, widzę,
że Jagoda udaję, że śpi jednak nie odzywam się do niej bo boje się, że jeszcze
wybuchnie agresją i będzie miała rację. Zachowałem się jak ostatni głupiec,
bałem się reakcji mamy jak się dowie, że nie wcześniej jak za dwa, a nawet trzy
lata zostanie babcią. Po chwili słyszę jak szlocha w poduszkę z sekundy na
sekundę coraz bardziej. Podchodzę do niej i instynktownie przytulam ją do
siebie kołysając na boki. Coś w niej pękło, zaczęła do mnie mówić.
-Jestem zła na ciebie, jak mogłeś tak powiedzieć, przecież
już rozmawialiśmy na ten temat, skończę studia, ślub, a dopiero później
pociechy.
-Przepraszam, ale wiesz jaka jest mama. Bałem się, że
znowu będzie porównywać mnie do ojca, wyliczać ile mam lat, że już powinienem
się ustatkować i zachowywać się jak dorosły człowiek. Wiem nawaliłem na całej
linii, nie liczyłem się z twoim zdaniem, nie liczyłem się z tym co wcześniej
ustaliliśmy. Proszę cię nie gniewaj się na mnie. Naprawdę tego nie chciałem to
tak po prostu wyszło.
-Po prostu tak wyszło czy ty się człowieku słyszysz, ale
jak będzie wydzwaniała i nas sprawdzała, a bardziej mnie sprawdzała. Jeszcze
będzie chciała ze mną iść do ginekologa albo będzie wyliczała nam w kalendarzu
dni, w których możemy się kochać, przecież seks musi być najważniejszy dla nas,
a nie, że w tych i tych dniach o tej i o tej godzinie mamy iść ze sobą do łóżka
bo jest największa szansa na moją ciążę i jeszcze będzie nas sprawdzała czy aby
na pewno robimy wszystko tak żeby w końcu doczekała się wnuczki. O imionach do
pociech, koloru ścian w pokoju czy nawet wózka nawet nie wspominam bo nawet nie
mam zamiaru się denerwować. Bartek ja tego długo tego nie wytrzymam i jeszcze
się przez nią rozstaniemy, a tego nie chcę bo bardzo cię kocham. Jeszcze nikogo
tak bardzo nie kochałam. Przy tobie czuję się bezpieczna.
-Damy radę, musimy przecież przez innego gorsze rzeczy
przechodziliśmy i daliśmy radę to dlaczego teraz nie mamy dać. Ta sytuacja jest
dla nas błahostką. Pamiętaj, że zawsze będę przy tobie nawet jeśli komuś nie
będzie się to podobało.
-Ja się boję. Ja się cholernie tego boję szczególnie po
tym co zrobiła nam Natalia. Wiesz jak oboje cierpieliśmy po tym co się wtedy
stało. Pamiętasz jak bardzo długo się zastanawiałam czy dam ci drugą szansę, a
jeśli tak to czy nie będę tego żałowała. Widziałeś ile nas to kosztowało.
-Przysięgam ci, że jeśli mama będzie nas nachodziła,
wydzwaniała, próbowała wywrócić nasze życie do góry nogami czy robiła równie
głupie rzeczy to, że ustawię ją do pionu i nie pozwolę jej się wtrącać w nasze
życie. Mamy je przeżyć tak jak sami sobie zaplanowaliśmy, a nie jak ona nam
zaplanuje.
-Kochanie ja ci naprawdę wierzę, ale wiesz, że nie zawsze
tak jest, że mamy to czego sobie zażyczymy.
-Zawsze musisz być tą pesymistką. Uśmiechnij się do mnie
tak jak bardzo lubię, przytul się i pójdźmy już spać bo piąta dochodzi, a
znając moją familię to będziemy mieli pobudkę najpóźniej około dziewiątej.
-Kocham cię. Dobranoc.
-Ja ciebie jeszcze bardziej i nie pozwolę nikomu żeby cię
skrzywdził. Śpij dobrze.
Święta minęły nam w miłej atmosferze jednak ze względu na
Ligę już w pierwszy dzień świąt musieliśmy wracać do Łodzi. Z jednej strony
bardzo się cieszyłam, że wyjedziemy tam szybciej bo już pomału męczyły mnie
pytania mamy ukochanego, a z drugiej bardzo chciałam tam zostać bo naprawdę
tata Bartka jak i Kuba są naprawdę wspaniałymi ludźmi.
Sylwester już jutro, a ja stoję przed szafą i myślę co by
ubrać na imprezę. Bartek śmieje się ze mnie, że mam więcej sukienek niż on
garniturów, a i tak nie mam w co się ubrać. Ta jest za bardzo wyzywająca, ta
się nie nadaje, w tą się nie w mieszczę, ta jest za duża. Dlaczego my musimy
mieć takie problemy. Faceci mają o wiele łatwiej ubiorą się w garnitur, do tego
jakaś koszula ewentualnie krawat i są gotowi do wyjścia, a my musimy siedzieć
dwie godziny przed lustrem żeby wyglądać w miarę przyzwoicie, niby to zwykła
kameralna impreza, ale przy ludziach jakoś trzeba wyglądać.
Na sylwester zostaliśmy zaproszeni do Winiara. Jagoda już
od naszego przyjazdu z Wrocławia cały czas szuka w szafie kreacji, która by się
nie nadawała na imprezę, a ja już pomału się z niej nabijam z czego nie do
końca jest zadowolona, nawet mówiła, że jeśli się nie uspokoję to będę z nią
musiał latać po galerii szukając sukienki z czego ja nie jestem zadowolony.
Wolałem więc odpuścić. Czasami się zastanawiam czy to ta Jagoda którą poznałem.
Jeszcze sprawdzamy czy wszystko jest powyłączane, zamykamy
mieszkanie jeszcze raz sprawdzając czy czasem nie zostaną otwarte i udajemy się
do samochodu. Do bagażnika wkładamy nasz ekwipunek, ruszamy do Bełchatowa.
Impreza się rozkręca, nikt już nie jest trzeźwy, a nawet
przy niektórych zastanawiam się jak w ogóle wejdą do taksówki. Bartek jak
prosiłam go w domu nie pije dużo, wręcz mogę powiedzieć, że ja więcej od niego
wypiłam. Nie chcę żeby jutro poszedł na trening skacowany bo wiem, że trener
jest bezwzględny i nie uszło by mu to na sucho. Wychodzimy na taras czekając na
słowa: pięć, cztery, trzy, dwa, jeden... Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku.
Pięć, cztery, trzy, dwa, jeden. Kochanie wszystkiego
najlepszego w Nowym Roku, żeby był jeszcze lepszy niż poprzedni, żeby pomiędzy
nami było wszystko w porządku, a nasze kłótnie polegały tylko na tym dlaczego
nie chcesz mi zrobić mojego ukochanego żurku albo bigosu. Kocham cię jak nigdy
nie kochałem żadnej innej. Nasze usta połączyły się w długim pocałunku,
słyszałem bicie jej serca. Wiedziałem, że to jest kobieta, z którą chcę spędzić
resztę swojego życia. Z wszystkimi imprezowiczami udaliśmy się do domu.
Wiedziałem, że to jest najlepszy moment, że już powinienem zrobić to we święta,
ale po tej sytuacji z mamą jakoś nie mogłem się przełamać.
Proszę wszystkich o uwagę. Wiecie, że z Jagodą jesteśmy
już od kilku miesięcy razem, okazała się inna osobą od Natalii, nie zależy jej
na moich pieniądzach w banku, była zła, że zerwałem kontrakt z Lube i do niej
powróciłem do Bełchatowa zamiast rozwijać się w jednym z najlepszych klubów na
świecie, że po tym wszystkim co się stało w Sopocie wybaczyła mi i powróciła do
mnie nie zwracając uwagę na to wszystko co się stało, pokochała mnie takiego
jakim jestem, normalnym człowiekiem, a nie gwiazdą sportu. Jest najważniejszą
osobą, którą mogłem spotkać w swoim życiu. Jagodo czy wyjdziesz za mnie?
Czekałem na słowo tak.
Jagodo czy wyjdziesz za mnie? Te słowa dudniały mi w uszach, byłam taka
szczęśliwa, że nawet nie wiem co się dzieje wokół mnie. Tak Bartek zostanę
twoją żoną nawet jeśli będę tego żałowała. Nasze usta połączyły się w
pocałunek, wszyscy bili nam brawo, a mnie nawet to nie interesowało. Byłam
najszczęśliwszą osobą na świecie, a przy sobie miałam osobę, która bardzo
kocham więc czego chcieć więcej. Już po chwili na moim palcu błyszczał srebrny
pierścionek z małym diamentem.
***
Tak jak zapowiadałam opowiadania nabiera tempa. Przeskoki czasowe będą się zdarzały częściej więc bądźcie na to przygotowane. Jakby coś to ostrzegałam ;)
Następny prawdopodobnie zostanie dodany PONIEDZIAŁEK tak jak przewiduje tradycja, jeżeli coś by się zmieniło będzie EDIT pod tym postem, jednak postaram się napisać nowy rozdział, ale nie obiecuję (doba ma za mało godzin).
Czy czasem jest za słodko czy tylko mi się tak wydaje :> Tak wiem, że pewnie ostatnia romantyczna scena się wam podoba, mi również. Niech się pobiorą w pięknej kapliczce i niech żyją długo i szczęśliwie! Chyba mi się pogorszyło i muszę udać się po psychiatry :D Lecę odpoczywać po całodniowym rozdawaniu ulotek i przywieszaniu ich na słupach ;) W końcu żadna praca nie hańbi, a i tak dostałam się do niej po znajomościach.
W Brazylii wszystko się może zdarzyć, ale żeby nie chronić pucharu przed kradzieżą tego to ja nie rozumiem. Mam tylko nadzieję, że zdążą zrobić kopię do finału na MŚ bo to dopiero będzie wstyd.
W Brazylii wszystko się może zdarzyć, ale żeby nie chronić pucharu przed kradzieżą tego to ja nie rozumiem. Mam tylko nadzieję, że zdążą zrobić kopię do finału na MŚ bo to dopiero będzie wstyd.
Ściskam ;*
EDIT: Niestety jutro nie zostanie dodany nowy rozdział. Kiedy? Postaram się w tygodniu, a najpóźniej w poniedziałek! Przepraszam was bardzo mocno.
EDIT: Niestety jutro nie zostanie dodany nowy rozdział. Kiedy? Postaram się w tygodniu, a najpóźniej w poniedziałek! Przepraszam was bardzo mocno.
2014/08/18
Rozdział 13
Co u nas? Bartek dalej jest na zgrupowaniu, a ja siedzę u
Moniki pomagając jej przy kruszynce. Tęsknię za nim, najchętniej to bym
pojechała do tych lasów Spalskich i go stamtąd zabrała. Dzisiaj oglądamy
ostatni mecz chłopaków w Memoriale. Z Bułgarami przegraliśmy w tie-breaku, a
Rosjanie „zlali” nas trzy do zera i to naprawdę bolało. Długo rozmawiałam z
Bartkiem na ten temat, był zły, że zamiast na boisku siedział, a właściwie stał
w kwadracie dla rezerwowych. Nic jeszcze nie wiadomo co do czternastki na
Mistrzostwa więc nie jestem tak jak Kurek spokojna o jego miejsce w kadrze.
Boże jakbym chciała żeby Bartek w niej był, a najlepiej jakby był w meczowej
szóstce, jednak nic nie ma za darmo, musi pokazywać się na treningach nie sto,
ale dwieście procent swoich możliwości. Chińczyk jest niewygodnym
przeciwnikiem, ale chociaż zagramy, z którymś z azjatyckich zespołów. Bym
chciała żeby wygrali szybkie trzy sety na swoją korzyść i do domu.
Jutro chyba nie będę mogła mówić, ale jak się dopinguje
najważniejszego mężczyznę swojego życia jak i jego drużynę to tak się może
wydarzyć. Wygrywamy z Chińczykami chociaż nie było tak łatwo. Ten pierwszy set
powinien być wygrany dla naszych jednak sędzia pokazał co innego, nie mam
zielonego pojęcia gdzie on widział blok, a najgorsze, że Stefan nie mógł już
wziąć challenge więc Chińczycy po ostatnim gwizdku sędziego mogli się cieszyć z
wygranej partii. Nie wiem z czego bierze się ta niemoc, z ciężkiego treningu,
siłowni, ale jak na dzisiejszą chwilę nie napawa to optymizmem, a Mistrzostwa
Świata u nas w Polsce są tuż tuż.
Nie idzie nam. Za dwa tygodnie mecz na narodowym z
Serbami, a nasza forma daleko w lesie. Bułgarzy to Bułgarzy raz my wygrywamy,
raz oni, Rosjanie zawsze byli silni jednak myśleliśmy, że urwiemy im chociaż
jednego seta, jednak wyszło jak wyszło. Chińczycy pokazali pazur i nie łatwo
mam było ich pokonać. Trzecie miejsce nas nie satysfakcjonuje jednak w 2011
roku też nie wygraliśmy Memoriału, a na Mistrzostwach Europy zdobyliśmy brązowe
medale.
We wcześniejszych fazach na Mistrzostwach Świata oprócz
przegranej na inaugurację z Serbią wygraliśmy wszystkie mecze. Jestem z
chłopaków dumna, a najważniejsze jest, że ich gra jeszcze dwa tygodnie temu na
Memoriale jest o sto procent inna niż teraz. Dalsze mecze pokazują nam, że
Polacy grają do ostatniej piłki, nie patrzą na wynik tylko grają swoją dobrą
siatkówkę.
Jesteśmy w półfinale. Losowanie odbędzie za godzinę, a już
trzymam telefon w ręce i czekam na wiadomość od Bartka z kim zagrają. Pewnie
bardziej się denerwuje niż on, ale nic na to nie poradzę.
W półfinale gramy z Brazylią, niewygodny przeciwnik, ale w
tym roku wygraliśmy z nimi dwa razy w Lidze Światowej i to nie najlepszym
składem więc jest szansa na wygranie i teraz. Następnym rywalem będzie Bułgaria
albo Rosja, jednak ja sądzę, że to będzie Rosja, a moja intuicja nigdy się nie
myli.
Jesteśmy w finale. Nie potrafię w to uwierzyć, no nie
potrafię. Dzwonię do Jagody, jestem taki szczęśliwy, że nawet nie wiem jaki
jest dzisiaj dzień i z kim gramy w finale. Nie wiem co się ze mną dzieje.
Jedyne co chciałbym żeby tutaj była razem ze mną, ale wiem, że nie mogła tutaj
być.
Finał. Jadę właśnie do Katowic żeby dopingować Orzełki.
Droga dłuży mi się niesamowicie dobrze, że chociaż w radiu lecą piosenki, które
znam więc sobie podśpiewuję, nie wiem jakoś wydaje mi się, że szybciej lecą te
kilometry.
Hymn zaśpiewany przez kibiców, bezcenne, zawsze kiedy
słyszę słowa Mazurka Dąbrowskiego mam łzy w oczach i dziwnie się z tym czuję.
Pierwsza akcja, pierwszy punkt, a ja już mam dosyć tego finału. Ręce mi drżą,
nie mogę ich opanować, a co dopiero mogą czuć chłopaki na boisku.
Wygrywamy z Rosjanami, ja chyba śnie, obudzę się a tu
szara rzeczywistość. Lecę do band reklamowych, chcę przytulić Bartka, cieszyć
się wygraną z nim jednak kątem oka widzę znajomą mi postać. Tak to Natalia.
Wściekła zbliżam się do niej nie zwracając uwagę na krzyczącego w moją stronę
Bartka jak i żony, narzeczone, dziewczyny zawodników. Podchodzę do niej, nic
nie mówię tylko z otwartej ręki dostaje cios prosto w zatapetowaną twarz. Na
pewno ją bolało bo użyłam prawie całej siły, ale niech się cieszy, że z całej
nie dostała bo bym jej jeszcze kości połamała i biedna trafiła by do szpitala.
Pytała się dlaczego jej to zrobiłam jednak nie odpowiedziałam jej na to pytanie
twierdząc, że jeśli jest osobą inteligentną sama się tego domyśli w co wątpię.
To blond kudłate ma taki iloraz inteligencji, że zastanawiam się czy woda w
toalecie ma większy albo mała Martynka. Na odchodne powiedziałam jej, że jak
jeszcze raz zobaczę ją w pobliżu pięciu metrów od Bartka to jest ręce i nogi
połamie. Widać, że się przestraszyła jednak ja nie mam zamiaru się nią
przejmować, skończyły się te czasy. Bartek nie był zadowolony z mojej reakcji
na widok jego byłej tlenionej dziewczyny jednak czy tego chciał czy nie musiał
uszanować moją decyzję i postępowanie.
Z jednej strony jestem zły na Jagodę, a z drugiej dobrze,
że Natalia od niej oberwała, już dawno jej się należało, mam tylko nadzieję, że
nie pójdzie na obdukcję i ukochana nie będzie miała żadnych problemów bo tego
bym sobie nie darował.
Przyszedł czas na wręczenie nagród indywidualnych. Wszyscy
mówią, że Bartek zdobędzie statuetkę dla najlepszego atakującego jednak wydaje
mi się, że inni atakowali z lepszą skutecznością niż Kurek. Spiker już robi
hałas na sali. Publika szaleje. Zaczyna się koronacja najlepszych zawodników na
świecie. Polska złoto, Rosja srebro, a brąz przypadł Brazylii. Tradycja się
utrzymała Bułgarzy na nie lubianym przez nikogo czwartym miejscu i naprawdę mi
jest ich szkoda.
Najlepszy blokujący: Muserski. Najlepszy rozgrywający:
Zagumny. Najlepszy przyjmujący: Lucarelli. Najlepszy libero: Ignaczak.
Najlepszy serwujący: Wlazły. Najlepszy punktujący: Visotto. Najlepszy
atakujący: Kurek. MVP Mistrzostw Świata: Michał Winiarski.
Nie mogę uwierzyć Bartek najlepszym atakującym. Jezu jak
się cieszę.
-Jestem Mistrzem Świata! – krzyczy mi do ucha Kurek,
chociaż jakby normalnie powiedział to wątpię żebym coś usłyszała.
-Kochanie jestem z ciebie bardzo dumna i wybacz mi to moje
niestosowne zachowanie, wiem, że nie powinnam uderzyć tej tlenionej małpy, ale
to było silniejsze ode mnie. Boję się, że znowu będzie próbowała rozbić nasz
związek, a tego nie chcę. – tłumaczę się jak tylko mogę.
-Cieszmy się złotym medalem, unikajmy Igły z kamerą bo za
chwilę będzie próbował kręcić filmiki chyba, że Iwona wcześniej mu ją zabierze,
a nie martwmy się Natalią, co się stało to się nie odstanie, jednak musze
przyznać, że cela to ty niezłego masz. Chłopaki nawet się śmiali, że lepiej
żebym cię nie denerwował bo na trening przyjdę z podbitym okiem albo mnie
jeszcze połamiesz z czego trener nie będzie zadowolony. – uśmiechnęła się do
mnie wtulając się jeszcze bardziej.
-Jak zasłużysz to też tak dostaniesz, ale dzisiaj na to
się raczej nie zanosi więc możesz być spokojny.
-Dziękuję ci mój ty łaskawco.
-A teraz zbieraj się bo mam zamiar jeszcze dzisiaj
nacieszyć się twoją obecnością, a musisz się jeszcze z chłopakami pożegnać.
-Czy ty myślisz o tym samym co ja.
-Kurek ty nie myślisz, a jeśli już uda ci się wytężyć mózg
to tylko w głowie twojej są sceny erotyczne, a że jesteśmy w poniedziałek
zaproszeni na imprezę do Krzyśka więc mamy dla siebie mało czasu.
-No co ja zrobię. Nic na to nie poradzę.
-Kocham cię ponad wszystko mój ty Erotomanie.
-Ja ciebie też głuptasie.
***
Rozdział mnie nie satysfakcjonuje. Krótki, zwięzły i szczerze nic się w nim nie dzieję. Tak wiem Kurek nie będzie grał w kadrze na Mistrzostwach, ale rozdział był już dawno napisany (czytaj wtorek) więc nie chciałam specjalnie kombinować żeby było tak jaka jest prawda. Zresztą to jest tylko opowiadanie i moja głupia wyobraźnia. Co sądzicie o grze Polaków w Memoriale, ja niestety nie mam jak go obejrzeć więc opieram się tylko na statystykach. 2 punkty Możdżonka w meczu z Chinami czy ja dobrze widzę. Pierwsza myśl: Karol już na boisko.
Tak wiem, że nie miałam więcej pisać o blond "piękności", ale nie mogłam to tak zostawić.
Możecie się przygotować na przeskoki czasowe bo jak będę pisała takim żółwim tempem to do końca roku nie wyrobię się ze skończeniem opowiadania.
Do zobaczenia w poniedziałek :)
Całuję ♥
2014/08/11
Rozdział 12
„Tylko Ciebie
chcę
Chce być w twoim niebie
Tylko ciebie chcę
Teraz tylko ciebie”
Chce być w twoim niebie
Tylko ciebie chcę
Teraz tylko ciebie”
Exiated - Tylko ciebie
chce
Trzy godziny później na świat przyszła Martynka, ważyła
trzy tysiące sześćset pięćdziesiąt
gramów, mierzyła pięćdziesiąt pięć centymetrów i dostała dziesięć
punktów na dziesięć byłam straszniej z niej dumna bo to moja pierwsza
chrześnica. Bartek cały czas był przy mnie w czasie gdy czekaliśmy na jakieś wieści
z tzw. porodówki, nie odzywaliśmy się do siebie, a jednym moim zdaniem było
„Tak poproszę”. Tak bardzo chciałabym się do niego odezwać, ale nie potrafię
się przełamać. Niby nie jestem teraz zła na niego wręcz przeciwnie dziękuje mu,
że mnie najpierw przywiózł do domu Moniki i teraz do szpitala jednak to co się
wtedy stało w Sopocie chcę zapomnieć. Niby chcę dać mu szansę, ale na moich
warunkach, jednak się boję, że znowu ta blond włosa lafirynda się dowie, że
Bartek ma inną dziewczynę będzie próbowała zniszczyć nasze życie. Teraz musze
skupić się na pomaganiu Monice przy małej bo ona będzie sama potrzebowała
pomocy, a jej ruchy też będą ograniczone bo poród to nie jest jakiś spacerek.
Chłopacy niestety nie dostali się do finału Ligi
Światowej, Bartkowi znowu przyplątała się kontuzja, ja mam nowe autko bo jak
później się okazało mój wcześniejszy został już dawno ze złomowany na
złomowisku. Byłam zła na Bartka, ale jakoś złość mi przeszła jak zobaczyłam
trochę lepszy model od tego, którego wcześniej miałam, próbowałam mu oddać
pieniądze, ale się uparł, że to nie jest przekupstwo po tym co się stało nad
morzem tylko już dawno z tatą ustalili, że to coś co miałam stwarzało
zagrożenie nie tylko dla mnie i pasażerów, ale też i na inne samochody na
drodze.
Do Bartka nadal się nie odzywam wiem, że do Francji zabrał
Kubę zamiast mnie i z tego co się dowiedziałam, że nikt z tego nie był
zadowolony. Karol z Krzysiem, którego poznałam osobiście po meczu we Wrocławiu
dzięki Kłosowi przeżywali, że nie mają komu żarty robić i nudzą się tutaj jak
mopsy bo praktycznie oprócz Andrzeja i Rafała wszyscy przyjechali z rodzinami,
a chodzenie po plaży jest wyczerpujące. Ostatnio jednak się nie nudzili bo
widać na insta co oni tam porabiają i bardziej zastanawiam się czy czasem nie
chcieliby mnie przekupić żebym robiła im za Pamelę ze słonecznego patrolu
tylko, że oni nie wiedzą, że ja nie potrafię pływać i zamiast ich ratować to
oni by ratowali mnie jeżeli w porę by zauważyli że tonę. Jednak muszę im
przyznać, że trochę im zazdroszczę, chciałabym mieć takie czyste morze i piękne
widoki chociaż przez tydzień.
Dzień chrzcin. Jeszcze bardziej boję się niż rodzice
Martynki. Chodzę po domu jak poparzona, najlepiej jakbyśmy to mieli za sobą.
Jestem tak przewrażliwiona, że nawet nie interesuje mnie kto będzie drugim
chrzestnym, ale przypuszczam, że tak jak wcześniej było ustalone będzie nim
brat Marcina, Tomek, chociaż na samym początku miał być Bartek, ale ze względu
na to, że nie jesteśmy już razem wszystko się pozmieniało i to nawet lepiej bo
jeszcze mu wszystko wybaczę.
Dostałem jeden dzień wolnego i jadę na chrzciny małej
Martynki. Chłopaki chętnie by się ze mną zabrali, ale przecież prawie
dwadzieścia dwu metrowców tylko zepsuje tą imprezę. Już sobie wyobraziłem jak
Karol zmusza malutką do selfie z nim, a później wstawi na swój fan page albo na
instagram i wszyscy będą myśleli, że to jego, posypią się gratulacje, a jak na
Kłosa przystało będzie się śmiał jak głupi. Zresztą nie zdziwię się, że zobaczę
przy kościele tą zgraję. Od Moniki, z którą jestem w kontakcie wiem, że Jagoda
kupiła kruszynce siedzenie do jedzenia więc ja z pomocą mamy kupiłem chodzik,
taki piękny różowy oraz specjalny prezent od chłopaków, który przez pół godziny
próbowali zapakować z mizernym skutkiem, dobrze, że się nad nimi zlitowała
jakaś dziewczyna z obsługi bo nie wiem czy czasem odpuścił bym sobie danie tego
prezentu.
Gdy zobaczyłam go w drzwiach z dwoma prezentami w rękach
nie wiedziałam co mam powiedzieć serce biło jak oszalałe. Z jednej strony chciałam
podbiec, przytulić, pocałować i powiedzieć, że bardzo tęskniłam, a z drugiej po
tym co zobaczyłam nienawidzę tego człowieka. Jak można kochać i nienawidzić
człowieka? Ja się pytam no jak. Nigdy nie spodziewałam się niego w progu mojej
siostry domu, a co dopiero dzisiaj. Wzrokiem szukałam Monikę, ale daremnie bo
uciekła przede mną do łazienki tłumacząc się, że musi się jeszcze wyszykować, a
przy małej się nie wyrobiła. Dzisiaj jej odpuszczę ze względu na chrzciny
małej, ale jutro z nią porozmawiam i to nie będzie przynajmniej z mojej strony
przyjemna rozmowa.
Jagoda była zdziwiona moim przyjazdem. Czyżby Monika nic
jej nie powiedziała? Dziwnie się z tym czuję. Mam tylko nadzieję, że przez te
nasze niedomówienia nie zepsujemy całej tej uroczystości.
Chrzest małej Martynki przebiegał bez komplikacji, nawet
nie płakała jak ksiądz polewał jej główkę wodą święconą i olejkami. Zuch
dziewczyna to akurat ma po cioci bo mama darła się na cały kościół jakby ją
ktoś katował. Z Bartkiem oprócz zwykłego cześć nie zamieniliśmy nawet jednego
zdania. Potrzebuję tej rozmowy, ale jakoś nie potrafię zacząć. Jak mam to
powiedzieć. Bartuś moje słoneczko powiedz mi co się wtedy wydarzyło w Sopocie.
Nie to nie dla mnie. W oddali widziałam chłopaków i swoim oczom nie wierzyłam
jak Stefan pozwolił im opuścić trening i przyjechać do nas do Łodzi. Tylko
niech później nie marudzą, że muszą jeszcze więcej ćwiczyć przeze mnie bo jak
się wybiorę do Spały to im wszystkim bez wyjątku do tyłków nakopie.
Tak jak się spodziewałem chłopaki nie byli by sobą jakby
nie przyjechali jednak ta zgraja dla naszego dobra nie została zaproszona do
domu gdzie była planowana dalsza uroczystość. Karol z Andrzejem byli
zawiedzieni bo myśleli, że chociaż się najedzą za darmo, ale nici z tego.
Jednak swoje pięć minut mieli. Oczywiście Krzysiu nie był by sobą jakby tego
wydarzenia nie kamerował i po raz pierwszy się na niego nie obrażam, że latała
jak nawiedzony bo chociaż się na coś przydał, a mała będzie miała pamiątkę bo
filmik jak nie ja to Jagoda od niego wymusi.
Trochę już miałam dość tego całego przekrzykiwania się
podczas obiadu. Może to ja wezmę Martynkę na rączki, o zobacz jak się ładnie
uśmiechnęła zrobiłeś jej zdjęcie, Jagódka jak ładnie ci do twarzy z małym
dzieciątkiem powinnaś się postarać o swoje. Moje uszy nie mogą już tego
wytrzymać. Wyszłam na ogródek zaczerpnąć świeżego powietrza, ale nie długo było
mi samej siedzieć.
-Zmarzniesz. – zobaczyłam jak na moich ramionach już leży
jego marynarka.
-Nie przesadzaj lepiej ty ją weź bo jak się rozchorujesz
przed Mistrzostwami to mnie Stefan zamorduje, że ci pozwoliłam chodzić w samej
koszuli.
-O Stefana się nie martw nic mi nie będzie.
-Jakoś nie jestem tego pewna.
-Gwarantuję ci, że nic mi nie będzie zresztą nie mamy
wyjściowej szóstki i tylko nią gramy tylko mamy całą drużynę, która ma bardzo
dobrych zmienników. Dziękuję, że nie wybuchłaś złością jak zobaczyłaś mnie w
drzwiach, ale ja nie wiedziałem, że Monika nic ci nie powiedziała.
-Z Moniką to ja jutro porozmawiam bo dzisiaj przy gościach
nie będę jej robiła scen. Najważniejsze, że nie trzeba było kruszynkę nosić po
kościele przez całą mszę bo nie wiem czy byśmy dali radę taki pulpecik się z
niej zrobił.
-Wiem, że nie czujesz się komfortowo. Trochę pobędę
jeszcze żeby nie zbierać się od razu i nie robić nikomu przykrości.
-Co ty mówisz, zostań tu, że pomiędzy nami jest tak jak
jest to nie oznacza, że Martyna ma na tym cierpieć. Jak będziesz mógł
przyjechać na urodziny to też dasz prezent i pójdziesz sobie, nawet chwili nie
spędzisz z małą. Ty lepiej mów co jest w tym drugim pudle bo Karol mi
powiedział, że to od nich i już się boję co to może tam być.
-Trochę gadżetów, śpioszków, bluzeczek, chyba dwie pary
butów i wiele innych, ale pamiętasz, że z moją pamięcią było zawsze coś nie tak
i nie pamiętam co tam jeszcze wrzucili.
-Wiesz bo ja chciałem cię przeprosic.
-Bartek nie ma za co. Było minęło czasu nie cofniemy.
-Ja się głupio z tym czuję. Wiem zawaliłem i to na całej
linii.
-Nie martw się o to. Jest dobrze.
Po kilka minutach spędzonych razem zastanawiałam się nie
spytać się o to co się stało w Sopocie. Jak już zaczęłam się do Bartka odżywać
to może powinnam spróbować.
-Bartek bo ja chciałam się ci o coś spytać. Tylko jak nie
chcesz to nie musisz nic mówić ja to rozumiem.
-Sopot?
-Tak.
-Od czego by tu zacząć.
Pamiętasz jak dziwnie się zachowywałaś gdy przyszedłem z
lodami, na początku nie wiedziałem o co chodzi, ale gdy zobaczyłem Natalię
wiedziałem, że ten nasz wyjazd nie był dobrym pomysłem, lepiej by było jakbyśmy
pojechali do Wrocławia. Przypuszczałem, że twoja zmiana nie była bez powodu, a
gdy się spotkaliśmy na plaży to wiedziałem, że coś się stanie. No i się
zaczęło. Dostałem jeden sms od niej, później następne, aż ja idiota pomyślałem
sobie, że zaciągnę ją do pokoju pod pretekstem mile spędzonego czasu, tylko nie
wiedziałem, że ona rzuci się na mnie nie dając mi dojść do słowa. Wtedy z
łazienki wyszłaś ty. Nie dałaś mi dojść do słowa tylko wybiegłaś z hotelu nie
patrząc przed siebie. Wiem, że możesz mi nie wierzyć więc zostawiłem wszystkie
smsy od Natalii żeby pokazać ci, że tylko na tobie mi zależy.
Nie wiedziałam co mam powiedzieć, po raz pierwszy zabrakło
mi słów, w życiu się takiego czegoś nie spodziewała. Nie chciałam widzieć smsów
od plastikowej dziuni. Wierzyłam Bartkowi bo na tym polega zaufanie w związku.
Dać mu szansę czy nie. Boję się potwornie się boję.
-Przytul mnie.
-Wiesz, że nigdy nie dam cię skrzywdzić.
-Wiem, ale strasznie się boję, że Natalia znowu namiesza.
-Już nie namiesza, wszystko załatwiłem. Wiesz, że dla ciebie
zrezygnowałem z gdy w Lube. Chcę być blisko ciebie.
-Ale jak? Przecież kontrakt jeszcze miałeś ważny. Gdzie
teraz będziesz grał.
-W Skrze, powracam na stare śmieci. Ważne żeby być blisko
ciebie.
-Wiesz, że jestem teraz na ciebie zła, przecież tam miałeś
o wiele lepszy kontrakt. Jeszcze ten rok byśmy się przemęczyli.
-I jeszcze bardziej się od siebie odsunęli. Nie ważne są
dla mnie pieniądze, piękne widoki za oknem, ważna jesteś ty.
-Miłość zwycięży wszystko.
-Tylko mam do ciebie jeszcze jedną złą wiadomość.
-Błagam cię co znowu sobie wymyśliłeś.
-Załatwiłem ci pracę na pół etatu w Skrze.
-Ale jak to. Wiesz, że nie chcę dostać się do pracy po
znajomościach.
-Poprosiłem prezesa Lube żeby napisał to jak przebiegała
twoja wymiana studencka i czego się tam nauczyłaś, a ze względu na to, że plus
liga się powiększa klub potrzebował fizjoterapeutę na pół etatu, a ty najlepiej
się do tego nadajesz, zresztą sama o tym doskonale wiesz.
-Dziękuję.
-Nie ma za co. To teraz już oficjalnie mogę powiedzieć, że
znowu jesteśmy razem. – kiwnęłam twierdząco głową.
-Kocham cię.
-Ja jeszcze mocniej. Tęskniłam za tobą mój wielkoludzie. Tylko, że moja
głupota nie pozwoliła mi z tobą porozmawiać.
Dobrze, że wynaleźli takie coś jak automatyczna publikacja bo dzisiaj nie dałabym nic wstawić, ale nie martwcie się by był gdzieś około 22. Jeżeli były jakieś błędy, powtórzenia itp. z góry przepraszam nie miałam w ogóle czasu go spokojnie przeczytać po napisaniu bo albo gdzieś mnie wołano, a to do mnie mówiono.
Jakie odczucia po "Drużynie"? Znając mnie będę stękać, że był za krótki.
Co sądzicie o piosence Margaret na mistrzostwa? Ja nie lubię tej wokalistki i nie będę się wypowiadać na ten temat bo mogę być nieobiektywna. Jedyny minus dlaczego ona zaśpiewała część po angielsku ja się pytam. Zabieramy słownik i próbujemy sobie tłumaczyć tekst, pewnie z mizernym skutkiem. Dlaczego ja nie mogę mieć dobrej pamięci do języków obcych?
Nie rozpisuję się bo nie mam czasu, idę przygotowywać następne argumenty żeby nie założyć CP przed siatkarskim mundialem. Tylko, że już wszystko wychodzi na to, że już jutro albo najpóźniej w przyszłym tygodniu na komodzie będzie stał dekoder z czego nie jestem zadowolona bo wyjdzie na to, że będę ich dorabiała, a tego nie chce.
Pewnie gdy to czytacie siedzę w bardzo nie wygodnym krześle w kinie, mam nadzieję tylko, że klima będzie dobrze działała bo nie wytrzymam tam więcej niż 5 minut, a do tego mądre dziecko wybrało sobie miejsce w 1 rzędzie od góry i zanim zejdę na dól to drugie 5 minut mi zajmie.
Dziękuję za ponad 5000 wyświetleń w życiu bym się tego nie spodziewała.
Ściskam was bardzo ;* Do zobaczenia w poniedziałek!
***
Przepraszam za te discopolowe coś na górze. Tak jakoś przypomniał mi się weselny klimat. Dobrze, że czasem nie wynalazłam coś trochę pasującego od "Jesteś szalona" ;> Dobrze, że wynaleźli takie coś jak automatyczna publikacja bo dzisiaj nie dałabym nic wstawić, ale nie martwcie się by był gdzieś około 22. Jeżeli były jakieś błędy, powtórzenia itp. z góry przepraszam nie miałam w ogóle czasu go spokojnie przeczytać po napisaniu bo albo gdzieś mnie wołano, a to do mnie mówiono.
Jakie odczucia po "Drużynie"? Znając mnie będę stękać, że był za krótki.
Co sądzicie o piosence Margaret na mistrzostwa? Ja nie lubię tej wokalistki i nie będę się wypowiadać na ten temat bo mogę być nieobiektywna. Jedyny minus dlaczego ona zaśpiewała część po angielsku ja się pytam. Zabieramy słownik i próbujemy sobie tłumaczyć tekst, pewnie z mizernym skutkiem. Dlaczego ja nie mogę mieć dobrej pamięci do języków obcych?
Nie rozpisuję się bo nie mam czasu, idę przygotowywać następne argumenty żeby nie założyć CP przed siatkarskim mundialem. Tylko, że już wszystko wychodzi na to, że już jutro albo najpóźniej w przyszłym tygodniu na komodzie będzie stał dekoder z czego nie jestem zadowolona bo wyjdzie na to, że będę ich dorabiała, a tego nie chce.
Pewnie gdy to czytacie siedzę w bardzo nie wygodnym krześle w kinie, mam nadzieję tylko, że klima będzie dobrze działała bo nie wytrzymam tam więcej niż 5 minut, a do tego mądre dziecko wybrało sobie miejsce w 1 rzędzie od góry i zanim zejdę na dól to drugie 5 minut mi zajmie.
Dziękuję za ponad 5000 wyświetleń w życiu bym się tego nie spodziewała.
Ściskam was bardzo ;* Do zobaczenia w poniedziałek!
Subskrybuj:
Posty (Atom)