2014/10/06

Epilog


Jestem kochającą żoną, szczęśliwą matką kilkumiesięcznej Karoliny. Mała rośnie jak na drożdżach. Za tatusiem. Dla Skrzatów jest oczkiem w głowie i gdy tylko mają chwilę wolnego chętnie przychodzą do małej, jednak nie zawsze jej się to podoba. Karola tak sobie owinęła wokół palca, że głowa mała. Czasami mam ochotę krzyknąć na Kłosa żeby jej nie nosił i nie wymyślał przeróżnych zabaw bo później nie dam sobie z nią rady, ale gdy widzę ten widok to już się rozczulam i szybko moja złość mija. Bartek jak na przykładowego męża przystało wszystko bierze w swoje ręce, a bywają dni takie, że nawet nie mam kiedy wyjść do sklepu to najpotrzebniejsze rzeczy do zrobienia obiadu. Cieszę się, że mam takiego cudownego męża. Wiem, że niekiedy jest to dla niego trudne, ale się stara. Pamiętam jak Bartek jechał do szpitala gdy wszystko się zaczęło, obiecywał, że zostanie ze mną dopóki maluszek nie będzie na świecie, po kilku minutach nie wytrzymał i odleciał, a jak tylko się ocknął to został wyprowadzony z sali porodowej. Chciał jeszcze raz spróbować i wejść na salę, ale Panie nie pozwoliły mu na to bo nie wytrzymał by tam nawet minuty. Był blady jak ściana. Bardzo źle się czułam, że Bartek nie jest z nami, w najlepszym momencie mojego życia, ale przecież na siłę go nie zmuszę jeśli znowu miałby stracić przytomność. Później były gratulacje i radość wszystkich. Bardzo to było miłe. Nawet jako prezent dostaliśmy śpioszki Legii Warszawa. Tak Karol z Andrzejem mogli takie coś wymyślić jak to na prawdziwych kibiców przystało. Na szczęście Karola szybko rosła i zdążyłam jej je tylko raz założyć. Wiem jaki był zły jak wzięłam małą na pierwszy mecz Skrzatów, pamiętam jakby było to dziś. Z Karolem było wszystko uzgodnione, o której i gdzie ma zaparkować swoją „księżniczkę” tak żeby Bartek nic się nie domyślił. Ostatni mecz finałowy z Jastrzębskim Węglem. Na szczęście wygrany przez nas. Bartek został MVP całego spotkania jak i finałów. Był dumny z siebie, a medal powiesił po raz pierwszy na szyi maluszka. Pamiętam jak się wzruszyłam na ten widok. Jednak z naszej trójki to i tak Karolinka była najbardziej zadowolona bo przecież była noszona przez wszystkich, nawet przez prezesa Skry, cały zarząd i nawet przez Mirka Solarę. Tego Pana o czułości do naszego dzieciątka bym nie podejrzewała. Czasami nie rozumiem tego naszego dziecka, niczego się nie boi, do wszystkich lgnie.
Pierwsze urodziny Karoliny. Pełno rodziny, szczęśliwi dziadkowie. Tort specjalnie zrobiony przez mamę bo przecież wnusia nie może jeść tego z cukierni z pełnoma konserwantami. Wszystko odbyło się w przyjaznej atmosferze do póki nie telefon Bartka. Był zły, cholernie zły, ale starał się tego nie okazywać. Wiedziałam, że te wszystkie telefony, które odbierał od kilku dni mówiły o zmianie klubu. Z Bartkiem stwierdziliśmy, że do końca kariery sportowej zostanie w Bełchatowie gdzie się budujemy, jednak jego Manager nie potrafi przyjąć do siebie tej decyzji i co chwilę wydzwania do Bartka z nowymi klubowymi ofertami, a to z Rosji, Włoch, Turcji, Francji. Bo przecież pieniądze są najważniejsze, ale nie dla nas. Nie potrafi zrozumieć, że teraz naszym miejscem na ziemi jest Bełchatów. Często rozmyślamy żeby kopnąć go i zrezygnować z jego usług bo to co robi jest denerwujące. Teraz gdy na świecie jest już Karola musimy inaczej patrzeć na świat. My możemy przeprowadzać się co sezon do innego miasta czy kraju, ale musimy się liczyć z małą. Jeśli chcieliśmy być kochającą się rodziną to musimy się liczyć z niektórymi decyzjami jakie podejmujemy w życiu.
Po kilkunastu miesiącach wreszcie wracam do pracy. Już nie mogłam się tego doczekać. Dziadkowie nie są zadowoleni, że Karolina przebywa z nianią, ale staram się by była z nią jak najmniej. W weekendy przebywa z nimi na zmianę chyba, że mogę ją ze sobą zabrać. Zabieram ją to na trening, a to na siłownie, z czego jest mega zadowolona bo może pośmiać się z tatusia jaki jest niezdara, a jak już ktoś jej poda piłkę to jest już wniebowzięta. Lata za nią by po chwili nie mając już siły leży na parkiecie sali. Pamiętam jak zaczęła przytulać się do lustra, a chłopacy nie byli by sobą jakby jej nie dali szminki, którą nawet nie wiem skąd wytrzasnęli, a ja na drugi dzień dostałam ścierkę od ukochanej Pani sprzątaczki i musiałam to wszystko myć, a już zaschniętą szminkę trudno zmyć, później gdy tylko opróżniłam moją torbę to już dokładnie wiedziałam skąd ją wzięli. Zostawić z zasięgu wzroku swoją torebkę na kilka sekund, a Skrzaty ci ją całą przetrzepią. Dobrze, że chociaż za perfumy się nie zabrali. Były różne sytuacje.
Trochę czasu minęło, jestem szczęśliwą żoną, matką, za kilka tygodni przyjdzie na świat nasze następne szczęście. Karolina ma już prawie cztery latka, chodzi do przedszkola, a ja jestem w siódmym miesiącu ciąży. Bartek jest wniebowzięty. Jeszcze bardziej wczuwa się w rolę ojca. Karolina stara się nie być o to zazdrosna, ale jak to z dziećmi oni zawsze wiedzą lepiej. Robi tak żeby być na każdym badaniu, nawet specjalnie zwalnia się z treningu lub na niego później przychodzi. Nie wiem dlaczego ma takie fory u trenera jednak bardzo się z tego cieszę. Obiecał mi, że tym razem się nie wyłamie i dotrwa do końca jednak nigdy nie mów nigdy i tym razem mu się uda czego bardzo bym tego chciała.
-Bartek chciałabym ci coś powiedzieć.
-Błagam cię tylko nie mów, że to już bo termin masz dopiero za dwa miesiące. Tak skarbie, ale ja też mam ci coś do powiedzenia.
-Nie spokojnie, nie denerwuj się maluszek jeszcze nie chce być na świecie, wszystko w porządku. To może ty zacznij. – nalegałam
-Jesteś dla mnie wszystkim. Kocham cię! Kocham was! Kocham całą naszą czwórkę! – składa bardzo delikatny pocałunek na moich ustach głaszcząc swoją dłonią już pokaźny brzuszek.
-Wiesz bo ja. – mała się przebudziła i przyszła do nas do sypialni.
-Mamo, tato nie mogę spać.
-Wskakuj skarbie, ale ty masz zimne nóżki, a gdzie ty masz kapcie. – malutka przytula się do Bartka i pomału zasypia.
-Słucham.
-Chciałam ci to samo powiedzieć. Jesteś dla mnie wszystkim. Właściwie jesteście dla mnie wszystkim. Kocham was najbardziej na świecie! – schylam się do małej i całuję ją w policzek.

***
Coś się kończy coś się zaczyna. Serdecznie zapraszam od 31 października na nową prawdopodobnie ostatnią historię. 
Ciężko się z wami rozstawać, ale taka jest kolej rzeczy. Miałam w planach wypisać sobie za co wam chcę podziękować, ale jak zwykle zapomniałam więc jadę na tzw. spontana.
-Dziękuję, za każdy komentarz! (nie wiedziałam, że będzie ich aż tyle)
-Dziękuję, za każde wyświetlenie! (prawie 9800! jestem w szoku)
-Dziękuję za pytania na asku kiedy doda się rozdział!
-Miałam jeszcze za coś podziękować, ale zapomniałam.
-Dziękuję! Dziękuję! Dziękuję!
Ściskam! 
Jagoda ;)