2014/08/25

Rozdział 14

Wszystko dobrze się układa, wiadomo jak w innych związkach zdarzają się dni lepsze jak i gorsze. Nie powiem, że przez ten cały czas nie obyło się bez kłótni bo w każdym związku jest to normalne, i jest pięknie i kolorowo. Nie zgadniecie o co ostatnio Bartuś się ze mną pokłócił, a raczej przez kogo.
Święta, czas inny niż zawsze, magiczny. Siedzimy przy jednym stole z rodziną Kurków, składamy sobie nawzajem życzenia wszystko układa się tak jak w życiu bym sobie nie przypuszczała. Mimo, że byłam na początku zła na Bartka, że zgodził się spędzić z rodzicami święta bez porozmawiania na ten temat ze mną cieszyłam się, że nasze pierwsze święta spędzimy razem, spędzę u  boku mężczyzny mojego życia. Po kolacji usiedliśmy razem z Kubą i rodzicami Bartka w salonie, wtedy nie przypuszczałam, że ta rozmowa będzie tak przebiegać.
-Jagódko Bartek coś kiedyś wspominał jak dobrze pamiętam, że twoja siostra urodziła w czerwcu dziecko. Masz może jakieś zdjęcia kruszynki, chętnie bym je zobaczyła. – niechętnie pokazałam jej zdjęcia z mojego telefonu ponieważ już w tym momencie wiedziałam o czym będzie dalsza część rozmowy.
-Popatrz jaka ona jest piękna. Jaka ona jest duża – zachwycała się mama Bartka na widok Martynki przy okazji wołając swojego męża oraz młodszego syna do zobaczenia wszystkich zdjęć.
-Jak ja bardzo chciałabym mieć taką wnuczkę. Jeździłabym z nią w wózku po parku, pomagałabym ci przy niej jak tylko zdrowie by mi dopisało. Takie maleństwo to skarb i zcala związek na całe życie. – już miałam jej oznajmić, że w najbliższym czasie się na to nie zanosi, najwcześniej zaraz po studiach, jednak Bartek wyprzedził mnie i nie dopuścił mnie do słowa.
-Wiesz mamo bo my nie wiemy jak wam to powiedzieć. – modliłam się do Boga żeby ukochany powiedział prawdę rodzicom jednak znając Bartusia może to się nie stać. Nie chcieliśmy wam wcześniej, ale staramy się o potomka. – powiedział na jednym oddech teraz to już przesadził, jakbym mogła to bym zabiła go wzrokiem, a najlepiej to poćwiartowała i wywiozła jego zwłoki do lasu, co on sobie myśli, że może ze mnie głupią zrobić przed swoimi rodzicami.
-Jezu jaka ja jestem szczęśliwa. Dlaczego muszę od was wszystko wyciągać? – przytuliła mnie z czego nie byłam zadowolona jednak nie robiąc zamieszania ani przykrości odwzajemniłam jej gest.
-Wiesz mamo różnie to bywa, nie chcieliśmy zaraz rozgłaszać tej nowiny. – ty się w ogóle słyszysz, jakiej nowiny.
-Jagoda, a ty się dobrze odżywiasz, byłaś u lekarza, badałaś się. – i tego bałam się najbardziej. Bartuś naważył piwa, a Jagódka musi to wypić. Jak się ma głupiego faceta, który mówi wszystko co mu ślina na język przyniesie to takie są jego skutki. Niech tylko przyjedziemy do domu to ja już mu wybije dzieci z głowy.
-Tak wszystko jest w porządku. Jem dużo warzyw, zażywam witamy tylko musimy trochę poczekać. – kłamałam, a jakie miałam wyjście. Kłócenie się z Bartkiem przy przyszłych teściach raczej nie wypadało.
-Ale na pewno, nie oszukujesz mnie. – upewniała się jakby mi nie wierzyła, a może ja nie jestem dobrą aktorką.
-Dlaczego miałabym panią oszukiwać. Naprawdę nie ma co się na zapas martwić. Spokojnie naprawdę wszystko jest jak w najlepszym porządku. – uśmiechnęłam się chociaż nie było mi radośnie.
-Już ta godzina tak się zasiedzieliśmy, że nie zdążymy na pasterkę. – wreszcie skończą te wszystkie kłamstwa.
-Jagoda ty chcesz tak iść do kościoła, proszę ubierz się cieplej bo jeszcze nam zamarzniesz, ja to robię dla ciebie z dobrego serca. Nie gniewaj się na mnie. – tego najbardziej się obawiałam, a najbardziej boję się tego, że będzie wydzwaniała do mnie i co chwilę mnie kontrolowała jak jestem ubrana.
-Dobrze. – powiedziałam krótko bo nie miałam nawet ochoty brnąć w tej głupiej sytuacji, przed którą postawił mnie ukochany.

Pasterka minęła nam w dobrych nastrojach, Kuba przez całą drogę próbował rozśmieszać Jagodę jednak ona twierdziła, że się nie wyspała i nie jest taka skora do żartów, jednak jutro razem coś wykombinują. Widziałem, że przesadziłem z tym wszystkim, ale co ja mogłem na to poradzić. Wysłuchiwać od mamy, że już mam swoje lata, a ojciec już w moim wieku był już tatą, to nie było dla mnie. Chciałem to wszystko naprawić, jednak wiem, że to nie będzie takie proste.
Gdy wróciłem z łazienki do pokoju nie było w nim Jagody na początku myślałem, że poszła do kuchni się czegoś napić przed zaśnięciem, ale przecież przez trzydzieści minut nawet coś ciepłego można wypić i zdążyłaby już przyjść. Schodami zeszedłem na dół, a na kanapie kręcił się Jagoda, ten widok mnie zamurował, jeżeli się obraziła to przecież ja bym poszedł spać na ten niewygodnej kanapie, zresztą bądźmy szczerzy to ja przesadziłem. Podeszłem do niej chwyciłem za kołdrę i wziąłem ją na ręce. Nic nie mówiła tylko chwyciła mnie tak żeby nie spadła. Gdy położyłem ją na łóżko rozłożyła się na całym i nawet jakbym chciała to i tak nie dał bym rady tam wejść, pokazała mi drzwi i nawet nie odezwała się do mnie ani słowem. Tym razem to ja wylądowałem na kanapie, za głupotę trzeba płacić. Mija czwarta na zegarku, a ja się wiercę i wiercę. Idę na górę do mojego dawnego pokoju, rozkładam się na podłodze, widzę, że Jagoda udaję, że śpi jednak nie odzywam się do niej bo boje się, że jeszcze wybuchnie agresją i będzie miała rację. Zachowałem się jak ostatni głupiec, bałem się reakcji mamy jak się dowie, że nie wcześniej jak za dwa, a nawet trzy lata zostanie babcią. Po chwili słyszę jak szlocha w poduszkę z sekundy na sekundę coraz bardziej. Podchodzę do niej i instynktownie przytulam ją do siebie kołysając na boki. Coś w niej pękło, zaczęła do mnie mówić.
-Jestem zła na ciebie, jak mogłeś tak powiedzieć, przecież już rozmawialiśmy na ten temat, skończę studia, ślub, a dopiero później pociechy.
-Przepraszam, ale wiesz jaka jest mama. Bałem się, że znowu będzie porównywać mnie do ojca, wyliczać ile mam lat, że już powinienem się ustatkować i zachowywać się jak dorosły człowiek. Wiem nawaliłem na całej linii, nie liczyłem się z twoim zdaniem, nie liczyłem się z tym co wcześniej ustaliliśmy. Proszę cię nie gniewaj się na mnie. Naprawdę tego nie chciałem to tak po prostu wyszło.
-Po prostu tak wyszło czy ty się człowieku słyszysz, ale jak będzie wydzwaniała i nas sprawdzała, a bardziej mnie sprawdzała. Jeszcze będzie chciała ze mną iść do ginekologa albo będzie wyliczała nam w kalendarzu dni, w których możemy się kochać, przecież seks musi być najważniejszy dla nas, a nie, że w tych i tych dniach o tej i o tej godzinie mamy iść ze sobą do łóżka bo jest największa szansa na moją ciążę i jeszcze będzie nas sprawdzała czy aby na pewno robimy wszystko tak żeby w końcu doczekała się wnuczki. O imionach do pociech, koloru ścian w pokoju czy nawet wózka nawet nie wspominam bo nawet nie mam zamiaru się denerwować. Bartek ja tego długo tego nie wytrzymam i jeszcze się przez nią rozstaniemy, a tego nie chcę bo bardzo cię kocham. Jeszcze nikogo tak bardzo nie kochałam. Przy tobie czuję się bezpieczna.
-Damy radę, musimy przecież przez innego gorsze rzeczy przechodziliśmy i daliśmy radę to dlaczego teraz nie mamy dać. Ta sytuacja jest dla nas błahostką. Pamiętaj, że zawsze będę przy tobie nawet jeśli komuś nie będzie się to podobało.
-Ja się boję. Ja się cholernie tego boję szczególnie po tym co zrobiła nam Natalia. Wiesz jak oboje cierpieliśmy po tym co się wtedy stało. Pamiętasz jak bardzo długo się zastanawiałam czy dam ci drugą szansę, a jeśli tak to czy nie będę tego żałowała. Widziałeś ile nas to kosztowało.
-Przysięgam ci, że jeśli mama będzie nas nachodziła, wydzwaniała, próbowała wywrócić nasze życie do góry nogami czy robiła równie głupie rzeczy to, że ustawię ją do pionu i nie pozwolę jej się wtrącać w nasze życie. Mamy je przeżyć tak jak sami sobie zaplanowaliśmy, a nie jak ona nam zaplanuje.
-Kochanie ja ci naprawdę wierzę, ale wiesz, że nie zawsze tak jest, że mamy to czego sobie zażyczymy.
-Zawsze musisz być tą pesymistką. Uśmiechnij się do mnie tak jak bardzo lubię, przytul się i pójdźmy już spać bo piąta dochodzi, a znając moją familię to będziemy mieli pobudkę najpóźniej około dziewiątej.
-Kocham cię. Dobranoc.
-Ja ciebie jeszcze bardziej i nie pozwolę nikomu żeby cię skrzywdził. Śpij dobrze.

Święta minęły nam w miłej atmosferze jednak ze względu na Ligę już w pierwszy dzień świąt musieliśmy wracać do Łodzi. Z jednej strony bardzo się cieszyłam, że wyjedziemy tam szybciej bo już pomału męczyły mnie pytania mamy ukochanego, a z drugiej bardzo chciałam tam zostać bo naprawdę tata Bartka jak i Kuba są naprawdę wspaniałymi ludźmi.
Sylwester już jutro, a ja stoję przed szafą i myślę co by ubrać na imprezę. Bartek śmieje się ze mnie, że mam więcej sukienek niż on garniturów, a i tak nie mam w co się ubrać. Ta jest za bardzo wyzywająca, ta się nie nadaje, w tą się nie w mieszczę, ta jest za duża. Dlaczego my musimy mieć takie problemy. Faceci mają o wiele łatwiej ubiorą się w garnitur, do tego jakaś koszula ewentualnie krawat i są gotowi do wyjścia, a my musimy siedzieć dwie godziny przed lustrem żeby wyglądać w miarę przyzwoicie, niby to zwykła kameralna impreza, ale przy ludziach jakoś trzeba wyglądać.

Na sylwester zostaliśmy zaproszeni do Winiara. Jagoda już od naszego przyjazdu z Wrocławia cały czas szuka w szafie kreacji, która by się nie nadawała na imprezę, a ja już pomału się z niej nabijam z czego nie do końca jest zadowolona, nawet mówiła, że jeśli się nie uspokoję to będę z nią musiał latać po galerii szukając sukienki z czego ja nie jestem zadowolony. Wolałem więc odpuścić. Czasami się zastanawiam czy to ta Jagoda którą poznałem.
Jeszcze sprawdzamy czy wszystko jest powyłączane, zamykamy mieszkanie jeszcze raz sprawdzając czy czasem nie zostaną otwarte i udajemy się do samochodu. Do bagażnika wkładamy nasz ekwipunek, ruszamy do Bełchatowa. 

Impreza się rozkręca, nikt już nie jest trzeźwy, a nawet przy niektórych zastanawiam się jak w ogóle wejdą do taksówki. Bartek jak prosiłam go w domu nie pije dużo, wręcz mogę powiedzieć, że ja więcej od niego wypiłam. Nie chcę żeby jutro poszedł na trening skacowany bo wiem, że trener jest bezwzględny i nie uszło by mu to na sucho. Wychodzimy na taras czekając na słowa: pięć, cztery, trzy, dwa, jeden... Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku.

Pięć, cztery, trzy, dwa, jeden. Kochanie wszystkiego najlepszego w Nowym Roku, żeby był jeszcze lepszy niż poprzedni, żeby pomiędzy nami było wszystko w porządku, a nasze kłótnie polegały tylko na tym dlaczego nie chcesz mi zrobić mojego ukochanego żurku albo bigosu. Kocham cię jak nigdy nie kochałem żadnej innej. Nasze usta połączyły się w długim pocałunku, słyszałem bicie jej serca. Wiedziałem, że to jest kobieta, z którą chcę spędzić resztę swojego życia. Z wszystkimi imprezowiczami udaliśmy się do domu. Wiedziałem, że to jest najlepszy moment, że już powinienem zrobić to we święta, ale po tej sytuacji z mamą jakoś nie mogłem się przełamać.
Proszę wszystkich o uwagę. Wiecie, że z Jagodą jesteśmy już od kilku miesięcy razem, okazała się inna osobą od Natalii, nie zależy jej na moich pieniądzach w banku, była zła, że zerwałem kontrakt z Lube i do niej powróciłem do Bełchatowa zamiast rozwijać się w jednym z najlepszych klubów na świecie, że po tym wszystkim co się stało w Sopocie wybaczyła mi i powróciła do mnie nie zwracając uwagę na to wszystko co się stało, pokochała mnie takiego jakim jestem, normalnym człowiekiem, a nie gwiazdą sportu. Jest najważniejszą osobą, którą mogłem spotkać w swoim życiu. Jagodo czy wyjdziesz za mnie? Czekałem na słowo tak.

Jagodo czy wyjdziesz za mnie? Te słowa dudniały mi w uszach, byłam taka szczęśliwa, że nawet nie wiem co się dzieje wokół mnie. Tak Bartek zostanę twoją żoną nawet jeśli będę tego żałowała. Nasze usta połączyły się w pocałunek, wszyscy bili nam brawo, a mnie nawet to nie interesowało. Byłam najszczęśliwszą osobą na świecie, a przy sobie miałam osobę, która bardzo kocham więc czego chcieć więcej. Już po chwili na moim palcu błyszczał srebrny pierścionek z małym diamentem.

***
Tak jak zapowiadałam opowiadania nabiera tempa. Przeskoki czasowe będą się zdarzały częściej więc bądźcie na to przygotowane. Jakby coś to ostrzegałam ;) 
Następny prawdopodobnie zostanie dodany PONIEDZIAŁEK tak jak przewiduje tradycja, jeżeli coś by się zmieniło będzie EDIT pod tym postem, jednak postaram się napisać nowy rozdział, ale nie obiecuję (doba ma za mało godzin). 
Czy czasem jest za słodko czy tylko mi się tak wydaje :> Tak wiem, że pewnie ostatnia romantyczna scena się wam podoba, mi również. Niech się pobiorą w pięknej kapliczce i niech żyją długo i szczęśliwie! Chyba mi się pogorszyło i muszę udać się po psychiatry :D Lecę odpoczywać po całodniowym rozdawaniu ulotek i przywieszaniu ich na słupach ;) W końcu żadna praca nie hańbi, a i tak dostałam się do niej po znajomościach. 
W Brazylii wszystko się może zdarzyć, ale żeby nie chronić pucharu przed kradzieżą tego to ja nie rozumiem. Mam tylko nadzieję, że zdążą zrobić kopię do finału na MŚ bo to dopiero będzie wstyd. 
Ściskam ;*

EDIT: Niestety jutro nie zostanie dodany nowy rozdział. Kiedy? Postaram się w tygodniu, a najpóźniej w poniedziałek! Przepraszam was bardzo mocno. 

2014/08/18

Rozdział 13

Co u nas? Bartek dalej jest na zgrupowaniu, a ja siedzę u Moniki pomagając jej przy kruszynce. Tęsknię za nim, najchętniej to bym pojechała do tych lasów Spalskich i go stamtąd zabrała. Dzisiaj oglądamy ostatni mecz chłopaków w Memoriale. Z Bułgarami przegraliśmy w tie-breaku, a Rosjanie „zlali” nas trzy do zera i to naprawdę bolało. Długo rozmawiałam z Bartkiem na ten temat, był zły, że zamiast na boisku siedział, a właściwie stał w kwadracie dla rezerwowych. Nic jeszcze nie wiadomo co do czternastki na Mistrzostwa więc nie jestem tak jak Kurek spokojna o jego miejsce w kadrze. Boże jakbym chciała żeby Bartek w niej był, a najlepiej jakby był w meczowej szóstce, jednak nic nie ma za darmo, musi pokazywać się na treningach nie sto, ale dwieście procent swoich możliwości. Chińczyk jest niewygodnym przeciwnikiem, ale chociaż zagramy, z którymś z azjatyckich zespołów. Bym chciała żeby wygrali szybkie trzy sety na swoją korzyść i do domu.
Jutro chyba nie będę mogła mówić, ale jak się dopinguje najważniejszego mężczyznę swojego życia jak i jego drużynę to tak się może wydarzyć. Wygrywamy z Chińczykami chociaż nie było tak łatwo. Ten pierwszy set powinien być wygrany dla naszych jednak sędzia pokazał co innego, nie mam zielonego pojęcia gdzie on widział blok, a najgorsze, że Stefan nie mógł już wziąć challenge więc Chińczycy po ostatnim gwizdku sędziego mogli się cieszyć z wygranej partii. Nie wiem z czego bierze się ta niemoc, z ciężkiego treningu, siłowni, ale jak na dzisiejszą chwilę nie napawa to optymizmem, a Mistrzostwa Świata u nas w Polsce są tuż tuż.

Nie idzie nam. Za dwa tygodnie mecz na narodowym z Serbami, a nasza forma daleko w lesie. Bułgarzy to Bułgarzy raz my wygrywamy, raz oni, Rosjanie zawsze byli silni jednak myśleliśmy, że urwiemy im chociaż jednego seta, jednak wyszło jak wyszło. Chińczycy pokazali pazur i nie łatwo mam było ich pokonać. Trzecie miejsce nas nie satysfakcjonuje jednak w 2011 roku też nie wygraliśmy Memoriału, a na Mistrzostwach Europy zdobyliśmy brązowe medale.

We wcześniejszych fazach na Mistrzostwach Świata oprócz przegranej na inaugurację z Serbią wygraliśmy wszystkie mecze. Jestem z chłopaków dumna, a najważniejsze jest, że ich gra jeszcze dwa tygodnie temu na Memoriale jest o sto procent inna niż teraz. Dalsze mecze pokazują nam, że Polacy grają do ostatniej piłki, nie patrzą na wynik tylko grają swoją dobrą siatkówkę.
Jesteśmy w półfinale. Losowanie odbędzie za godzinę, a już trzymam telefon w ręce i czekam na wiadomość od Bartka z kim zagrają. Pewnie bardziej się denerwuje niż on, ale nic na to nie poradzę.
W półfinale gramy z Brazylią, niewygodny przeciwnik, ale w tym roku wygraliśmy z nimi dwa razy w Lidze Światowej i to nie najlepszym składem więc jest szansa na wygranie i teraz. Następnym rywalem będzie Bułgaria albo Rosja, jednak ja sądzę, że to będzie Rosja, a moja intuicja nigdy się nie myli.

Jesteśmy w finale. Nie potrafię w to uwierzyć, no nie potrafię. Dzwonię do Jagody, jestem taki szczęśliwy, że nawet nie wiem jaki jest dzisiaj dzień i z kim gramy w finale. Nie wiem co się ze mną dzieje. Jedyne co chciałbym żeby tutaj była razem ze mną, ale wiem, że nie mogła tutaj być.

Finał. Jadę właśnie do Katowic żeby dopingować Orzełki. Droga dłuży mi się niesamowicie dobrze, że chociaż w radiu lecą piosenki, które znam więc sobie podśpiewuję, nie wiem jakoś wydaje mi się, że szybciej lecą te kilometry.
Hymn zaśpiewany przez kibiców, bezcenne, zawsze kiedy słyszę słowa Mazurka Dąbrowskiego mam łzy w oczach i dziwnie się z tym czuję. Pierwsza akcja, pierwszy punkt, a ja już mam dosyć tego finału. Ręce mi drżą, nie mogę ich opanować, a co dopiero mogą czuć chłopaki na boisku.
Wygrywamy z Rosjanami, ja chyba śnie, obudzę się a tu szara rzeczywistość. Lecę do band reklamowych, chcę przytulić Bartka, cieszyć się wygraną z nim jednak kątem oka widzę znajomą mi postać. Tak to Natalia. Wściekła zbliżam się do niej nie zwracając uwagę na krzyczącego w moją stronę Bartka jak i żony, narzeczone, dziewczyny zawodników. Podchodzę do niej, nic nie mówię tylko z otwartej ręki dostaje cios prosto w zatapetowaną twarz. Na pewno ją bolało bo użyłam prawie całej siły, ale niech się cieszy, że z całej nie dostała bo bym jej jeszcze kości połamała i biedna trafiła by do szpitala. Pytała się dlaczego jej to zrobiłam jednak nie odpowiedziałam jej na to pytanie twierdząc, że jeśli jest osobą inteligentną sama się tego domyśli w co wątpię. To blond kudłate ma taki iloraz inteligencji, że zastanawiam się czy woda w toalecie ma większy albo mała Martynka. Na odchodne powiedziałam jej, że jak jeszcze raz zobaczę ją w pobliżu pięciu metrów od Bartka to jest ręce i nogi połamie. Widać, że się przestraszyła jednak ja nie mam zamiaru się nią przejmować, skończyły się te czasy. Bartek nie był zadowolony z mojej reakcji na widok jego byłej tlenionej dziewczyny jednak czy tego chciał czy nie musiał uszanować moją decyzję i postępowanie.

Z jednej strony jestem zły na Jagodę, a z drugiej dobrze, że Natalia od niej oberwała, już dawno jej się należało, mam tylko nadzieję, że nie pójdzie na obdukcję i ukochana nie będzie miała żadnych problemów bo tego bym sobie nie darował.

Przyszedł czas na wręczenie nagród indywidualnych. Wszyscy mówią, że Bartek zdobędzie statuetkę dla najlepszego atakującego jednak wydaje mi się, że inni atakowali z lepszą skutecznością niż Kurek. Spiker już robi hałas na sali. Publika szaleje. Zaczyna się koronacja najlepszych zawodników na świecie. Polska złoto, Rosja srebro, a brąz przypadł Brazylii. Tradycja się utrzymała Bułgarzy na nie lubianym przez nikogo czwartym miejscu i naprawdę mi jest ich szkoda.
Najlepszy blokujący: Muserski. Najlepszy rozgrywający: Zagumny. Najlepszy przyjmujący: Lucarelli. Najlepszy libero: Ignaczak. Najlepszy serwujący: Wlazły. Najlepszy punktujący: Visotto. Najlepszy atakujący: Kurek. MVP Mistrzostw Świata: Michał Winiarski.
Nie mogę uwierzyć Bartek najlepszym atakującym. Jezu jak się cieszę.
-Jestem Mistrzem Świata! – krzyczy mi do ucha Kurek, chociaż jakby normalnie powiedział to wątpię żebym coś usłyszała.
-Kochanie jestem z ciebie bardzo dumna i wybacz mi to moje niestosowne zachowanie, wiem, że nie powinnam uderzyć tej tlenionej małpy, ale to było silniejsze ode mnie. Boję się, że znowu będzie próbowała rozbić nasz związek, a tego nie chcę. – tłumaczę się jak tylko mogę.
-Cieszmy się złotym medalem, unikajmy Igły z kamerą bo za chwilę będzie próbował kręcić filmiki chyba, że Iwona wcześniej mu ją zabierze, a nie martwmy się Natalią, co się stało to się nie odstanie, jednak musze przyznać, że cela to ty niezłego masz. Chłopaki nawet się śmiali, że lepiej żebym cię nie denerwował bo na trening przyjdę z podbitym okiem albo mnie jeszcze połamiesz z czego trener nie będzie zadowolony. – uśmiechnęła się do mnie wtulając się jeszcze bardziej.
-Jak zasłużysz to też tak dostaniesz, ale dzisiaj na to się raczej nie zanosi więc możesz być spokojny.
-Dziękuję ci mój ty łaskawco.
-A teraz zbieraj się bo mam zamiar jeszcze dzisiaj nacieszyć się twoją obecnością, a musisz się jeszcze z chłopakami pożegnać.
-Czy ty myślisz o tym samym co ja.
-Kurek ty nie myślisz, a jeśli już uda ci się wytężyć mózg to tylko w głowie twojej są sceny erotyczne, a że jesteśmy w poniedziałek zaproszeni na imprezę do Krzyśka więc mamy dla siebie mało czasu.
-No co ja zrobię. Nic na to nie poradzę.
-Kocham cię ponad wszystko mój ty Erotomanie.
-Ja ciebie też głuptasie.


***
Rozdział mnie nie satysfakcjonuje. Krótki, zwięzły i szczerze nic się w nim nie dzieję. Tak wiem Kurek nie będzie grał w kadrze na Mistrzostwach, ale rozdział był już dawno napisany (czytaj wtorek) więc nie chciałam specjalnie kombinować żeby było tak jaka jest prawda. Zresztą to jest tylko opowiadanie i moja głupia wyobraźnia. Co sądzicie o grze Polaków w Memoriale, ja niestety nie mam jak go obejrzeć więc opieram się tylko na statystykach. 2 punkty Możdżonka w meczu z Chinami czy ja dobrze widzę. Pierwsza myśl: Karol już na boisko. 
Tak wiem, że nie miałam więcej pisać o blond "piękności", ale nie mogłam to tak zostawić.
Możecie się przygotować na przeskoki czasowe bo jak będę pisała takim żółwim tempem to do końca roku nie wyrobię się ze skończeniem opowiadania. 
Do zobaczenia w poniedziałek :) 
Całuję ♥

2014/08/11

Rozdział 12

„Tylko Ciebie chcę
Chce być w twoim niebie
Tylko ciebie chcę
Teraz tylko ciebie”
Exiated - Tylko ciebie chce

Trzy godziny później na świat przyszła Martynka, ważyła trzy tysiące sześćset pięćdziesiąt  gramów, mierzyła pięćdziesiąt pięć centymetrów i dostała dziesięć punktów na dziesięć byłam straszniej z niej dumna bo to moja pierwsza chrześnica. Bartek cały czas był przy mnie w czasie gdy czekaliśmy na jakieś wieści z tzw. porodówki, nie odzywaliśmy się do siebie, a jednym moim zdaniem było „Tak poproszę”. Tak bardzo chciałabym się do niego odezwać, ale nie potrafię się przełamać. Niby nie jestem teraz zła na niego wręcz przeciwnie dziękuje mu, że mnie najpierw przywiózł do domu Moniki i teraz do szpitala jednak to co się wtedy stało w Sopocie chcę zapomnieć. Niby chcę dać mu szansę, ale na moich warunkach, jednak się boję, że znowu ta blond włosa lafirynda się dowie, że Bartek ma inną dziewczynę będzie próbowała zniszczyć nasze życie. Teraz musze skupić się na pomaganiu Monice przy małej bo ona będzie sama potrzebowała pomocy, a jej ruchy też będą ograniczone bo poród to nie jest jakiś spacerek.
Chłopacy niestety nie dostali się do finału Ligi Światowej, Bartkowi znowu przyplątała się kontuzja, ja mam nowe autko bo jak później się okazało mój wcześniejszy został już dawno ze złomowany na złomowisku. Byłam zła na Bartka, ale jakoś złość mi przeszła jak zobaczyłam trochę lepszy model od tego, którego wcześniej miałam, próbowałam mu oddać pieniądze, ale się uparł, że to nie jest przekupstwo po tym co się stało nad morzem tylko już dawno z tatą ustalili, że to coś co miałam stwarzało zagrożenie nie tylko dla mnie i pasażerów, ale też i na inne samochody na drodze.
Do Bartka nadal się nie odzywam wiem, że do Francji zabrał Kubę zamiast mnie i z tego co się dowiedziałam, że nikt z tego nie był zadowolony. Karol z Krzysiem, którego poznałam osobiście po meczu we Wrocławiu dzięki Kłosowi przeżywali, że nie mają komu żarty robić i nudzą się tutaj jak mopsy bo praktycznie oprócz Andrzeja i Rafała wszyscy przyjechali z rodzinami, a chodzenie po plaży jest wyczerpujące. Ostatnio jednak się nie nudzili bo widać na insta co oni tam porabiają i bardziej zastanawiam się czy czasem nie chcieliby mnie przekupić żebym robiła im za Pamelę ze słonecznego patrolu tylko, że oni nie wiedzą, że ja nie potrafię pływać i zamiast ich ratować to oni by ratowali mnie jeżeli w porę by zauważyli że tonę. Jednak muszę im przyznać, że trochę im zazdroszczę, chciałabym mieć takie czyste morze i piękne widoki chociaż przez tydzień.
Dzień chrzcin. Jeszcze bardziej boję się niż rodzice Martynki. Chodzę po domu jak poparzona, najlepiej jakbyśmy to mieli za sobą. Jestem tak przewrażliwiona, że nawet nie interesuje mnie kto będzie drugim chrzestnym, ale przypuszczam, że tak jak wcześniej było ustalone będzie nim brat Marcina, Tomek, chociaż na samym początku miał być Bartek, ale ze względu na to, że nie jesteśmy już razem wszystko się pozmieniało i to nawet lepiej bo jeszcze mu wszystko wybaczę.

Dostałem jeden dzień wolnego i jadę na chrzciny małej Martynki. Chłopaki chętnie by się ze mną zabrali, ale przecież prawie dwadzieścia dwu metrowców tylko zepsuje tą imprezę. Już sobie wyobraziłem jak Karol zmusza malutką do selfie z nim, a później wstawi na swój fan page albo na instagram i wszyscy będą myśleli, że to jego, posypią się gratulacje, a jak na Kłosa przystało będzie się śmiał jak głupi. Zresztą nie zdziwię się, że zobaczę przy kościele tą zgraję. Od Moniki, z którą jestem w kontakcie wiem, że Jagoda kupiła kruszynce siedzenie do jedzenia więc ja z pomocą mamy kupiłem chodzik, taki piękny różowy oraz specjalny prezent od chłopaków, który przez pół godziny próbowali zapakować z mizernym skutkiem, dobrze, że się nad nimi zlitowała jakaś dziewczyna z obsługi bo nie wiem czy czasem odpuścił bym sobie danie tego prezentu.

Gdy zobaczyłam go w drzwiach z dwoma prezentami w rękach nie wiedziałam co mam powiedzieć serce biło jak oszalałe. Z jednej strony chciałam podbiec, przytulić, pocałować i powiedzieć, że bardzo tęskniłam, a z drugiej po tym co zobaczyłam nienawidzę tego człowieka. Jak można kochać i nienawidzić człowieka? Ja się pytam no jak. Nigdy nie spodziewałam się niego w progu mojej siostry domu, a co dopiero dzisiaj. Wzrokiem szukałam Monikę, ale daremnie bo uciekła przede mną do łazienki tłumacząc się, że musi się jeszcze wyszykować, a przy małej się nie wyrobiła. Dzisiaj jej odpuszczę ze względu na chrzciny małej, ale jutro z nią porozmawiam i to nie będzie przynajmniej z mojej strony przyjemna rozmowa.

Jagoda była zdziwiona moim przyjazdem. Czyżby Monika nic jej nie powiedziała? Dziwnie się z tym czuję. Mam tylko nadzieję, że przez te nasze niedomówienia nie zepsujemy całej tej uroczystości.

Chrzest małej Martynki przebiegał bez komplikacji, nawet nie płakała jak ksiądz polewał jej główkę wodą święconą i olejkami. Zuch dziewczyna to akurat ma po cioci bo mama darła się na cały kościół jakby ją ktoś katował. Z Bartkiem oprócz zwykłego cześć nie zamieniliśmy nawet jednego zdania. Potrzebuję tej rozmowy, ale jakoś nie potrafię zacząć. Jak mam to powiedzieć. Bartuś moje słoneczko powiedz mi co się wtedy wydarzyło w Sopocie. Nie to nie dla mnie. W oddali widziałam chłopaków i swoim oczom nie wierzyłam jak Stefan pozwolił im opuścić trening i przyjechać do nas do Łodzi. Tylko niech później nie marudzą, że muszą jeszcze więcej ćwiczyć przeze mnie bo jak się wybiorę do Spały to im wszystkim bez wyjątku do tyłków nakopie.

Tak jak się spodziewałem chłopaki nie byli by sobą jakby nie przyjechali jednak ta zgraja dla naszego dobra nie została zaproszona do domu gdzie była planowana dalsza uroczystość. Karol z Andrzejem byli zawiedzieni bo myśleli, że chociaż się najedzą za darmo, ale nici z tego. Jednak swoje pięć minut mieli. Oczywiście Krzysiu nie był by sobą jakby tego wydarzenia nie kamerował i po raz pierwszy się na niego nie obrażam, że latała jak nawiedzony bo chociaż się na coś przydał, a mała będzie miała pamiątkę bo filmik jak nie ja to Jagoda od niego wymusi.
Trochę już miałam dość tego całego przekrzykiwania się podczas obiadu. Może to ja wezmę Martynkę na rączki, o zobacz jak się ładnie uśmiechnęła zrobiłeś jej zdjęcie, Jagódka jak ładnie ci do twarzy z małym dzieciątkiem powinnaś się postarać o swoje. Moje uszy nie mogą już tego wytrzymać. Wyszłam na ogródek zaczerpnąć świeżego powietrza, ale nie długo było mi samej siedzieć.
-Zmarzniesz. – zobaczyłam jak na moich ramionach już leży jego marynarka.
-Nie przesadzaj lepiej ty ją weź bo jak się rozchorujesz przed Mistrzostwami to mnie Stefan zamorduje, że ci pozwoliłam chodzić w samej koszuli.
-O Stefana się nie martw nic mi nie będzie.
-Jakoś nie jestem tego pewna.
-Gwarantuję ci, że nic mi nie będzie zresztą nie mamy wyjściowej szóstki i tylko nią gramy tylko mamy całą drużynę, która ma bardzo dobrych zmienników. Dziękuję, że nie wybuchłaś złością jak zobaczyłaś mnie w drzwiach, ale ja nie wiedziałem, że Monika nic ci nie powiedziała.
-Z Moniką to ja jutro porozmawiam bo dzisiaj przy gościach nie będę jej robiła scen. Najważniejsze, że nie trzeba było kruszynkę nosić po kościele przez całą mszę bo nie wiem czy byśmy dali radę taki pulpecik się z niej zrobił.
-Wiem, że nie czujesz się komfortowo. Trochę pobędę jeszcze żeby nie zbierać się od razu i nie robić nikomu przykrości.
-Co ty mówisz, zostań tu, że pomiędzy nami jest tak jak jest to nie oznacza, że Martyna ma na tym cierpieć. Jak będziesz mógł przyjechać na urodziny to też dasz prezent i pójdziesz sobie, nawet chwili nie spędzisz z małą. Ty lepiej mów co jest w tym drugim pudle bo Karol mi powiedział, że to od nich i już się boję co to może tam być.
-Trochę gadżetów, śpioszków, bluzeczek, chyba dwie pary butów i wiele innych, ale pamiętasz, że z moją pamięcią było zawsze coś nie tak i nie pamiętam co tam jeszcze wrzucili.
-Wiesz bo ja chciałem cię przeprosic.
-Bartek nie ma za co. Było minęło czasu nie cofniemy.
-Ja się głupio z tym czuję. Wiem zawaliłem i to na całej linii.
-Nie martw się o to. Jest dobrze.
Po kilka minutach spędzonych razem zastanawiałam się nie spytać się o to co się stało w Sopocie. Jak już zaczęłam się do Bartka odżywać to może powinnam spróbować.
-Bartek bo ja chciałam się ci o coś spytać. Tylko jak nie chcesz to nie musisz nic mówić ja to rozumiem.
-Sopot?
-Tak.
-Od czego by tu zacząć.
Pamiętasz jak dziwnie się zachowywałaś gdy przyszedłem z lodami, na początku nie wiedziałem o co chodzi, ale gdy zobaczyłem Natalię wiedziałem, że ten nasz wyjazd nie był dobrym pomysłem, lepiej by było jakbyśmy pojechali do Wrocławia. Przypuszczałem, że twoja zmiana nie była bez powodu, a gdy się spotkaliśmy na plaży to wiedziałem, że coś się stanie. No i się zaczęło. Dostałem jeden sms od niej, później następne, aż ja idiota pomyślałem sobie, że zaciągnę ją do pokoju pod pretekstem mile spędzonego czasu, tylko nie wiedziałem, że ona rzuci się na mnie nie dając mi dojść do słowa. Wtedy z łazienki wyszłaś ty. Nie dałaś mi dojść do słowa tylko wybiegłaś z hotelu nie patrząc przed siebie. Wiem, że możesz mi nie wierzyć więc zostawiłem wszystkie smsy od Natalii żeby pokazać ci, że tylko na tobie mi zależy.
Nie wiedziałam co mam powiedzieć, po raz pierwszy zabrakło mi słów, w życiu się takiego czegoś nie spodziewała. Nie chciałam widzieć smsów od plastikowej dziuni. Wierzyłam Bartkowi bo na tym polega zaufanie w związku. Dać mu szansę czy nie. Boję się potwornie się boję.
-Przytul mnie.
-Wiesz, że nigdy nie dam cię skrzywdzić.
-Wiem, ale strasznie się boję, że Natalia znowu namiesza.
-Już nie namiesza, wszystko załatwiłem. Wiesz, że dla ciebie zrezygnowałem z gdy w Lube. Chcę być blisko ciebie.
-Ale jak? Przecież kontrakt jeszcze miałeś ważny. Gdzie teraz będziesz grał.
-W Skrze, powracam na stare śmieci. Ważne żeby być blisko ciebie.
-Wiesz, że jestem teraz na ciebie zła, przecież tam miałeś o wiele lepszy kontrakt. Jeszcze ten rok byśmy się przemęczyli.
-I jeszcze bardziej się od siebie odsunęli. Nie ważne są dla mnie pieniądze, piękne widoki za oknem, ważna jesteś ty.
-Miłość zwycięży wszystko.
-Tylko mam do ciebie jeszcze jedną złą wiadomość.
-Błagam cię co znowu sobie wymyśliłeś.
-Załatwiłem ci pracę na pół etatu w Skrze.
-Ale jak to. Wiesz, że nie chcę dostać się do pracy po znajomościach.
-Poprosiłem prezesa Lube żeby napisał to jak przebiegała twoja wymiana studencka i czego się tam nauczyłaś, a ze względu na to, że plus liga się powiększa klub potrzebował fizjoterapeutę na pół etatu, a ty najlepiej się do tego nadajesz, zresztą sama o tym doskonale wiesz.
-Dziękuję.
-Nie ma za co. To teraz już oficjalnie mogę powiedzieć, że znowu jesteśmy razem. – kiwnęłam twierdząco głową.
-Kocham cię.
-Ja jeszcze mocniej. Tęskniłam za tobą mój wielkoludzie. Tylko, że moja głupota nie pozwoliła mi z tobą porozmawiać. 


***
Przepraszam za te discopolowe coś na górze. Tak jakoś przypomniał mi się weselny klimat. Dobrze, że czasem nie wynalazłam coś trochę pasującego od "Jesteś szalona" ;> 
Dobrze, że wynaleźli takie coś jak automatyczna publikacja bo dzisiaj nie dałabym nic wstawić, ale nie martwcie się by był gdzieś około 22. Jeżeli były jakieś błędy, powtórzenia itp. z góry przepraszam nie miałam w ogóle czasu go spokojnie przeczytać po napisaniu bo albo gdzieś mnie wołano, a to do mnie mówiono.  
Jakie odczucia po "Drużynie"? Znając mnie będę stękać, że był za krótki. 
Co sądzicie o piosence Margaret na mistrzostwa? Ja nie lubię tej wokalistki i nie będę się wypowiadać na ten temat bo mogę być nieobiektywna. Jedyny minus dlaczego ona zaśpiewała część po angielsku ja się pytam. Zabieramy słownik i próbujemy sobie tłumaczyć tekst, pewnie z mizernym skutkiem. Dlaczego ja nie mogę mieć dobrej pamięci do języków obcych? 
Nie rozpisuję się bo nie mam czasu, idę przygotowywać następne argumenty żeby nie założyć CP przed siatkarskim mundialem. Tylko, że już wszystko wychodzi na to, że już jutro albo najpóźniej w przyszłym tygodniu na komodzie będzie stał dekoder z czego nie jestem zadowolona bo wyjdzie na to, że będę ich dorabiała, a tego nie chce. 
Pewnie gdy to czytacie siedzę w bardzo nie wygodnym krześle w kinie, mam nadzieję tylko, że klima będzie dobrze działała bo nie wytrzymam tam więcej niż 5 minut, a do tego mądre dziecko wybrało sobie miejsce w 1 rzędzie od góry i zanim zejdę na dól to drugie 5 minut mi zajmie. 
Dziękuję za ponad 5000 wyświetleń w życiu bym się tego nie spodziewała. 
Ściskam was bardzo ;*  Do zobaczenia w poniedziałek!

2014/08/04

Rozdział 11

„Ty jesteś życiem, szczęściem i wiecznością
słowem i oddechem, nigdy nie odchodź”

Co ja sobie głupia myślałam, że siatkarz, najlepszy przyjmujący Reprezentacji kraju, który dziewczyny może mieć na pęczki chce mnie zwykłą dziewczynę. Wiedziałam, że prędzej czy później to się stanie, ale po co on odgrywał te szopkę w Sopocie, mógł mi od razu powiedzieć gdzie jest moje miejsce, a nie udawał, tutaj i swoimi przed rodzicami. Może jednak oni o wszystkim wiedzieli i dlatego byli tak mili w stosunku do mnie. Nie mam zamiaru zastanawiać się nad tym, było, minęło, czasu się niestety nie cofnie nawet jeśli byśmy tego chcieli.

Leżała w szpitalnym łóżku, w szpitalnej sterylnej sali, zabroniła lekarzom mi mówić o swoim stanie zdrowia i nie chciała nawet mnie wpuścić do sali. Wiem, że może być na mnie zła, ale to nie tak miało być. To wszystko moja wina jak i Natalii, ona się rzuciła na mnie całując mnie w usta i pomału rozbierając mnie z bluzki, którą miałem na sobie nie dając mi dojść do słowa tak jak teraz Jagoda. Może być na mnie cholernie zła, a wręcz wściekła rozumiem to, ale chociaż niech da mi powiedzieć to co naprawdę się tam stało, a nie to co widziała tego feralnego wieczoru. To są dwie inne wersje. Na kartki, które przyczepiam do drzwi i okien sali nie zwraca uwagi. Panie salowe już mnie wyzywają, że jeszcze raz ja tam przyczepię to sam będę czyścił te okna bo już mają tego dość. Będę tu przesiadywał tak długo, aż mnie wysłucha, aż jej to wszystko wyjaśnię.

Pamiętam, że wybiegłam z hotelu wprost pod samochód, byłam tak zła na Bartka, że nawet nie wiem jakim cudem się tam znalazłam, na szczęście dla mnie kierowca jechał tylko czterdzieści pięć kilometrów na godzinę i mam tylko kilka zadrapań, siniaków i lekkie wstrząśnienie mózgu. Za dwa dni wypuszczą mnie do domu, rodzice jak i Monika niestety nie mogą po mnie przyjechać więc będę zdana na jazdę polską koleją lub polskimi autobusami. Widzę, że Bartek wciąż przesiaduję pod drzwiami sali, wiem, że jest uparty i nie odpuści tak jak nie odpuścił w walce o naszą miłość jeżeli w ogóle można nazwać to uczucie. Nawet jeśli by siedział tu nie wiadomo ile jednak ja nie mam zamiaru z nim rozmawiać, nie po tym co mi zrobił.
Po dwudniowej obserwacji wreszcie wypuszczają mnie ze szpitala, wszystko jest jak w najlepszym porządku, ale przez najbliższe kilka dni muszę uważać na siebie, oszczędzać się, a najlepiej jakby ktoś był niedaleko mnie. Do Bartka nadal się nie odzywam, jedynie co to poprosiłam lekarza żeby powiedział mu, że ma przywieźć mój bagaż bo nie mam zamiaru z nim wracać do domu. Zrobił tak jak go prosiłam, a Kurek zrobił to wszystko bez żadnego ale. To znaczy, że już mu na mnie nie zależy. Nie myślę już o tym bo zwariuję i wywiozą mnie do psychiatryka, a teraz muszę wziąć się w garść i pokazać mu jaka jestem silna. Wolę jechać zatłoczonym pociągiem i stać całą drogę czy nawet nie wygodnym autobusem niż chociaż przez sekundę przebywać w jego towarzystwie. Nie mam zamiaru widzieć jego twarz. Nawet nie interesuje mnie jak on wróci do domu, jeżeli jest w stanie spędzać całe dnie w szpitalu przyklejonym do szyby to prowadzenie samochodu dla niego jest pestka. Kocham go, ale nie jestem pewna jego uczuć w stosunku do mnie. Tym swoim jednym zachowaniem zniszczył swoje zaufanie w stosunku do mnie, nie wiem czy dam radę mu wybaczyć, czy dam radę zapomnieć. Na razie nie potrafię mu się spojrzeć prosto w oczy bo od razu przypomina mi się ta cała sytuacja.

Siedzę tu od dwóch dni, widzę, że coś się dzieje, moja Jagódka jest ubrana w normalne ubrania czyli wychodzi na to, że wypuszczają ją ze szpitala. Wiem, że nie będzie chciała ze mną rozmawiać, ale chociaż niech pojedzie ze mną z powrotem do Łodzi, a nie jedzie w zatłoczonym pociągu czy autobusie bo wiem, że jest do tego zdolna. Jagoda cały czas się do mnie nie odzywa, nie wpuszcza mnie do sali, ma wyłączony telefon. Kocham ją i wiem, że to nie powinno tak być, że nie powinno tak się stać. Jest jedną z dwóch, które najbardziej kocham.
Wychodzi z sali, cieszę się na jej widok, jednak ona na mój nie. Najchętniej jakby mogła to zabiłaby mnie wzrokiem. Biorę jej torbę na ramię, ale ona od razu próbuje mi ją zabrać. Nie jest z tego zadowolona, ale wie, że nawet jakby chciała to i tak nie wygra ze mną bo jestem wyższy i silniejszy, a po pierwsze jestem facetem. Bagaż wkładam do swojego samochodu i jak przystało na gentelmena otwieram jej drzwi od strony pasażera, ale ona nawet nie odzywa się do mnie ani słowem. Wiem, że może być zła na mnie, ale chociaż niech się do mnie odezwie bo boję się o nią, boję się, że jeszcze coś głupiego wymyśli. Tak Kurek wmawiaj sobie, że nic się nie stało, że powinna się zachowywać tak jak zawsze. Boże jakim ja byłem idiotą, że napisałem tego smsa do Natalii, że przyciągnąłem ja do naszego pokoju hotelowego, że to się wszystko stało. Gdy zobaczyłem Jagodę jak biegnie prosto pod samochód najchętniej rzucił bym się żeby zamiast niej ja ucierpiał, za to wszystko przydałaby mi się taka kara. Cała droga mija nam w ciszy i oprócz muzyki z radia nic innego nie słychać, nie wiem co mam do niej powiedzieć, boję się, że jeszcze raz ją zranię, a tego naprawdę nie chcę.

Niestety musze z nim jechać, a nie jestem z tego powodu zadowolona. Wiem, że nie pozwoli mi na nic głupiego żeby podróżować pociągiem czy autobusem. Nawet gdy zajechaliśmy na stację zatankować pytał się czy czegoś nie potrzebuję nie odezwałam się do niego ani słowem. Gdy przyniósł mi moją aromatyczną kawę, butelkę wody niegazowanej i paczkę żelków, które uwielbiam nawet mu nie podziękowałam, wiem, że to jest nie kulturalne, ale jeśli się do niego odezwę to tak od słowa do słowa zacznie się rozmowa, w której nie mam zamiaru wziąć udział.
Po pięciu godzinach drogi jesteśmy już w Łodzi. Nawet się nie obejrzałam, a Bartek już stał z walizką przy moim boku. Wiem, że jestem wredna, że nawet nie wypiję na spokojnie z nim kawy, ale naprawdę muszę to wszystko przemyśleć, to wszystko co się stało w Sopocie, a nie będzie to takie łatwe. Pewnie przepłaczę prze to kilka nocy, ale jak się jest głupim to niestety tak bywa. Nawet nie interesowało mnie gdzie będzie spał, czy wróci do Wrocławia czy pojedzie do Mariusza żeby już o nocy nie jechać. Nie wiem sama czy powinnam wymazać go sobie z pamięci czy jednak spróbować i dać mu drugą, ostatnią już szansę, a on co z nią zrobi to jego decyzja.
Dni mijały Polacy po wojażach zagranicznych wracają do Polski. W drugim meczu w Brazylii pokazali wszystkim, że tak łatwo się ich nie skreśla, z Włochami przegrali dwa mecze jednak po rozmowie z Karolem grać na korcie tenisowym to nie lada wyzwanie. Wiatry wszędzie. Na mecz w Łodzi z makaroniarzami mam bilet jednak nie mam zamiaru na niego iść. Wiem, że on tam będzie, a ja jeszcze nie jestem przygotowana na rozmowę z nim. Kiedy Jagoda ty będziesz przygotowana, chyba nigdy. Kocham go, tęsknię za nim, ale nie potrafię się do niego odezwać, nie potrafię się przełamać. Zaraz mi się przypomina gdy zbierałam się w sobie, a on czekał i czekał aż w końcu się odważę i powiem mu o swoich uczuciach. Wiem, że on czeka aż w końcu się do niego odezwę, że dam mu jakiś znak. Na początku wydzwaniał, pisał smsy, a teraz cisza, cisza, która wcale mi nie pomaga tylko wręcz przeszkadza.

Jagoda się do mnie nie odzywa, już nawet nie dzwonię, nie piszę do niej bo ona najwidoczniej skreśliła nasz związek. Ciężko mi się z tym pogodzić, jest najważniejszą kobietą, którą miałem okazję spotkać w swoim życiu. Najchętniej bym pojechał do Natalii i jej ładnie „podziękował” za to co zrobiła, za to, że zniszczyła to o co walczyłem przez kilka miesięcy, za to, że jest jaka jest. Jak ją było w formie smsu stać na zniszczenie mojego związku z Jagódką to ja zrobię to samo:

„Dziękuję, że rozwaliłaś wszystko na czym mi zależało. Już teraz wiem, że nie jesteś nic warta, a żeby było cię stać na nowy lakier do paznokci potrafisz byle jakiemu facetowi wejść do łóżka. Myślałem, że jednak jesteś inna. Myliłem się.”

Nie długo czekałem na zwrotną wiadomość.

„Mówiłam ci, że jak nie będę mogła cię mieć to żadna nie będzie miała. Byłeś i zawsze będziesz mój nawet jeśli bym miała zniszczyć każdy twój związek, a wiesz, że jestem do tego zdolna.
Natalia”

„Idź się leczyć do psychiatryka kobieto bo już ci na mózg siadło. Odczep się ode mnie raz na zawsze, zapamiętaj sobie, że nigdy już nie będziemy razem czy tego chcesz czy nie. Żegnaj i nie odzywaj się do mnie bo nawet nie mam zamiaru cię znać.
Bartek”

Już więcej nic nie odpisała.

Zamiast myśleć o Kurku cały czas chodzę i dotrzymuje towarzystwa Monice buszując po kolejnych sklepach z ubrankami do małej Martynki. Tak razem z Marcinem jej mężem chcieli dowiedzieć się przed rozwiązaniem jaka będzie pleć dziecka. Ja chciałam tylko żeby było zdrowe i odziedziczyło po mnie miłość do siatkówki. Już jako matka chrzestna obiecałam sobie, że jak tylko podrośnie wezmę ją na mecz Skry. Pamiętam jak specjalnie wybierali datę chrzcin u księdza pod terminarz rozgrywek reprezentacji żeby Bartek mógł być na tym wydarzeniu. Marcin w delegacji, a Monika będzie już rodzić za dwa tygodnie, jednak namawia mnie żebym poszła na ten mecz, a nie siedziała z nią dwadzieścia cztery godziny na dobę bo naprawdę nic się nie dzieję. Jakby coś to będzie do mnie dzwonić chociaż od rana czuję się bardzo dobrze, nic jej nie dolega, tylko marudzi, że kręgosłup ją boli, a niespotykane w Polsce upały nawet nie doskwierają jej aż tak bardzo. Zanim wychodzę na mecz jeszcze milion razy pytam się Moniki czy wszystko jest w porządku doprowadzając ją swoim zachowaniem do nerwicy, a dla Martynki nie jest za dobrze. Jestem bardziej przewrażliwiona niż ona bo wiem, że rodzice mogą nie zdążyć przyjechać z Warszawy, a Marcin z Francji gdzie obecnie przebywa. Boję się, że spotkam się z Bartkiem, że znowu zawróci mi w głowie i pozwolę mu się do niego zbliżyć. Naprawdę boję się. Boję się jak sześciolatka gdy coś przeskrobie.

Wygraliśmy mecz wiem, że Jagoda powinna być na meczu, chciałbym z nią porozmawiać, ale czy ona będzie tego chciała. Nie zastanawiam się nad tym, musze z nią porozmawiać mimo czy tego chce czy nie. Tęsknię za nią, kocham ją, cały czas o niej myślę. Boże dlaczego ja byłem taki głupi.

Gdy już miałam zamiar wychodzić z hali ktoś z tyłu złapał mnie za rękę, nawet nie musiałam się długo zastanawiać kto to by był. Gdy tylko go ujrzałam serce było mi coraz szybciej i szybciej. Nie wiem dlaczego tak na niego reaguję po tym wszystkim co mi zrobił. Tak bardzo go potrzebowałam, a z drugiej strony tak bardzo go nienawidziłam po tym co mi zrobił. Nie odzywałam się do niego bo co miałam mu powiedzieć. Zacznijmy od nowa i udajmy, że nic się nie stało. Przepraszam, ale to nie dla mnie taka już jestem.
-Hej! – zaczął niepewnie rozmowę.
-Cześć. – powiedziałam bez żadnych emocji, a tak naprawdę to tłumiłam je w sobie żeby Kurek nie pomyślał, że on się odezwie, a ja wtulę się w jego ramiona.
-Czy możemy jak normalni cywilizowani ludzie ze sobą porozmawiać.
-Nie widzisz, że rozmawiamy.
-Wiem, że możesz być na mnie zła, ale chociaż spróbuj mnie wysłuchać. – w jego oczach było widać łzy, widać, że całą tą akcję przeżywa.
-Masz pięć minut i nawet sekundy dłużej. – powiedziałam stanowczo.
-Chciałbym cię za wszystko przeprosić, wiem, że zawaliłem na całej linii. – nagle rozdzwonił się mój telefon, a na wyświetlaczu pojawiła mi się znana mi twarz.
-Przepraszam musze odebrać. – oddaliłam się od Bartka z zaczęłam rozmowę z moją ciężarną siostrą.
-Ale co jak to już. Przecież jeszcze trzy godziny temu było wszystko w porządku, jeszcze wypychałaś mnie na ten mecz. Tylko proszę nie panikuj zadzwoń po karetkę, a ja będę w domu za dwadzieścia minut.
-Przepraszam cię Bartek, ale muszę jechać do domu.
-Coś się stało.
-Monika rodzi.
-Jak to przecież powinna dopiero za dwa tygodnie.
-Mam jeszcze do ciebie prośbę.
-Słucham.
-Pożycz mi samochód bo mój jeszcze ktoś nie przywiózł z Wrocławia.
-Przecież nie możesz jechać w tym stanie, może coś się stać. Poczekaj przed szatnią tylko wezmę kluczyki i dokumenty.
-Dziękuję, ale nie musisz dla mnie się tak poświęcać.

Dojechaliśmy do domu, a karetka po którą zadzwoniła przyszła mama była już na podjeździe, weszłam do domu pomogłam sanitariuszom z karetki podając wszystkie potrzebne dokumenty. Dowiedziałam się od lekarza do jakiego szpitala pojechali i wraz z Bartkiem pojechaliśmy do niego.
-Dziękuję. – powiedziałam całując go w policzek czekając na jego reakcję. Uśmiechnął się tylko dając mi znać, że jesteśmy już na miejscu. 

***
Tak wiem, że chcecie mi nakopać do tyłka, ale przecież nie zawsze musi być tak pięknie i kolorowo. Nie wiem kto wymyślił lato, ale trochę przesadza z tymi upałami. Tylko 35 stopni w cieniu :/ Po zakończeniu tej historii znajdziecie mnie tutaj
Do zobaczenia w poniedziałek :)
Ściskam ;*

EDIT: Tak bardzo powstrzymywałam się od napisaniu o CP. Co o tym sądzicie? Ja nie jestem zadowolona z tego pomysłu i wcale to nie chodzi, że nie mam. Polsat podzielił sobie kibiców na mających CP i nie mających CP. Dobra już więcej nie piszę bo tylko nerwy sobie popsuje. 

EDIT 2: Następny post może nie ukazać się w poniedziałek Tak idę do kina na "Drużynę", miałam iść na premierę, ale mojej towarzyszce nie pasowało w ten weekend więc został nam tylko poniedziałek bo o późniejszym terminie nie było opcji. Nie bójcie się nie opowiem wam o nim bo wiem, że u was w niektórych kinach jest dużo, dużo później niż premiera.