2014/09/29

Rozdział 19

Podróż poślubna minęła nam bardzo szybko. Już bardzo tęsknię za Bartkiem jednak wiedziałam jakiego wybieram sobie za męża. Jakoś do określenia mąż jeszcze nie potrafię się przyzwyczaić. Jeszcze kilka miesięcy temu nie powiedziałabym, że będę żoną Bartka Kurka jednego z najlepszych Polskich przyjmujących, za osiem miesięcy zostanę mamą, a za kilka miesięcy później będę biegała po całym domu za raczkującym szkrabem, który jest owocem naszej wielkiej miłości. Ze względu na wizytę u lekarza aby upewnić się czy z maluszkiem jest wszystko w porządku mieliśmy o jeden dzień mniej jednak to za dużo nie zmieniło naszych planów. Tym razem postanowiliśmy, że wyjedziemy w nasze piękne nawet latem góry. Nie żebym była przesądna, ale od tej akcji z Natalią jakoś nie ciągnie mnie w stronę morza, a już w stronę Sopotu w ogóle. Może zmienię do tego podejście jak urodzi się ta mała istotka, która noszę pod sercem bo wiem, że będę chciała jej pokazać każdy kawałek Polski, a nawet Świata. Na razie myślę o tym żeby wszystko było w porządku, żeby urodziło się zdrowe nie ważne czy będzie to chłopczyk czy dziewczynka będę go kochała tak samo, Bartek też.
Karol tak jak przypuszczałam, że będzie zły za tą akcję na parkingu, ale ja zawsze dotrzymuje słowa, jednak dość szybko złość mu przeszła jak sobie uświadomił, że jako pierwszy dowiedział się o naszej kruszynce. Szał radości, tylko tymi dwoma słowami można określić jego zachowanie. Pytał się nawet czy mógłby być chrzestnym bo stwierdził, że jak nikt inny się nadaje. Z Bartkiem ledwie co powstrzymywałam się od śmiechu, a to było strasznie trudne. Później dopytywał się czy wszystko jest w porządku, a może bym sobie usiadła na ławce i odpoczęła bo pewnie jestem zmęczona i bolą mnie nogi, a jeśli nie mogę to nawet mnie zaniesie tam na ręcach. Następny się znalazł. Najchętniej bym się na niego wkurzyła i go porządnie okrzyczałam, ale wiem, że oni chcą to wszystko dla mojego dobra. Po chwili błagał nas wręcz na kolanach, że jeżeli urodził by się chłopak to Karol jest takie najpiękniejsze imię jakie tylko można mieć. Widok błagającego środkowego BEZCENNE. Andrzej z Pawłem mieli taką z Kłosika nabijkę, że w ostatniej chwili z łzami w oczach włączyli funkcję wideo w telefonach i jako jedyni tą końcówkę uwidocznili. Na instagrama albo facebooka się nada. Po raz pierwszy zobaczyłam, że Karol nie miał nic przeciwko temu, nawet sam się ze swojej głupoty śmiał. Przeważnie go nie ogarniam, a jego zachowania to w ogóle.
Z kruszynką jest wszystko w porządku brzuszek pomału rośnie chociaż na rzut oka tego nie widać, jednak po próbie zapinania wcześniejszych spodni można to stwierdzić. Bartek wydzwania do mnie kilka razy dnia co już się staje męczące i wnerwiające, dziwię się, że od czasu wesela mama bo tak kazała do siebie mówić nie kontroluje mnie, a dzwoni tylko raz na dwa, trzy dni. Zastanawiam się czy to nie jest sprawką Bartka, ale jakoś się tum nie mam zamiaru przejmować.
Miesiące mijają nam spokojnie. Brusio jest coraz większy i przez to co chwile muszę kupować nowe ubrania, mdłości odeszły i wszystko jest jak w najlepszym porządku. Bartek nie marudzi, że ciężko pracuje bo gdy wszyscy w Skrze dowiedzieli się o przyszłym pokoleniu Kurków zaproponowali mi, że do ostatnich dni przed macierzyństwem będę siedziała za biurkiem i uzupełniała kartoteki chłopakom. Tak Karol najlepsze źródło informacji w Skrze. Zadzwonił do Mariusza, Mariusz powiedział Paulinie, Paulina Tomkowi, a Tomek Prezesowi i dzięki temu już wszyscy wiedzą. Nie powiem, że to jest lepsze niż „duszenie” chłopaków co by zagrażało zdrowia maluszkowi, ale nawet mi nie pozwalają podać odpowiedniej maści, bandażu czy ręcznika. Trochę przesadzają przecież nic od razu mi się nie stanie jak wstanę i zrobię kilka kroków. Najgorsze jest to, że nie mogłam być na wszystkich meczach Ligi Światowej chłopaków. Bartek zabronił mi żebym nawet z kimś jechała do nich, ale na szczęście udało mi się go namówić na mecz w Łodzi co nie było takie proste.
Niestety chłopaki nie jadą na finał Ligi Światowej. Bartek jest trochę zły na siebie, ale gdy tylko słyszy z moich ust, że w roku Mistrzostw Świata nie przeszli do finałowej szóstki, a potem zostali Mistrzami Świata już mniej się denerwuje. Wiem jak pocieszyć tego wielkoluda, zresztą więcej dni będziemy razem i Bartek będzie mógł ze mną odwiedzić lekarza i usłyszeć bicie serduszka naszego skarba. Lepiej trafić z formą na RIO niż zdobyć teraz złoto, a do Brazylii lecieć bez formy. Trudno jest się rozstać, ale musimy dać radę. Teraz jest jeszcze gorzej niż zawsze. Uwielbiam jak co wieczór Bartek przychodzi i rozmawia z naszym maleństwem. To jest takie wzruszające. Wiem, że żałuje, że nie może zostać z nami, ale takie jest życie sportowca. Do RIO na pewno nie polecę bo jest to za długa podróż, a po drugie za te pieniądze, które tam stracę będę miała na najpotrzebniejsze rzeczy do pokoju maluszka. Tak ci gracze, którzy nie pojadą do RIO i będą mieli wolne to zaproponowali pomoc w małym remoncie i składaniu mebli, ale do Bartka się zostawi najlepsze co by mogło być i boję się, że zamiast w drewno uderzy sobie w palec, ale w końcu tatuś też musi coś zrobić.
Chłopaki wrócili z RIO ze złotymi medalami, chciałam ich przywitać na Okęciu jak inne dziewczyny, ale Bartek mi tego stanowczo zabronił. Nie chce się z nim kłócić, ale jest mi smutno, że przez ciążę najchętniej by nas zamknął w domu na co kategorycznie się nie zgadzam. Zresztą maluszek trzyma ze mną bo strasznie się wierci jak tylko Bartek zaczyna swój monolog o zostaniu w domu.
Dni szybko nam mijają, że nawet nie zobaczyłam kiedy rozpoczął się nowy sezon klubowy, Święto Wszystkich Świętych i pierwszy śnieg za oknem zapowiadający zimę i przyszłe Święta Bożego Narodzenia. Skra wygrywa na razie wszystkie mecze, ja się dobrze czuję, z dzidziusiem jest wszystko jak w najlepszym porządku. Jedynie co stwierdzam, że nie warto wypuszczać faceta samego do galerii lub sklepu z najpotrzebniejszymi rzeczami dla najmłodszych pociech, któregoś dnia tylko przyszedł obładowany torbami płacąc za nie fortunę. Teraz razem z Bartkiem szykujemy się do wyjazdu na święta do naszych rodziców, a tak właściwie to moich bo ten wielkolud został tylko przez nich przysposobiony. Cieszę się, że przekonali się do Bartka i pokochali go jak swojego syna, którego nigdy nie mieli. Z dnia na dzień staję się coraz grubsza, ledwo co się w mieszczam w nowe ubrania i wyglądam jak ciężarówka ewentualnie wieloryb. Bartek wyzywa mnie za takie określenia, ale cóż nic na to nie poradzę, taka jest prawda. Ma żonę wieloryba, ale jeszcze przez trochę ponad dwa miesiące.
Święta, święta i po świętach. Było miło, ale się skończyło. Nie pamiętam kiedy dostałam tak dużo prezentów. Ubranka dla maluszka, zabawki, akcesoria, wanienki, śliniaczki, nocniczki, o pampersach nie wspominam.
Skra szaleje na parkietach Plusligi. Ja już od początku roku nie chodzę do pracy i zaczyna mnie to już wszystko denerwować. Nie potrafię znaleźć dla siebie w domu miejsca. Dzisiaj bardzo źle się czuję, dobrze, że w domu jest Bartek bo jakoś mam przeczucie, że to dzisiaj będziemy gnać, łamiąc przepisy do najbliższego szpitala bo naszej kruszynce zachce się powitać na świecie. Tak naprawdę od kilku dni źle się czuje, trudno mi jest się poruszać, ale to przez to, że już kręgosłup nie wytrzymuje tego natężenia. Lekarz mnie ostrzegał, ale nie przypuszczałam, że aż tak. Oglądamy komedię, nawet fajna, coś mnie zakuło, potem drugi raz i trzeci.
-Bartek to jest już!

***
No to mamy rozdział! Nie wiem jakim sposobem to zrobiłam, ale dałam radę. Krótki, przejściowy, ale jak dla mnie może być. Mam nadzieję, że wam się on spodoba. 
Pozdrawiam ;* 

2 komentarze:

  1. Jeśli to jest przejściowy, to ja chcę więcej takich! :) Cieszę się, że udało ci się dodać na czas, bo dzięki temu chociaż tutaj nie będę mieć zaległości. Widzę, że u państwa Kurek wszystko w jak najlepszym porządku :) Bartuś chyba trochę zbyt nadwrażliwy w stosunku do Jagody, ale to chyba normalne u przyszłych przejętych ojców ;)
    Wcześniej udało ci się przewidzieć złoto MŚ, więc miejmy nadzieję, że podobnie będzie ze złotem w Rio ;) Chociaż ja mam przeczucie, że jeśli nasi dotarliby do finału, to raczej nie obejdzie się bez ponownego starcia z Kanarkami ;)
    Pozdrawiam serdecznie ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety następny będzie epilogiem i nie ma zmiłuj na przedłużanie tego mega już długiego opowiadania. Ja też się dziwię, a koleżanka do mnie: "Nie wiem kiedy ty to zdążyłaś napisać jak przez ostatnie 24 godziny byłaś ze mną. Pisałaś to po szopach?" Mi jest wstyd, że mam mega zaległości komentatorskie u ciebie, ale dzisiaj postaram się nadrobić. Nie chce psuć ich szczęścia. Jak to pisałam to sobie wyobrażałam faceta drącego się do telefonu lub ściągający z okien klamki i zamykający drzwi na wszystkie spusty.
      Ja też mam taką nadzieję bo chłopakom przyda się ten medal za te rozłąki i godziny treningów na sali czy też siłowni. Wygrają 3:0 i złoto jest nasze.
      Ściskam ;*

      Usuń