2014/09/22

Rozdział 18


„A Ty się temu nie dziwisz,
Wiesz dobrze, co byłoby dalej,
Jak byśmy byli szczęśliwi,
Gdybym nie kochał Cię wcale.”

Kobranocka – Kocham cię jak Irlandię

To już właśnie ten dzień, najpiękniejszy dzień w moim życiu, już za kilka godzin zostanę żoną Bartka bardzo się denerwuje po dzisiejszym śnie, a bardziej koszmarze jednak staram się o tym jak najmniej myśleć. To nie była Natalia, a nawet jeśli by zmieniła kolor swoich włosów ze swojej ulubionej platynki to i tak bym ją rozpoznała. Kim mogła być ta dziewczyna. Bartek nigdy nie opowiadał o podobnej dziewczynie ani też nie widziałam jej na żadnym zdjęciu. Na pierwszą myśl mi przeszło, że to może być jakaś fanka, ale przecież nikt oprócz najbliższych nas osób nie wiedział nic o ślubie. Nawet Stefan powiedział w jednym z wywiadów, że Bartek opuszcza zgrupowanie bo ma skręconą kostkę i dopiero wraca w czwartek lub w piątek zależy wszystko od regeneracji organizmu, a ten wielkolud od dwóch dni udawał, że z kostką jest coś nie żeby nie wzbudzić podejrzeń panów z kamerą i wielkimi lustrzankami. Aktor z niego jest nawet dobry. Może jestem za bardzo przewrażliwiona. Może to ktoś z dalszej rodziny mojego przyszłego męża. Jeszcze do tego siostra coraz bardziej zaczyna mnie denerwować swoim zachowaniem, rozumiem, że to dla niej nowość bo nigdy nie była świadkiem na żadnym ślubie, ale trochę przesadza, najchętniej bym ją kopnęła i by wyleciała przez okno, ale ze względu na dzisiejszy dzień staram się być nawet dla niej sympatyczna.

Siedzę na tarasie siostry Jagody i myślę. Tak dziwicie się dlaczego akurat tutaj. Tak zażyczyła sobie moja przyszła żona. „Przecież nie będziesz się ubierać w hotelu, zresztą jakby coś to szwagier ci pomoże i posłuży radą”. Boże za kilka godzin już nie będę wolnym człowiekiem, z na palcu mojej prawej ręki będzie widniała złota obrączka z wygrawerowaną datą i naszymi imionami. Czy się boję, może trochę, ale to nie zmienia faktu, że dzisiaj chcę wziąć ślub z Jagodą. Nie wiem czy dla Natalii i innych dziewczyn bym się tak poświęcił, ale ona jest inna od wszystkich. Kocham ją i nawet jeśli obraziłaby się na mnie cała rodzina jak i znajomi i tak bym się z nią ożenił.

Minuty mijają bardzo wolno, tak bardzo już chciałabym stać przy ołtarzu i mówić słowa przysięgi małżeńskiej. Coraz bardziej się zastanawiam dlaczego Bartek wybrał akurat mnie na wybrankę, z którą spędzi resztę swojego życia. Ubrana w suknie ślubną, na stopach widnieją już kremowe buty na nie za dużym korku, z uczesanymi włosami w formie schludnego koka, z lekkim makijażem żeby nie przesadzić czekam, aż tylko on się zjawi w progu mojego pokoju.
-Skarbie jaki ty ślicznie wyglądasz.
-Dziękuję, ty też. – w oczach już czuję słone krople, ale staram się nie rozkleić przy Bartku co jest prawie niemożliwe.
-Kochanie nie płacz.
-Do mnie jeszcze nie dociera, że za niecałe dwie godziny oficjalnie zostanę twoją żoną.
-Jeśli nie jesteś na to gotowa to odwołajmy ten ślub, przenieśmy je na inny termin. Zrobię wszystko dla ciebie i ty dobrze o tym wiesz. Mi nie jest potrzebny papierek żeby być dla ciebie mężem.
-Kochanie jestem gotowa i nawet jakby w tym momencie przyszedł do nas ksiądz i zechciał nam dać ślub nie wahałabym się ani minuty, wręcz przeciwnie nawet bym go popędzała. Tak bardzo czekałam na ten dzień.

Usłyszeliśmy pukanie drzwi, to byli nasi rodzice chcieli nam dać błogosławieństwo. Wzruszyłam się, już nie potrafiłam zachować do siebie emocji, które się we mnie kotłowały. Myślałam, że jednak mnie nic nie ruszy myliłam się. Wsiadamy do samochodu szwagra przystrojonego w dekoracje ślubne jak na tą uroczystość przystało .

W oddali słyszę pierwsze takty Marszu, w oddali widzę Jagodę, rozmawia ze swoim tatą i uśmiecha się do wszystkich zgromadzonych gości. Coraz bardziej się zastanawiam dlaczego ona właśnie wybrała mnie. Jest dla mnie wszystkim. Dochodzi do ołtarza niewielkiego kościółka na obrzeżach Łodzi, nic się nie liczy tylko ona. Tylko dochodzą do mnie słowa teścia: „Dbaj o nią i kochaj ją z całego serca.”. Ksiądz zaczął uroczystość.

Rozglądałam się w kościele czy zobaczę tą dziewczynę albo podobną sylwetkę z mojego snu jednak nigdzie jej nie dojrzałam, może to i dobrze. Boję się, że w każdej chwili może wejść i zburzyć całą uroczystość jak i nasz najważniejszy dzień w życiu. Boję się, że to jakaś psycholka, która zrobi nam krzywdę.

-Ja Jagoda biorę sobie ciebie Bartoszu za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci w Trójcy jedyny i wszyscy święci.
-Ja Bartosz biorę sobie ciebie Jagodo za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci w Trójcy jedyny i wszyscy święci.
-Teraz można pocałować Pannę Młodą.

Bartek tylko jakby czekał na te słowa. Chwycił moją twarz i pocałował tak zachłannie jakbym mu miała uciec. Po raz pierwszy inaczej się poczułam. Teraz czeka nas najważniejsze dalsza uroczystość.

Sala była przyozdobiona białymi liliami, ale bardzo skromnie. Jagoda nigdy nie lubiła dużo szczegółów, zawsze była skromna więc nie było za dużo ozdób na weselnej sali. Zbite kieliszki na szczęście, chleb z solą i pierwszy taniec. W życiu bym nie pomyślał, że takie coś może się stać.

Nogi już mi wysiadają już dawno zdjęłam obuwie ślubne zamieniając je na ukochane, mięciutkie baleriny. Krótko przed oczepinami zrobiło mi się nie dobrze. Bartek chciał żebym odpoczęła, ale ja w przeciwieństwie do niego wiedziałam jaka jest tego przyczyna. Wyszłam na chwilę na dwór zaczerpnąć świeżego powietrza, mężuś to wszystko zauważył i podbiegł do mnie ze swoją marynarką. Nie wiem jak wytrzymam te nasze rozstanie, ale muszę dla siebie, dla niego i dla nas.
-Kochanie przeziębisz się. Załóż to proszę. – podaje mi swoją marynarkę.
-Nic mi nie będzie. Lepiej ty ją załóż bo jeszcze Stefan mi nie daruję, że powrócisz do Spały z przeziębieniem – odwróciłam się do niego i przez chwilę miałam tzw. „mroczki” przed oczami.
-Jagoda co jest, wezwać pogotowie. To wszystko przez ten nerwy, mówiłem ci, że masz się nie denerwować.
-Nic mi nie jest. Nie panikuj. Tak jeszcze przez kilka najbliższych tygodni mogę mieć takie objawy, ale nie martw się wszystko ustąpi, później już wszystko będzie dobrze. – uśmiechnęłam się do męża, a on odwzajemnił mój uśmiech całując mnie delikatnie w policzek.
-Czy ja myślę o tym samym co ty?
-Tak Baruś za osiem miesięcy zostaniesz tatusiem.
-Boże jak ja się cieszę. – porwał mnie w ramiona przez co zrobiło mi się nie dobrze.
-Mężu dla twojego dobra bardzo proszę cię odstaw mnie powoli na ziemie, dobrze ci to radzę chyba, że chcesz mieć koszulę z zawartością mojego żołądka, a to nie będzie za miłe. – uśmiechnęłam się.
-Dobrze to ty sobie posiedź. Może zdejmiesz buty żeby nogi ci odpoczęły. Jakby coś się działo to od razu masz mi powiedzieć. Teraz dopiero zauważyłem, że nie powiedziałaś swojego słynnego zdania.
-Błagam cię nie zachowuj się tak. Ciąża to nie choroba. Tak bardzo brakuje ci go to chętnie ci go powiem. Tylko jak to było. Już wiem. – już miałam zaczynać, ale usta Bartka wylądowały na moich.
-Nie, nie musisz. Wiesz jak ja się cieszę.
-Wiem, że najchętniej byś wykrzyczał to całemu światu.
-Za dobrze mnie znasz. Byłaś już u lekarza. Wszystko z naszą  kruszynką jest w porządku. – zaczął zadawać pytania.
-Nie, na poniedziałek mam umówioną wizytę. Chcesz iść na nią ze mną.
-Jeszcze się pytasz. Jasne, że chcę nawet jakbym miał zmienić wszystkie swoje plany. Chcę być na każdym badaniu, wizycie razem z tobą. Jezu ja już bym chciał trzymać tą naszą kruszynkę na rękach, ale się rozmarzyłem.  – uśmiechał się coraz bardziej. To kiedy powiemy rodzicom?
-Wiesz, że to jest niemożliwe. Ledwie co dostałeś przepustkę na swój własny ślub, a ty marzysz o każdej wizycie u lekarza. Bartek najważniejsze jest, że będziesz jutro. Później będziemy kombinować. Jak ty nie dasz rady to twoja szwagierka będzie razem ze mną. Dzisiaj im powiedźmy. Najlepiej po poprawinach żeby teraz nie robić zamętu. – kiwnął do mnie głową na znak zgody.
-Kocham was.
-My ciebie bardziej.

Impreza trwała w najlepsze. Wszyscy się bawili. Niektórzy też pod stołem, ale niestety taka jest prawda. Nikt niczego się nie domyśla bo Jagoda nigdy nie przepadała za alkoholem, a tak dokładnie od pewnego dnia we Włoszech więc to był dobry powód dla ukrywania swojego błogosławionego stanu.

Rodzice gdy tylko dowiedzieli się, że zostaną dziadkami wyściskali nas chyba za wszystkie czasy. Bałam się jak na nasze słowa zareaguje teściowa, ale nie miałam powodu się zamartwiać. Najbardziej z nich cieszył się Kuba, już się nie może doczekać kiedy będzie jeździł po parku z wózkiem i jak to mówi „zarywał dziewczyny na najlepszego wujka na świecie”. Bardziej by chciał żeby to był chłopiec, ale jeśli będzie dziewczynka to jakoś to przeboleje. Chyba mężusiowi zabronię przebywać z bratem bo już się boje jakie niedługo będzie słowa używał. Bartek sprowadza go na złą drogę, a później rodzice nie dadzą sobie z nim rady. Już się boje jak chłopacy i cały sztab szkoleniowy w Spale zareagują na wiadomość o najmłodszym z rodu Kurków. Znając życie Karol będzie latał jak poparzony i nawet się będzie ściskał z Panią Kazią, która jest sprzątaczką, a później wyzwie mnie, że przy moim stanie zdrowia nie powinnam z nim tańczyć na parkingu. Jednak jeśli ja obiecuje to dotrzymuje słowa.

Dalsza impreza przebiegała tak jak wszyscy byśmy chcieli. Każdy jest zadowolony, nikt nie zostaje przy stole, wszyscy tańczą. Teraz przyszedł czas na moje wejście. Stoje już na scenie i uzgadniam ostatnie szczegóły z muzykami. W tle już słychać pierwsze takty „Kocham cię jak Irlandię”. Dobrze, że chociaż zagadałem do naszego ulubionego człowieka wielu talentów i trochę ze mną poćwiczył bo bym się skompromitował po całej linii. Tak Michał przyjeżdżał specjalnie do Spały.

***
No to jest ślub! Tak wiem, że w poprzednim rozdziale napisałam, że Bartek powróci do Spały w Poniedziałek jednak zmieniłam serię wydarzeń. Cała ja, kiedyś się do tego przyzwyczaicie ;)
Jesteśmy Mistrzami Świata! Będzie, będzie się działo, będzie radośnie i nocy będzie mało! Już się boje filmików Igły, wchodzić na facebooka itp. 
Uwielbiam za to zakładać się z MAMĄ! Brazylia wygra 3:0 lub 3:1. Hahaha :D W twoich snach! Wisi mi najlepsze miejscówki na mecz Transfer -Skra :D 
Kochani jeszcze jeden rozdział i epilog! Wiem, że niektóre z was nie będą zadowolone, ale już miał się dawno skończyć. Niektóre z was mogły zobaczyć, że z nową historią ruszamy 31 października! Zapraszam do przeglądnięcia zakładek itp. 
Idę szaleć dalej! Na pewno dzisiejszej nocy nie zasnę! 
Ściskam :*

2 komentarze:

  1. Oo, jak cudownie w tym rozdziale ♥ Piękny ślub i jeszcze mały Kurek w drodze :) Nie dziwię się, że wszyscy ucieszyli się z tej nowiny, a zwłaszcza mama Bartka, bo w końcu to ona najbardziej naciskała na wnuka. Mam nadzieję, że już nic ani nikt nie zakłóci szczęścia tej dwójki, bo naprawdę zasługują na szczęście.
    O kurcze, po ostatnim gwizdku nie mogłam w to uwierzyć! :) To jedno z najpiękniejszych chwil w moim kibicowskim życiu, i tak sobie myślę, że pod względem atmosfery żaden turniej nie przebije tych mistrzostw. Niezapomniane przeżycie! :) Ja oglądałam z tatą i cieszę się, że wyszło na moje, bo on w kwestii sportu jest człowiekiem baardzo małej wiary (choć może bardziej pasujące jest określenie hejter) i tak naprawdę rozliczał ich z każdego przegranego seta. Paranoja!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedziała, że wam się spodoba ;) Ślub nie do końca piękny, ale się starałam. W takich rzeczach jestem nowicjuszem i przeważnie całą mszę czy jak to tam się nazywa przysypiam albo marudzę i obserwuję ludzi. Chyba, że ksiądz pięknie mówi to słucham go i patrzę się jak w obrazek. Z niespodzianki z poprzedniego rozdziału nikt nie trafił, a nawet nie zamierzał, a był nim mały Kurek ;) Zresztą dlaczego by nie chcieli się cieszyć jak to bardzo wspaniała nowina. Dwójki? Trójki Selene ;)
      Ja się biedna popłakałam i od niedzieli jeszcze to do mnie nie dociera. Nawet jak rozmawiałam z mamą przez telefon przed dekoracją to nie wrzeszczałam do telefonu bo myślałam, że to sen. Atmosferą na pewno nikt nas nie przebiję, kibicami też. Chciałabym być tam w Spodku z tymi ludźmi! ;) Nie moja mama akurat myślała, że u nas mistrzostwa chłopaki się zepną, nie wytrzymają psychicznie, będą popełniali błędy i dzięki temu przegramy. Na szczęście nie musiałam wysłuchiwać jej narzekań, ale hejterem to ona nie jest. Gorzej jest jak Skra przegrywa to mi docina, ale już po kilku latach się do tego przyzwyczaiłam ;)
      Ściskam ;*

      Usuń