2014/06/20

Rozdział 2

Pierwszy miesiąc szybko minął, nawet nie wiem kiedy. Od dwóch dni leżę z anginą, gorączka, katar, kaszel i te sprawy. Mimo mojego sprzeciwu Bartek prawie robi za 24 godzinną pielęgniarkę i przez to może się zarazić ode mnie, a tego bym sobie nie wybaczyła. Nawet napisanie na drzwiach kwarantanna nie przeszkadza mu w tym żeby do niego wparować co kilka minut. Próbowałam nawet zamknąć drzwi od pokoju na klucz jednak ta cwana bestia ma zapasowe, tak jakby coś się stało. Przynosi obiadki, herbatki, wszystko na co mam ochotę i co chwilę sprawdza mi gorączkę, podaje antybiotyki, pyta się czy wszystko jest w porządku i przy okazji mnie denerwuje. Niedługo to nawet za mnie pójdzie do toalety, a jak za długo w niej siedzę to co chwilę pyta czy żyje bo w końcu kto będzie robił mu obiadki. Tak dałam się trochę owinąć mu wokół palce, ale gdy robię obiad to dlaczego nie mam mu też nałożyć na talerz, jak piorę to przy okazji jego ciuchy wypiorę, prasuje mu tylko koszule jeśli założy, a to się staje bardzo rzadko co jest mi bardzo na rękę. Lepiej się do tego nie przyzwyczaja bo za 5 miesięcy powrócę do Polski i kto będzie mu sprzątał, gotował, prał, prasował. Bartuś niestety nie wie, że to jest tylko angina na to się nie umiera. Czasami nawet nie mam na niego siłę.
Gdy wychodziłam do łazienki usłyszałam jak Kurek rozmawia z jakąś Natalią, tak słodko czule, aż mi się zrobiło niedobrze. Nigdy nie mówił, że ma siostrę albo ktoś najbliższy ma tak na imię. Dobrze, że za godzinę wychodzi na trening popołudniowy to odpalę komputer jeżeli tak tego złoma można nazwać i poszukam kilka informacji o naszej Natalce. Tak jak przypuszczałam pan Kurek nie pochwalił się, że ma dziewczynę, którą zostawił w Polsce, teraz będę musiała uważać co mówię i jak się zachowuje żeby nas nie posądziła o romans bo ja nie mam zamiaru niszczyć ich związku. Chociaż szczerze piękna to ona nie jest, blond odrosty, platyna na głowie, a o make-upie nie wspominam bo nawet nie ma o czym, ale z tego co Bartek kiedyś mówił przy luźnej rozmowie po kolacji, że dla niego liczy się inteligencja nie wygląd.
Wyzdrowiałam i wreszcie mogę się odciąć od łóżka. Jutro już idę do pracy chociaż Bartek mówi żebym chociaż została w domu do końca tygodnia jednak nie mam zamiaru go słuchać. Strasznie się za chłopakami stęskniłam, trochę przesadzam bo jak można się za tymi wielkoludami stęsknić, ale chociaż mam z kim wyśmiewać Kurka. Jak na tego wielkoluda przystało zawsze musi cos odwalić, a że chłopaki z Lube mają takie same poczucie humoru to nie moja wina. Później boczy się przez dwie godziny, ale jakoś mu przechodzi (dobry obiad na przekupstwo nie jest zły). Jakby nie wziął dwóch innych skarpetek, butów czy dobrą treningową koszulkę to nikt by się z niego nie nabijał, dobrze, że patrzę co zabiera do torby na trening bo inaczej by zginął.
Coraz bardziej tęsknię za Polską, za znajomymi, rodziną. Rozmawiamy często przez telefon i skype, ale to nie to samo co w twarzą w twarz. Chciałam nawet żeby przyjechały do mnie przyjaciółki, ale jednak przez studia żadna z nich nie da rady przyjechać chociażby na weekend. Najchętniej spakowałabym wszystkie walizki, kupiła bilet na najbliższy lot i powróciła do kraju. Nie rozumiem Bartka jak długo może wytrzymać bez najbliższych, wiem, że spędzę święta tutaj z Bartkiem, chłopakami z Lube, którzy tak jak my jesteśmy tu sami, a nie z rodziną i jest mi bardzo przykro, a co dopiero on, on spędzi sam drugie święta, do tego jeszcze moje urodziny. Powinnam się cieszyć bo to jest zaszczyt uczyć się od profesjonalistów jednak zawsze musi być jakieś ale. Na szczęście jestem dobrą aktorką i udaje przed nimi, że wszystko jest w porządku, ale ile jeszcze dam radę, niedługo nie dam radę i będzie mnóstwo pytań..
Jutro gramy na wjeździe z Perugią wreszcie spotkam Loczka i Kostka, z tego co wiem Alek dobrze radzi sobie w Perugii, wychodzi w wyjściowym składzie, zdobywa punkty i dzięki niemu wygrywają, a Kostek znowu grzeje ławkę rezerwowych. Czasami zastanawiam się dlaczego wybrał taki klub i taką ligę jak wiadomo było, że nie będzie miał dużo szans tak jak w Skrze na granie w wyjściowej szóstce albo chociażby być pełnowartościowym zmiennikiem. Dowiedzieli się od chłopaków ze Skry, że jestem w Maceracie i przeżywają, że muszą dowiadywać się od osób trzecich, że jestem we Włoszech. Nikomu nie chciałam mówić, ale przecież nie da się przed wszystkimi ukryć. Bartek już miał być godzinę temu w domu, obiadokolacja stygnie, jutro rychło rano wstajemy, a go co nie widać to nie widać. Patrzę przez okno na parking i nie widzę jak odstawia swój biały samochód na swoje zastrzeżone miejsce parkingowe. Rozumiem, że rozmowa z trenerem i omawianie taktyki może się przeciągnąć, ale zawsze dzwonił gdy wychodził z hali, a teraz nawet nie odbiera telefonu gdy do niego dzwonię. Trochę martwię się o niego bo już się robi ciemno i zaczyna pada deszcz.

Jadę samochodem i słyszę huk, nie wiem co się stało, jadący przede mną około 100 metrów samochód szybko rusza z piskiem opon łamiąc przy tym kilka przepisów. Zatrzymuję się, włączam światła awaryjne, wychodzę z samochodu i sprawdzam czy coś się nie stało, gdy ujrzałem leżącą osobę na jezdni nie wahałem się w ogóle tylko wezwałem pogotowie, a dopiero później sprawdziłem czy oddycha i ma wyczuwalny puls. Niestety nie oddychała, zacząłem ją reanimować, jednak ona nie dawała żadnych znaków życia. Nie przestawałem nawet gdy przyjechała karetka, a lekarz stwierdził zgon, wręcz siłą mnie od niej odciągali. Prosiłem policjantów, którzy przyjechali powiadomieni przez pogotowie żeby zadzwonili do mnie jak tylko będą wiedzieli kiedy i gdzie będzie pogrzeb, chcę być na nim nawet jeśli będę musiał opuścić mecz. Przecież ona chciała żyć, była młoda, była w wieku Jagody czy Natalii, a ten pirat drogowy ją zabił. Gdybym tylko dorwał tego kierowcę z czarnej BMW na włoskich rejestracjach to nie wiem co bym zrobił. Nie mogłem dojść do siebie po tym co się stało. Nawet nie dawałem rady wsadzić kluczyków do samochodu, byłem na tyle zdenerwowany, że nie panowałem nas sobą.


Bartek wreszcie odebrał telefon błagał mnie żebym przyszła na ulicę którą mi podał i wzięła swoje dokumenty oraz prawo jazdy, nie wiem o co mu chodzi, ale mam nadzieję, że nic głupiego nie zrobił, ani nie poszedł do baru się napić bo jutro nie będzie w stanie wstać i zagrać w meczu, a drużyna będzie go potrzebowała jeszcze bardziej niż przed wszystkimi wcześniejszymi meczami bo Perugia w tym sezonie pokazała, że nie jest słabą drużyną tak jak wcześniej się o niej mówiło. Jednak gdy ujrzałam skulonego, siedzącego i moknącego na chodniku Kurka wiedziałam, że coś musiało się stać i to nie jakaś stłuczka czy tego typu wypadek. Podeszłam i nie wiedziałam co mam mu powiedzieć, usiadłam obok niego, a on wtulił się do mnie jak małe bezbronne dziecko prawie mnie przy tym gniotąc. Nawet nie byłam na niego za to zła, że ledwie co mogę oddychać tylko przytuliłam go jeszcze mocniej. Po raz pierwszy widziałam go w takim stanie. Powtarzał tylko słowa „to nie może być prawda”. Dał upust swoim emocjom, płakał, a co ja taka szorstka w tych sprawach dziewczyna miałam zrobić, po prostu tylko jeszcze go bardziej przytuliłam i głaskałam po plecach.

***
Hej! 
Taka zakręcona jestem, że wam nie powiedziałam, że akcja zaczęła się w sezonie 2013/2014. Nie była bym sobą jakbym o czymś zapomniała :> Przepraszam jeśli trochę nazmyślałam o Lube i Perugii. Nie miałam za dużo okazji oglądać ich meczów w tym sezonie. 
Dzisiaj mecz. Jakie ostawiacie wyniki? Ja tak bym chciała 3:1 dla Polski, a ostatnio jestem prorokiem więc może tym razem uda mi się obstrzelić wynik. 
Najbliższy rozdział pojawi się nie prędzej niż w poniedziałek. 
Pozdrawiam
Jagódka :> 

EDIT: Jestem prorokiem :D 

16 komentarzy:

  1. Super rozdział :D
    Widać że Bartek się bardzo przejął tą dziewczyną ;(
    Czekam na następny ;)
    Pozdrawiam ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. Zupełnie nie dziwię się Bartkowi, że ten wypadek wywarł na nim tak ogromne wrażenie. Człowiek w takich momentach zaczyna zastanawiać się nad swoim własnym życiem. No i rozpływam się nad ostatnią sceną tego rozdziału-taki wielkolud w objęciach takiej kruszyny ♥
    Oby twoje proroctwa okazały się trafne! :)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się rozpłakałam jak to przeczytałam. Mam taka nadzieję bo jak nie ja prorok przegram zakład, a nie uśmiecha mi się śpiewanie po mojej mieścinie "Zawsze tam gdzie ty" :D

      Usuń
  3. Jestem ciekawa czy ta dziewczyna to był ktoś więcej w sensie czy będą z nią
    jakieś powiązania potem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej nie bo ona umarła, chyba, ze nie mówimy o tej samej dziewczynie :)

      Usuń
  4. Trafiłam przez przypadek na Twojego bloga zauważając go w zakładce u innej blogerki, a że ostatnio nie można znaleźć opowiadań z Bartkiem w roli głównej, to zostałam :)
    I jest fajnie, tylko proszę przed opublikowaniem przeczytaj rozdział i popraw wszelkie błędy językowe (końcówki słówek). Mam nadzieję, że się nie obrazisz, bo nic Ci nie zarzucam, tylko doradzam :) Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam :)
    I.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie coś ty. Fajnie, że mówicie co myśłicie itp. Postaram się, ale program, w którym pisze czasami mi wariuje bo mam problemy z lapkiem i sobie sam poprawia coś co jest dobrze albo wszystko uważa jako błąd, a nawet nie mam kiedy dać go do sprawdzenia co w nim szwankuje. Kolejny jutro w godzinach przedpołudniowych albo wieczorem około 22.
      Pozdrawiam :>

      Usuń
  5. Znowu z opóźnieniem jestem, przepraszam :(
    A jednak jest Bartek ^^ i Jagódka :P
    Znając Ciebie (choć znam krótko) niczego nie mogę być pewna i nie mam pojęcia co wymyślisz. Wspólne mieszkanie Bartka z Jagodą sądzę, że może przynieść jakiś flirt za którym jestem! :D A teraz Bartek pewnie będzie przeżywał śmierć dziewczyny, a że jest sam we Włoszech, jego dziewczyny nie ma, jest Jagódka, więc wiesz co robić! :D
    Ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież nic się nie stało. Tak większość z was dobrze strzeliła. Widziałam, że napiszesz Jagódka. Ja prorok :> Powoli przyzwyczajam się do tego zdrobnienia :D Tak mam 1000 myśli na sekundę, ale akurat w tym opowiadaniu wiem co będzie się działo.
      Pewnie za love story też. Będę żyli długo i szczęśliwie z gromadką dzieci :) Wiem, wiem. Zresztą nie wybaczysz mi jak kogoś uśmiercę :D
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  6. Zapraszam na nowy rozdział na zycie-jest-za-krotkie.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wpadnę w wolnej chwili, ale proszę cię jeśli chciałabyś zostawiać info o nowych rozdziałach, blogu to utworzyłam specjalnie zakładkę "Zostaw swój adres" żeby sobie nie śmiecić.

      Usuń
  7. Świetny rozdział! :D
    Bartek nieźle się przejął wypadkiem tej dziewczyny.Szczerze mu się nie dziwię,sama nie wiem co bym zrobiła,gdyby na moich oczach ktoś zginął.Po nocach bym nie spała.
    Ale Kurek ma przy sobie Jagódkę,która go wspiera i pomaga.No w sumie fajnie by było,gdyby byli razem :D Wiem,wiem za dużo jak na razie wymagam.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      A kto by się nie przejął, ja nawet pomimo ukończonego kursu nie wiedziałabym co zrobić.
      Dlaczego za dużo wymagasz, piszesz to co byś chciała aby się stało, a, że ja jestem pisarką jeśli tak można nazwać zawsze mam ostatnie zdanie do powiedzenia, a bardziej do napisania. Pewnie wyszło masło maślane, ale ja zawsze chaotycznie piszę :D Musicie się do tego przyzwyczaić :P
      Pozdrawiam :>

      Usuń
  8. Natalia pewnie nie byłaby zadowolona, że Bartek mieszka z fizjoterapeutką. ;) Ciekawe jaka byłaby jej reakcja...
    Wypadek drogowy, a szczególnie ten z ucieczką z miejsca zdarzenia to okropne przeżycie. Nigdy nie brałam w tym udziału i mam nadzieję, że los mnie oszczędzi, bo w takiej sytuacji ciężko jest dobrze postąpić, nie trząść się jak osika i myśleć racjonalnie, a już szczególnie, jeśli komuś nie udało się pomóc, mimo wielkich chęci...
    Coś takiego zostaje w psychice.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Która z nas by była jakby jakaś dziewczyna mieszka z chłopakiem. Mordobicie by było bo ja takie klimaty lubię :D Tylko, która by wygrała.
      Ja tez chociaż raz widziałam kraksę, bardziej stłuczkę i tylko musiałam opatrzyć ranę bo byłam wcześniej niż karetka. Pewnie też bym się trzęsła jak osika, a o tym, że nie myślałabym racjonalnie to nie wspominam, a mój kurs pierwszej pomocy by się nawet nie przydał bo bym stała tam jak słup soli bez żadnych emocji.
      Zgadzam się z tobą Justynko ma kochana (za bardzo słodzę, muszę się ogarnąć) Zawsze jakiś ślad w psychice zostanie.

      Usuń