2014/07/28

Rozdział 10

„Żałuję, że cię znałam, żałuję, że kochałam,
Bo nie wart jesteś żadnej łzy, nie chciałeś wierzyć im 
Żałuję, że cię znałam, żałuję, że ufałam 
I powiem to, choć szkoda słów, że będziesz kiedyś sam”
Ewelina Flinta – Żałuję

W czwartek mam przedostatnie zaliczenie na studiach. Ciężkie, ale czuję, że będę do niego dobrze przygotowana. Bartek stara się nie przeszkadzać mi w nauce jednak nie zawsze mu to wychodzi. Już się przyzwyczaiłam, że mam faceta, który ma dwie lewe ręce i nie potrafi nic zrobić oprócz jedzenia. W piątek wczesnym rankiem wybieramy się do Wrocławia, a potem w drodze powrotnej wstąpimy do dziadków ukochanego. Trochę się boje ich reakcji na moją osobę chociaż Bartek mnie przekonuje, że nie powinnam się bać bo nie ma czego, a jego dziadkowie nie są jacyś wścibscy żeby od razu zadawali milion pytań i od razu chcieliby znać na wszystkie odpowiedzi. Mu tak się dobrze mówi, ciekawe co powie jak spotka się z moimi rodzicami, rodzeństwem i dziadkami, którzy już dawno suszą mi głowę żebym przyjechała z Bartkiem i poznała go z całą najbliższą rodziną. Najpierw muszę poznać rodzinę ukochanego, a dopiero potem sama poznam go z moją.
Ostatni egzamin zdałam na ocenę celującą Bartuś bardzo chciał przyjechać na uczelnię, ale mu nie pozwoliłam ze względu na kostkę, a po drugie zaspałam i musiałam wziąć jego samochód z czego nie byłam zadowolona bo inaczej bym się spóźniła, a egzamin poprawkowy bym miała dopiero za dwa tygodnie. Torby, a raczej walizki już dawno mamy spakowane na wyjazd więc zamiast siedzieć i pakować najpotrzebniejsze rzeczy możemy zająć się sobą.
Z Bartkiem wkładam wielką ostatnią torbę do bagażnika. Nie wiem po co nam tyle toreb, ale jeżeli Bartek potrzebuje, aż dwie walizki na wyjazd trzydniowy do rodziny to ja nie wiem z kim ja się związałam. Zawsze wydawało mi się, że facet na wyjazd potrzebuje jedną bluzkę, jakieś spodenki i maksymalnie dwie pary majtek i wszystko zmieści w małym plecaku, ale przy Bartku jednak muszę zmienić swoje stereotypowe zdanie na ten temat. Gdy już wszystko zostało spakowane, siedzimy już w samochodzie od razu Bartek włącza GPS wpisuje tam coś czego nie pozwala mi nawet zobaczyć chociaż szczerze nie wiem po co jak drogę do Wrocławia zna na pamięć i zawsze podpowie mi gdzie mam skręcić, pojechać prosto itp. Prosi mnie tylko żebym jechała tak jak wskazuje mi urządzenie i nie pytała się dlaczego bo to jest niespodzianka.

Jagoda nic nie wie, że wybieramy się nad morze. Słońce, plaża i my. Trochę relaksu się jej przyda bo wiem, że przed nią jest jeszcze jeden egzamin, a dopiero po nim błogie nic nie robienie. Gdy w czwartek była na przedostatnim zaliczeniu trochę przepakowałem jej torbę jak i swoją, na szczęście dla mnie nie sprawdzała ich zawartości tylko dziwiła się, dlaczego ja potrzebuję dwie walizki na trzydniowy wyjazd dla rodziny, udałem głupka, że każdy facet powinien o siebie dbać i być przygotowany na każdą okazję mimo, że nigdzie isę nie wybieraliśmy, a pogoda wskazywała na słoneczne dni.

Gdy minęliśmy tabliczkę z nazwą Welcome to Sopot już teraz dokładnie wiedziałam dokąd jedziemy, chociaż w połowie drogi przypuszczałam, że jedziemy nad morze jednak nie byłam pewna gdzie, moje przypuszczenia oraz intuicja mówiła mi, że jednak będzie to Trójmiasto. Byłam zdziwiona, że nie jedziemy tam gdzie powinniśmy, a nawet szczerze Byłam niezadowolona jednak Bartek wytłumaczył mi wszystko po drodze. Na początku byłam na niego cholernie wściekła bo naprawdę chciałam się spotkać i poznać się bliżej z dziadkami ukochanego mimo, że Bartuś dużo o nich opowiadał. Rodzice ukochanego tylko udawali, że się cieszą z naszego przyjazdu w najbliższy weekend, a po rozmowie w cztery oczy gdy Bartek przyznał się, że nie przyjedziemy do nich w ten weekend tylko pojedziemy zwiedzić Sopot, a jeśli nam się uda to także Gdańsk i Gdynie byli zawiedzeni, a najbardziej najmłodszy z rodu Kurek.

Dojeżdżamy do celu. Sopot przywitał nas słoneczną pogodą, już po wyjściu z samochodu wszędzie słychać obcokrajowców pytających się o drogę do różnych zabytków Sopotu. Zawsze lubię tu przyjeżdżać, może przeważnie przez to, że hala Ergo jest dla nas reprezentantów szczęśliwa, ale naprawdę tu jest inny klimat, inaczej zachowują się ludzie, jest po prostu pięknie.

Po chwili odpoczynku, rozpakowaniu się w pokoju hotelowym i zadzwonieniu do najbliższych wybraliśmy się z Bartkiem na tak zwany Monciak. Ukochany robił za przewodnika bo ja nigdy nie byłam w Trójmieście, a nad morzem tylko byłam w Łebie i Kołobrzegu.
Gdy czekałam na stojącego Bartka w kolejce po lody i niestety w oddali zobaczyłam Natalię spacerującą z jakimś starszym panem, który mógłby być jej ojcem, nie wiem czy mnie nie zauważyła, ale nie byłam zadowolona na jej widok jednak postanowiłam nie przejmować się nią, jestem tutaj na mini wakacjach z Bartkiem i nic mi nie przeszkodzi w odpoczynku. Bartkowi nawet nie mam zamiaru nic o tym mówić bo jeszcze będzie się ze mnie nabijał, że jestem o niego zazdrosna albo potraktuję tą sprawę poważnie i jak najszybciej się da spakuje nas do samochodu i wyjedziemy do Łodzi czego nie chcę bo należy mi się trochę odpoczynku. Akurat o tą panią jak i inną nie muszę być zazdrosna bo wiem, że Bartuś nigdy mnie nie zdradzi, nie zostawi, ani nie będzie prowadził „podwójnego życia”. Może nie jestem o niego zazdrosna bo z Natalią to już dawno jest zamknięty temat, ale naprawdę boję się, że ona zniszczy nasz wyjazd i jeszcze przez nią będą kłótnie z Bartkiem chociaż naprawdę nie ma o co.

Od mojego przyjścia z lodami Jagódka jest jakaś dziwna. Niby nic się nie stało, a nie zachowuje się jak wcześniej. Może ktoś jej zrobił coś jak mnie nie było, a może dostrzegła panów z obiektywami jak popularne „suszarki” do mierzenia prędkości przez policjantów. Nie chcę nalegać żeby mi powiedziała bo za długą ją znam i wiem, że i tak nic od niej nie wyciągnę.
Niestety mamy pecha i spotykamy na plaży Natalię z swoim nowym ukochanym, jeżeli tak można go nazwać. Jak się później okazuje są zameldowani w tym samym hotelu i nawet na tym samym piętrze co my tylko, że cztery pokoje dalej. Szczerze już mam dość tego wyjazdu jednak ze względu na Jagodę zostajemy tu do końca weekendu tylko będziemy się z nimi unikać jak najwięcej się da, a znam już długo Natalię i wiem, że to będzie bardzo trudne jak nie niemożliwe.

Jest sobota, wieczór, pogoda przepiękne, z Bartkiem wybraliśmy się na Monciak, wszędzie było gwarno, ludzi było nawet kilka tysięcy i dziwne, że wszyscy razem świetnie się bawili nie zwracając na narodowość, kulturę czy też rasę. Dziwnie to wyglądało jednak to jest Sopot, jeden z kurortów nad morzem więc wszystkiego można się spodziewać. Bartek nie byłby sobą jakby nie wymusił na mnie wejścia na kolację do restauracji „Cyrk”, a wcześniej pyszną kawę w „Cafe Zaścianek”. Jeszcze nigdy nie piłam takiej dobrej kawy, ale trzeba przyznać, że mało nie kosztowała, jednak tym akurat nie powinnam się martwić bo Bartek jak zwykle uregulował nasz rachunek doprowadzając mnie przy tym do nerwicy. Niedługo to jeszcze mi da swoją kartę kredytową i będę mogła sobie robić z nią co mi się podoba. Oczywiście jak na tego głodomora przystało zamówił sobie podwójny zestaw chociaż wiem, że jakby Stefan się dowiedział co on wyrabia to przez tydzień się by nie ruszył bo by miał takie zakwasy. Klasyczna kolacja Bartusia brzmi: ziemniaki, schabowy i surówka. Trochę marudził, że nie ma jego ulubionego żurku z kiełbasą i jajkiem czy też bigosu, który mógłby jeść dniami i nocami jednak musiał się z tym pogodzić. Ja stwierdziłam, że jednak sobie wezmę sałatkę grecką i butelkę wody mineralnej tak na wszelki wypadek gdyby Bartuś musiał sobie popić po tych dwóch kawałkach mięsa w dość grubej panierce z bułki tartej. Czasami się dziwię gdzie on to mieści, ale jak widać daje radę i nawet stęka, że mógłby jeszcze więcej zjeść, a porcja dla niego była za mała. Poszliśmy do jednej z przytulnych knajpek, w której zawsze w sobotę odbywa się karaoke. Nie byłam amatorką takich imprez jednak co się nie robi dla najważniejszego faceta pod słońcem. Bartek nie byłby sobą jakby po kilku minutach nie poszedł do Pana, który dyrygował imprezą i po chwili miał już w ręce czarny mikrofon. Niestety znałam wokalne umiejętności siatkarza i bardzo się bałam, że będą skargi klientów bo szczerze Bartek nie potrafi śpiewać, a co dopiero jeden z największych hitów Disco polo. W ogóle dziwiłam się, że zgodził się na taki repertuar chociaż już słyszałam w jego wykonanie „Ona tańczy dla mnie” co okazało się straszną klapą chociaż te słowa nie oddają całej prawdy o zdolnościach muzycznych Kurka. Gdy tylko usłyszałam pierwsze takty piosenki coraz bardziej bałam się kompromitacji, ale praktycznie nie było osoby „lekko” podchmielonej więc nawet nikomu nie przeszkadzałyby fałsze Bartusia. Z bananem na twarzy wróciliśmy do pokoju hotelowego.

Gdy wróciliśmy do hotelu byliśmy w dobrych nastrojach mimo moich fałszów przy disco polowej piosence. Jestem szczęśliwy, że mogę być tutaj z nią, że w każdej chwili mogę ją przytulić i pocałować, że chce być ze mną, że stara się otworzyć przede mną choć wiem, że to trudne. Nawet nie przeszkadzają jej moje spontaniczne decyzje, marudzenia, czy nawet to co niekiedy robię.
Gdy Jagoda akurat była pod prysznicem usłyszałem wibracje. Zobaczyłem na wyświetlacz, zobaczyłem wiadomość od nieznanego mi numeru.

„Wiem, że ta twoja zdzira była tylko na zastąpienie miejsca po mnie. Myślisz, że jak blondynka to nie myślę. Mylisz się mój drogi i to nawet bardzo. Jest taka sama w łóżku jak ja, oj przepraszam ona nigdy nie dorówna mi do pięt w tych sprawach. Pamiętasz jak nam było dobrze w łóżku. Zawsze możesz przyjść i przeprosić mnie za to, że zostawiłeś mnie dla niej, a będzie ci ze mną jak w niebie. Pamiętaj, że zawsze będę chciała rozbić wspaniały twój związek, nawet po trupach nie pozwolę ci z nią być. Mnie się nie rzuca od tak, zapamiętaj to sobie na zawsze. ”
Twoja N.

Natalia czego ona może ode mnie chcieć. Przecież to wszystko się prze nią rozwaliło, to ona mnie zdradzała, to ona nigdy nie miała dla mnie czasu, dla niej najważniejsze była kasa na koncie, a nie ja, każdy z nas miał prawo do ułożenia sobie życia od nowa, z nową osobą, a ona znowu próbuje to zniszczyć, zniszczyć to co małymi kroczkami próbuje budować od początku. Skasowałem wiadomość żeby czasem Jagoda jej nie przeczytała, tak wiem, że nie powinienem mieć przed nią tajemnic, ale robię to dla jej dobra. Niby mam do niej zaufanie, ale nigdy nic nie wiadomo. Boję się, że coś wykombinuje, że jednak te jej groźby staną się prawdą. Boję się, że nagada coś w co Jagódka jej uwierzy. Może lepiej będzie jak powiem jej o wszystkim. Byłem nieobecny, poszedłem szybko wziąć prysznic i wtulony w jedną z najważniejszych osób w moim życiu zasnąłem nawet nie czując kiedy Jagoda rano wyszła na balkon podziwiając piękne uroki miasta.

Dzisiaj już nie wiem ile kilometrów przebyliśmy z Bartkiem. Zwiedziliśmy drugą część Sopotu. Operę Leśną, Ergo Arenę, którą Bartek wymusił na mnie, mimo, że będę mogła ją zobaczyć na meczach z Iranem. Zwiedziliśmy zakamarki nieznanego przez zwiedzających Sopotu, nie tego z plażą, molem czy Monciakiem, na którym w sobotę jak i w inne dni w okresie letnim bawią się nawet kilka tysięcy ludzi, zostawiając przy tym trochę swoich oszczędności. Dzisiaj to on jest moim fizjoterapeutą, bez niego jutro nie wiem czy dam radę się ruszyć, a jeśli tak to jakie będę miała zakwasy, ale nie w takim stopniu jakie by były bez masażu wykonanego przez Bartka. Idę pod prysznic sama chociaż Bartek bardzo nalegał żebym go zabrać ze sobą jednak jestem nieugięta w tych sprawach i nie pozwoliłam mu na to. Wiem, że będzie go korciło więc na wszelki wypadek zamknęłam z drugiej strony drzwi na klucz. Lubię czasami pobyć sama, przemyśleć swoje zachowanie, pomyśleć o wszystkim co się wydarzyło w ostatnich dniach, w moim życiu, czy naprawdę zasługuję na kochającego mnie siatkarza. Dziękuje mu, że nie zraża się moją oschłością, że czeka, że nie wymusza ode mnie jakichkolwiek decyzji, że jest ze mną, chociaż na moim miejscu już dawno mogłaby być inna dziewczyna.

Jagoda jest pod prysznicem. Znowu dostałem wiadomość od nieznanego mi numeru, nie chciałem jej czytać bo przypuszczałem, że jest on od Natalii jednak zawsze mógł być inny nadawca wiadomości.

„Mój Romeo jest właśnie zajęty podpisywaniem nowego kontraktu na kilkadziesiąt tysięcy, a ja potrzebuję bliskości kogoś takiego jak ty. Może masz jednak ochotę przyjść, a jak nie możesz to zawsze do ciebie wpadnę. Tylko daj mi znać.
Twoja N.”

Boże co ona sobie wyobraża. Nie wiem czy pójść do niej, czy ją tu zaciągnąć żeby raz na zawsze to sobie wytłumaczyć. Wybrałem tą drugą opcję, mam tylko nadzieję, że jest taka głupia jak myślę i złapie haczyk.

„Niestety nie mogę do ciebie przyjść, ale jeśli tak bardzo chcesz być blisko mnie to zapraszam - pokój 203. Jagody nie ma, dałem jej kilka zielonych banknotów i na jakiś czas jestem tylko dla ciebie. Czekam kotku na ciebie.
Twój B.”

Po chwili otrzymałem wiadomość.

„Będę za 10 minut. Czekaj na mnie tygrysie.
N.”

Połknęła haczyk.

Słyszę dźwięk trzaskających drzwi, nie wiedząc co się dzieje wychodzę jak poparzona z łazienki. Nie to nie może być prawda, przecież on, on nigdy by mi tego nie zrobił. Przysięgał mi, a ja głupia mu uwierzyłam, przysięgał, że z Natalią to wszystko skończone, że liczę się tylko ja.

W oddali tylko słyszę, „To nie tak jak myślisz, poczekaj wszystko ci wytłumaczę. Nieeeeeeeee”

***
Najdłuższy rozdział ze wszystkich. Boże pewnie zlinczujecie mnie, ale musiałam to zrobić. Wiem zła kobieta ze mnie. Przepraszam za błędy i powtórzenia bo znając mnie pojawią się bo tylko czytałam jeden raz, ale zmieniłam pisanie w Wordzie na Openoffice i wydawało mi się, że jakoś mniej jest zmienionych końcówek, ale po 2,5 godzinach snu bo jakiś idiota o 6 rano sobie kosił trawę pod moim oknem mogę się mylić. 
Sopot piękne miasto, ale plaża jednym słowem masakra. W piachu pełno kapsli od piwa i innych śmieci, a woda lekko mówiąc brzydko pachniała i było pełno mułu. 
Pozdrawiam was bardzo serdecznie :>
Całuski ;*

6 komentarzy:

  1. Domyślam się, że inspiracją do tego rozdziału była twoja osobista wycieczka do Sopotu? ;) Kurcze, jak ja bym chciała nad morze pojechać! Ale w tym roku się chyba na to nie zanosi :(
    Ale do sedna. Natalia powinna skontaktować się z psychiatrą w tempie natychmiastowym, bo to, co wyprawia powoli zakrawa o obsesję. Od razu przypomina mi się film "Fatalne zauroczenie" i jego bohaterka, która wszelkimi sposobami usiłowała zatruć życie swojemu byłemu kochankowi i jego rodzinie. I też była blondynką :P
    Bartuś znalazł się w trudnym położeniu. Nie tylko będzie musiał stawić czoła nieobliczalnej Natalii, ale i zmierzyć się z gniewem Jagódki, która zapewne opacznie zrozumiała zaistniałą sytuację.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę tak, ale ociupinkę. Ja bym chciała do Łodzi, ale po ostatnim mam szlaban na zbliżanie się do tego miasta :D
      Z psychiatrą? Ja bym na waszym miejscu zawiązała ją w kaftan i zamknęła ją w zakładzie psychiatrycznym. To jest dla niej wymarzone miejsce. A kto ją tam wie co jeszcze jej w głowie świta, zapewne nic mądrego jak na farbowaną blondynkę przystało. Kiedyś go oglądałam, ale te wydarzenia to akurat przypadek, wytwór mojej skomplikowanej wyobraźni.
      Szczerze Bartek źle postąpił, ale czasu niestety nie da się cofnąć. Jak ja to mówię między młotem a kowadłem. Coś wymyśliłam z Jagódką, ale nic nie powiem i dowiecie się jeszcze w tym tygodniu, w następnym rozdziale.
      Ściskam ;*

      Usuń
  2. O Boże... Jagoda, znowu mam ochotę Ci nakopać -.-
    Nie wiem jaki Bartek miał mieć haczyk w tym, by ją zaprosić? Przynajmniej mu się nie udało, a tylko skomplikował sytuację w swoim związku. Sądzę, że Jagoda mu przebaczy (dokładnie nie wiem co ona zobaczyła po wyjściu z łazienki), ale on niech lepiej trzyma się z daleka od Natki, a nie bawi w podchody.
    Miał być piękny wyjazd do Sopotu... a wyszło jak wyszło :/ Już lepiej, żeby pojechali do jego rodziców, ale nic nie dzieje się bez przyczyny. Wystawili swoje uczucie na próbę i zobaczymy, jak z tej próby wyjdą. Oby razem!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak przypuszczałam, że aż na wszystkie cztery zamki drzwi zamknęłam i nigdzie nie mam zamiaru wychodzić bo jeszcze krzywdę mi zrobisz :D
      Bartek nie wie, ale ja wiem i to jest najważniejsze. Kurde takie jest życie, ale jak to na chłopa przystało zawsze musi coś nieodpowiedniego zrobić bo by było za pięknie. Dowiecie się więcej już w następnym, jedenastym już rozdziale (a miałam takie plany żeby telenoweli nie pisać). To samo napiszę jak do Selene tylko, że w skrócie: Natalka do Świecia!
      Piękny był, aż mi się wydaje za piękny gdyby nie nasza ukochana Natalka i jej niestosowne zachowanie. Co tam Wrocław jak można spalić plecki na plaży, a później marudzić dwa dni, że strasznie boli. (czytaj ja) Zobaczymy, zobaczymy, a że się ciebie boję to może będzie LOVE STORY :)
      Ściskam ;*

      Usuń
  3. nie chcę nawet myśleć o tym co pomyślała sobie Jagoda :( Natalia jest straszna niech usunie się z ich życia i w końcu zostawi ich w spokoju :)

    jeśli tylko masz ochotę to zapraszam do mnie na opowiadania
    z Mariuszem Wlazłym http://staramsiebyckimchceszwtedyopadamzsil.blogspot.com/
    albo Michałem Kubiakiem i Kubą Popiwczakiem siostrasiatkarza.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś zobaczyła, coś pomyślała. Z Natalią może być ciężko.
      Jeśli chcesz zareklamować swój nowy rozdział lub bloga jest specjalnie do tego utworzona zakładka "SPAM" żeby nie robić bałaganu pod każdym postem.
      Ściskam :*

      Usuń