2014/07/23

Rozdział 9

"Nie znam słów, co mają jakiś większy sens 
Jeśli tylko jedno - jedno tylko wiem: 
Być tam, zawsze tam, gdzie ty"
Lady Pank - Zawsze tam gdzie ty

Jutro we Wrocławiu zaczynają się eliminacje do Mistrzostw Europy, rozmawiałam chwilę z Bartkiem i z tego co się dowiedziałam żaden z chłopaków nie narzeka na kontuzję, ani na jakikolwiek ból nawet z przetrenowania. Bartek prosił mnie żebym nocowała u jego rodziców, jednak ja już wcześniej umówiłam się z koleżanką z młodszych lat, która studiuje na Uniwersytecie Ekonomicznym, że w ten weekend zatrzymam się u niej, a przy okazji powspominamy stare dobre czasy. Tak może znowu wyjdzie, że nie chcę spotkać się z rodziną ukochanego, boję się ich reakcji, jednak wiem, że to nieuniknione. Muszę już iść spać bo jutro nie wstanę, a czeka mnie podróż moim starym rzęchem, który już dawno powinien być na złomie.
Jestem we Wrocławiu, podróż nawet przebiegła w miarę dobrze pomijając fakt, że ten stary rzęch nie chciał odpalić po przymusowym tankowaniu oraz przekąszeniu jakiegoś średnio dobrego hot-doga na jednej z Orlenowskich stacji. Wszędzie widać kibiców z szalikami, koszulkami z napisem „Polska”, trochę dziwnie się z tym czuję zawsze byłam zwykłym kibicem, a teraz jestem nie tylko kibicem, ale także dziewczyną najlepszego przyjmującego Reprezentacji Polski.
Z rodzicami Bartka dość łatwo nawiązałam kontakt. Teraz się zastanawiam po co się ich tak bałam. Bardzo mili, sympatyczni ludzie, a Kuba po prostu nie odstępował mnie na krok tłumacząc, że jestem najlepszą dziewczyną jaką jego brat mógł odnaleźć na swojej drodze. Rodzice Kurka byli zachwyceni tym, że zamiast spać w pokoju Bartka, które już dawno jest przygotowane na mój przyjazd to ja nie wiadomo gdzie i na czym śpię kątem u koleżanki, zamiast w wygodnym łóżku. Nie wiem jakim sposobem udało mi się ich udobruchać, ale już nie suszyli mi głowę. Ostatnia akcja, ostatni punkt. Serwuje Karol. Bartek próbuje utrudnić rozgrywającemu przeciwników rozegranie piłki, jednak upadając na parkiet kostka mu się wykrzywiła i zwijając się z bólu opuszcza boisko, a w jego miejsce wchodzi Rafał Buszek. Jak to zobaczyłam to niemal mi serce wyskoczyło z klatki piersiowej, modlę się żeby to było zwykłe skręcenie stawu skokowego i po kilku dniach rekonwalescencji znowu będzie mógł z normalnym obciążeniem trenować przed Ligą Światową.

Źle upadłem na parkiet, sędzia gdy zobaczył mnie leżącego na parkiecie zatrzymał akcję, a kostka bolała mnie jak cholera. Mam nadzieję, że to tylko zwykłe skręcenie bo za niecałe cztery miesiące Mistrzostwa Świata u nas w Polsce, a większa kontuzja wyeliminowałaby mnie z udziału mnie w nich. Chłopaki pomagają mi zejść z parkietu, jednak ból jest coraz większy, a kostka z minuty na minutę jest coraz większa. Jagoda wraz z rodzicami szybko  podbiega do mnie pytając się o wszystko naszego pana doktora, a ze względu, że studiuje fizjoterapię mogą mówić do siebie skrótami, które żadne z nas nie rozumie. Kostka nie wygląda, aż tak źle po okładach z lodu, które trochę zmniejszyły obrzęk, jednak ze względu na to, że diagnoza musi być potwierdzona jedziemy do jednego z szpitali we Wrocławiu na dodatkowe badania.

Siedzę na korytarzu, wraz z Kubą u rodzicami ukochanego czekam na jakąkolwiek diagnozę, bardziej denerwuję się niż on, ale taka już jestem i nic na to nie poradzę. Mimo, że od wejścia Bartka do gabinetu mija pięć minut dla mnie się wydaje jakby to było pięć godzin. Chodzę jak na szpilkach w tą i z powrotem bardzo długim korytarzem. Ojciec Bartka mnie uspokaja, że nie z takich tarapatów już wychodził, że to nie jest zbyt poważnego, jednak na nic są jego słowa. Słyszę jak mama ukochanego mówi do swojego męża: „Jeśli ona by go nie kochała to by za nim nie przyjechała tu ani nie byłaby taka zdenerwowana.”  Gdy wyszedł Pan doktor zamiast poprosić rodziców poprosił mnie, przeczuwałam, że coś może być nie tak z tą nogą, a żeby nie denerwować rodziców bo może nawet nie będzie takiej potrzeby poproszono mnie do środka. Na szczęście dla Bartka okazało się, że jest to zwykłe skręcenie kostki, jednak ze względu na wyczerpujący sezon we Włoszech dostał cztery dni więcej zwolnienia od treningu na regenerację. Razem z lekarzem Reprezentacji oraz tym w szpitalu stwierdziliśmy, że zabieram go ze sobą do Łodzi gdzie będzie miał najlepszą opiekę przyszłej Pani fizjoterapeutki i kiedy tylko będzie taka potrzeba będzie kostka rehabilitowana, jeżeli rehabilitowanie we wstępnej fazie będzie wyzywanie Bartka żeby jak najwięcej oszczędzał nogę. Jakoś dziwnie wydawało mi się, że po powiedzeniu tych słów oboje lekarzy jakoś dziwnie się na nas spojrzeli powtarzając razem żeby kostka nie była dużo rehabilitowana tylko w umiarkowanych ilościach bo jeszcze Bartek bardziej będzie zmęczony niż po zakończeniu sezonu. Na początku nie zrozumieliśmy o co chodzi jednak po kilku sekundach razem z nimi się uśmiechaliśmy.

Rodzice nie byli zachwyceni moim wyjazdem do Łodzi, ale jednak zrozumieli, że tam będę miała najlepszą opiekę jakąkolwiek mogła by być. Bardziej zależało mi na tym żeby jak najwięcej spędzić czasu z moją gadułą. Obiecałem wraz z Jagodą, że w najbliższy weekend ich odwiedzimy, a w podróży powrotnej przy okazji po drodze wstąpimy do dziadków, których moja ukochana niestety jeszcze nie miała okazji spotkać i poznać osobiście. Gdy zobaczyłem samochód Jagody na naszym podjeździe przestraszyłem się, że takim czymś jeszcze można jeździć, a co dopiero nie bać się o swoje bezpieczeństwo jak i przewożących osób, że coś za chwilę odpadnie więc jednak postanowiliśmy jednak jechać moim, a że przez co najmniej dwa tygodnie nie będę ruszał się z domu to dwa samochody nie będą potrzebne, a tak naprawdę to i tak nie dał bym rady go prowadzić z moją kostką. Rozmawiałem z tatą i postanowiliśmy, że zajmie się złomowaniem tego grata, który już dawno powinien już tam leżeć i rozejrzy się po komisach samochodowych za jakimś nowym, ale nie za dużym autkiem.

-Kochanie pobudka! Już Łódź. Wstajemy, wstajemy! – mruczy mi do ucha.
-Dobrze mamo, za chwilę. Co? Jak? Gdzie? Przecież jeszcze niedawno minęliśmy tablicę z napisem Wrocław. – dziwię się.
-Ja ci dam mamo to popamiętasz. To było dobrych kilka godzin temu. No wstawaj śpiąca królewno albo nie lepiej poczekaj, aż wyjmę i dam ci kule. – uśmiecham się do niego, ciesząc się, że przez kilka dni będę go miała przy sobie.
-Wiesz, że będziesz miała ze mną same problemy, będę ci marudził, że mnie kostka boli i będziesz robiła za służącą, a tak nie mogło być. Mogłem się nie godzić żebyś mnie zabierała ze sobą, a przy okazji ty masz końcówkę sesji, pełno egzaminów, a ja tylko będę ci przeszkadzał w nauce.
-Jaka służąca ja się pytam, już nie pamiętasz jak jeszcze w Maceracie byłam chora i przynosiłeś mi te nie dobre lekarstwa i nie dające się do jedzenia zupy, które wcześniej mi gotowałeś. Ty nigdy nie będziesz mi przeszkadzał. Zrozum to wreszcie głuptasie. Nawet przeciwnie bardzo się cieszę, że będziesz blisko mnie, że w każdej chwili będę cię mogła przytulić i pocałować. Kocham cię i chcę mieć ciebie jak najdłużej przy sobie bo za chwilę zacznie się Liga Światowa, później jedno, drugie zgrupowanie przed Memoriałem i Mistrzostwami, a później znowu wyjedziesz do Włoch bo masz jeszcze ważny kontrakt i kiedy ja się tobą nacieszę co?
-No właśnie bo Liga Światowa, Memoriał w Krakowie i Mistrzostwa Świata to wszystko się zgadza, ale do Włoch raczej nie wyjeżdżam chyba, że jednak tak bardzo tego chcesz, a w to wątpię.
 -Kurek co ty znowu gadasz. Jakie nie wyjeżdżam do Włoszech, dostałeś propozycję grania w lidze rosyjskiej czy tureckiej. No mów wreszcie bo już się niepokoję co ty znowu wymyśliłeś w tej swojej główce.
-Normalnie. Zostaję w Polsce będę prawdopodobnie grał w Bełchatowie, nawet rozmawiałem już wstępnie na ten temat z prezesem Piechockim, a jeśli się nie uda to pomyślimy razem gdzie będę grał w najbliższym sezonie. Może to nie ta sama suma kontraktu, ale nie ważne są dla mnie pieniądze. Ważna jesteś dla mnie ty, rodzice, rodzina. Chce być tu z wami, a nie kilkadziesiąt kilometrów stąd.
-Zaskoczyłeś mnie tym, ale nie powiem, że nie cieszę się z twojej decyzji bo sama bałam się powiedzieć ci żebyś ten sezon został w Polsce, a następny pomyślimy.

Pomogłam mu wstać z auta, zamykając uprzednie drzwi od Bartkowego auta ponieważ mój nie był przystosowany do jazdy z osobą z wzrostem powyżej przeciętnej dziękowałam Bogu, że wynalazł takie coś jak winda bo nie wiem jak bym pomogła temu wielkoludowi dostać się na czwarte piętro bloku.

Leżymy razem w łóżku i patrzymy na telewizor, niestety nie ma nic ciekawego, a ze względu na późną porę wraz z Bartkiem kładziemy się do snu, zmęczeni po kilkugodzinnej w korkach podróży.
-Wiesz, że cię kocham i nigdy nie pozwolę cię skrzywdzić.
-Tak też cię kocham, ale teraz już chodźmy spać bo jutro rano mam dwa ważne wykłady, na które nie mogę się spóźnić. – przytulam się do Bartkowego torsu, czując się w jego ramionach bezpiecznie.
-Dobranoc księżniczko, śpij spokojnie. – przybliża się do mnie i czuję jego malinowe usta na moich, motylki w brzuchu prowadzą istną wojnę, serce bije jak oszalałe i najchętniej chciało by więcej i więcej, ale świadomość jutrzejszego wczesnego wstania jakoś odbiera mi tą przyjemność.
-Dobranoc Bartuś tylko proszę cię nie chrap w nocy jak to masz w zwyczaju. We Włoszech musiałam kupić sobie stopery, bo wata w uszach nie dawała żadnych rezultatów. – droczę się z nim chociaż wiem, że za to otrzymam jaką karę.
-Dzisiaj już ci odpuszczę bo wiem, że jutro masz ciężkie wykłady, ale jutro będzie kara. – powiedział teatralnie po czym wtuliłam się jak małe dziecko w Kurka i nawet nie wiem kiedy Morfeusz dał o sobie znać. 

***
Dziękuję za taką liczbę wyświetleń nigdy bym nie przypuszczałam, że będę miała 2000 wyświetleń, a tu ponad 3300. Jeszcze raz DZIĘKUJĘ!
Pewnie będziecie zdziwione, już dodaje rozdział przecież miał być w weekend albo w granicach następnego tygodnia.
Od wczoraj mam następny nie wiadomo jaki długi urlop, skończyłam kurs księgowości z wynikiem bardzo dobrym, a miałam taką nadzieję, że Sebastian wystawi mi jednak zaświadczenie z oceną celującą, ale jednak muszę się z tym pogodzić chociaż ciężko będzie :D 
Jakbyście miały problemy z rachunkowością, księgowaniem poszczególnych operacji i wszystkim co jest związane z nią na poziomie technikum zawsze służę radą i pomocą. 
Obserwatorów coraz więcej, wyświetleń tyle samo, a komentarzy mniej. Proszę was jakbyście zostawiły znak po sobie, że to czytacie byłabym wdzięczna. 
Ciao!

6 komentarzy:

  1. Ojć, kontuzja to nic przyjemnego. Wyobrażam sobie, że w takiej sytuacji większość sportowców jest nie do zniesienia, no bo któż ma ochotę na przymusową przerwę?
    Cieszę się, że między Jagodą a rodzicami Bartka zawiązała się nić porozumienia, bo już myślałam, że oni nie widzą świata poza Natalią.
    Słodyczy ciąg dalszy ♥ Podoba mi się to, nie powiem, że nie. No i Bartusiowi faktycznie musi zależeć na głównej bohaterce, skoro jest w stanie zrezygnować dla niej z lukratywnego kontraktu we Włoszech :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak wiem coś o tym. Myślałam, że przez dwa tygodnie w domu nie usiedzę. Nie wiem jakim sposobem inni domownicy ze mną wytrzymywali. Wiesz zawsze mogą nacieszyć się sobą, a Bartek i w opowiadaniu by miał przerwę dwutygodniową to jeden tydzień więcej co to dla niego :D
      Zrozumieli, że Natalia była z innego świata jednak nigdy nie dowiedzą się co zrobiła młodemu. Nie wiem czy po przyjeździe Bartka do Łodzi przyszła teściowa nie obrazi się na Jagodę i już nie będzie pomiędzy nią a bohaterką nici porozumienia. Okaże się później :)
      Na razie słodzę i wam się to podoba, ale jednak jestem zmienna i lubię trochę namieszać, a nie zawsze się wam takie coś podoba. Już od kilku rozdziałów widać, że Jagódka nie jest dziewczyną na pocieszenie po zerwaniu z Natalią tylko kimś więcej.
      Ściskam ;*

      Usuń
  2. Rodzice Bartka okazali się być całkiem w porządku co do Jagody, a to dobrze bo pierwsze wrażenie jest ważne :) Kubę wszyscy uwielbiają :)
    Kontuzja okazała się być niegroźną, co mnie bardzo cieszy, bo dla sportowca każda przerwa w grze/treningach spowodowana kontuzją przeregulowuje organizm. Jednak są i dobre strony tej przerwy, bo młodzi mogą pobyć ze sobą :) Zauważyłam, że Jagoda coraz bardziej otwiera się przed Bartkiem :)

    ps. Jagódka, bardzo Cię proszę nie miej mi tego za złe, ale przeczytaj rozdział przed publikacją, bo masz kilka powtórzeń czy końcówki być może w wordzie Ci się zmieniają i momentami ciężko czyta :)

    Ściskam! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się ich kreować na dobrych, normalnych ludzi. Pierwsze wrażenie jest bardzo ważne jak nie najważniejsze. Wiadome Kuba jest taki uroczy :)
      Nie chciałam mu zrobić dużego uszczerbku na zdrowiu, bo co ja bym tam dalej wymyśliła. Najważniejsze, że Bartek nie zarzuca sobie, że to jego wina. Może jeszcze coś dobrego z tego wyjdzie :D Przecież nie zostanie ciągle szarą myszką, a poza tym trochę zasługi jest w tym Bartusia. Dobrze już mu tak nie słodzę ;)

      Oczywiście, że się nie gniewam, wręcz przeciwnie nawet się cieszę, że w końcu ktoś powiedział, że jest coś nie tak. Paulinko jakbyś to widziała co ja odnajduję gdy czytam po napisaniu rozdziału to się byś przeraziła (chyba przerzucę się na Openoffice albo na Libraoffice, którą mam zainstalowaną) i czasami już mi się wszystko miesza, dlatego przeważnie dużo rzeczy nie zauważam i końcówki są złe, co do powtórzeń to się zgodzę bo takowe są, nigdy nie potrafiłam pisać więc w ogóle dziwię się, że chcecie to czytać. Postaram się poprawić w następnym rozdziale.
      Ściskam :*

      Usuń
  3. Nigdy nie wiem co napisać. Bardzo mi się spodobał ten rozdział. Jest trochę powtórzeń ale mi to nie przeszkadza bo sama też tak mam. Zapraszam cię do mnie na 48 rozdział http://odsiatkowkipomilosc.blogspot.com/2014/07/rozdzia-48.html.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi to czytać :* Dziękuję za każdą jakąkolwiek sugestię i wcale się nie gniewam :)
      Jeżeli mogłabyś zostawiać informacje o nowym rozdziale/blogu w zakładce "SPAM" żeby nie zaśmiecać bloga.
      Pozdrawiam :*

      Usuń