„Ty jesteś
życiem, szczęściem i wiecznością
słowem i oddechem, nigdy nie odchodź”
słowem i oddechem, nigdy nie odchodź”
Co ja sobie głupia myślałam, że siatkarz, najlepszy
przyjmujący Reprezentacji kraju, który dziewczyny może mieć na pęczki chce mnie
zwykłą dziewczynę. Wiedziałam, że prędzej czy później to się stanie, ale po co
on odgrywał te szopkę w Sopocie, mógł mi od razu powiedzieć gdzie jest moje
miejsce, a nie udawał, tutaj i swoimi przed rodzicami. Może jednak oni o
wszystkim wiedzieli i dlatego byli tak mili w stosunku do mnie. Nie mam zamiaru
zastanawiać się nad tym, było, minęło, czasu się niestety nie cofnie nawet
jeśli byśmy tego chcieli.
Leżała w szpitalnym łóżku, w szpitalnej sterylnej sali,
zabroniła lekarzom mi mówić o swoim stanie zdrowia i nie chciała nawet mnie
wpuścić do sali. Wiem, że może być na mnie zła, ale to nie tak miało być. To
wszystko moja wina jak i Natalii, ona się rzuciła na mnie całując mnie w usta i
pomału rozbierając mnie z bluzki, którą miałem na sobie nie dając mi dojść do
słowa tak jak teraz Jagoda. Może być na mnie cholernie zła, a wręcz wściekła
rozumiem to, ale chociaż niech da mi powiedzieć to co naprawdę się tam stało, a
nie to co widziała tego feralnego wieczoru. To są dwie inne wersje. Na kartki,
które przyczepiam do drzwi i okien sali nie zwraca uwagi. Panie salowe już mnie
wyzywają, że jeszcze raz ja tam przyczepię to sam będę czyścił te okna bo już
mają tego dość. Będę tu przesiadywał tak długo, aż mnie wysłucha, aż jej to
wszystko wyjaśnię.
Pamiętam, że wybiegłam z hotelu wprost pod samochód, byłam
tak zła na Bartka, że nawet nie wiem jakim cudem się tam znalazłam, na
szczęście dla mnie kierowca jechał tylko czterdzieści pięć kilometrów na
godzinę i mam tylko kilka zadrapań, siniaków i lekkie wstrząśnienie mózgu. Za
dwa dni wypuszczą mnie do domu, rodzice jak i Monika niestety nie mogą po mnie
przyjechać więc będę zdana na jazdę polską koleją lub polskimi autobusami.
Widzę, że Bartek wciąż przesiaduję pod drzwiami sali, wiem, że jest uparty i
nie odpuści tak jak nie odpuścił w walce o naszą miłość jeżeli w ogóle można
nazwać to uczucie. Nawet jeśli by siedział tu nie wiadomo ile jednak ja nie mam
zamiaru z nim rozmawiać, nie po tym co mi zrobił.
Po dwudniowej obserwacji wreszcie wypuszczają mnie ze
szpitala, wszystko jest jak w najlepszym porządku, ale przez najbliższe kilka
dni muszę uważać na siebie, oszczędzać się, a najlepiej jakby ktoś był
niedaleko mnie. Do Bartka nadal się nie odzywam, jedynie co to poprosiłam
lekarza żeby powiedział mu, że ma przywieźć mój bagaż bo nie mam zamiaru z nim
wracać do domu. Zrobił tak jak go prosiłam, a Kurek zrobił to wszystko bez
żadnego ale. To znaczy, że już mu na mnie nie zależy. Nie myślę już o tym bo
zwariuję i wywiozą mnie do psychiatryka, a teraz muszę wziąć się w garść i
pokazać mu jaka jestem silna. Wolę jechać zatłoczonym pociągiem i stać całą
drogę czy nawet nie wygodnym autobusem niż chociaż przez sekundę przebywać w
jego towarzystwie. Nie mam zamiaru widzieć jego twarz. Nawet nie interesuje
mnie jak on wróci do domu, jeżeli jest w stanie spędzać całe dnie w szpitalu
przyklejonym do szyby to prowadzenie samochodu dla niego jest pestka. Kocham
go, ale nie jestem pewna jego uczuć w stosunku do mnie. Tym swoim jednym
zachowaniem zniszczył swoje zaufanie w stosunku do mnie, nie wiem czy dam radę
mu wybaczyć, czy dam radę zapomnieć. Na razie nie potrafię mu się spojrzeć
prosto w oczy bo od razu przypomina mi się ta cała sytuacja.
Siedzę tu od dwóch dni, widzę, że coś się dzieje, moja
Jagódka jest ubrana w normalne ubrania czyli wychodzi na to, że wypuszczają ją
ze szpitala. Wiem, że nie będzie chciała ze mną rozmawiać, ale chociaż niech
pojedzie ze mną z powrotem do Łodzi, a nie jedzie w zatłoczonym pociągu czy
autobusie bo wiem, że jest do tego zdolna. Jagoda cały czas się do mnie nie
odzywa, nie wpuszcza mnie do sali, ma wyłączony telefon. Kocham ją i wiem, że
to nie powinno tak być, że nie powinno tak się stać. Jest jedną z dwóch, które
najbardziej kocham.
Wychodzi z sali, cieszę się na jej widok, jednak ona na
mój nie. Najchętniej jakby mogła to zabiłaby mnie wzrokiem. Biorę jej torbę na
ramię, ale ona od razu próbuje mi ją zabrać. Nie jest z tego zadowolona, ale
wie, że nawet jakby chciała to i tak nie wygra ze mną bo jestem wyższy i
silniejszy, a po pierwsze jestem facetem. Bagaż wkładam do swojego samochodu i
jak przystało na gentelmena otwieram jej drzwi od strony pasażera, ale ona
nawet nie odzywa się do mnie ani słowem. Wiem, że może być zła na mnie, ale
chociaż niech się do mnie odezwie bo boję się o nią, boję się, że jeszcze coś
głupiego wymyśli. Tak Kurek wmawiaj sobie, że nic się nie stało, że powinna się
zachowywać tak jak zawsze. Boże jakim ja byłem idiotą, że napisałem tego smsa
do Natalii, że przyciągnąłem ja do naszego pokoju hotelowego, że to się
wszystko stało. Gdy zobaczyłem Jagodę jak biegnie prosto pod samochód
najchętniej rzucił bym się żeby zamiast niej ja ucierpiał, za to wszystko
przydałaby mi się taka kara. Cała droga mija nam w ciszy i oprócz muzyki z
radia nic innego nie słychać, nie wiem co mam do niej powiedzieć, boję się, że
jeszcze raz ją zranię, a tego naprawdę nie chcę.
Niestety musze z nim jechać, a nie jestem z tego powodu
zadowolona. Wiem, że nie pozwoli mi na nic głupiego żeby podróżować pociągiem
czy autobusem. Nawet gdy zajechaliśmy na stację zatankować pytał się czy czegoś
nie potrzebuję nie odezwałam się do niego ani słowem. Gdy przyniósł mi moją
aromatyczną kawę, butelkę wody niegazowanej i paczkę żelków, które uwielbiam
nawet mu nie podziękowałam, wiem, że to jest nie kulturalne, ale jeśli się do
niego odezwę to tak od słowa do słowa zacznie się rozmowa, w której nie mam
zamiaru wziąć udział.
Po pięciu godzinach drogi jesteśmy już w Łodzi. Nawet się
nie obejrzałam, a Bartek już stał z walizką przy moim boku. Wiem, że jestem
wredna, że nawet nie wypiję na spokojnie z nim kawy, ale naprawdę muszę to
wszystko przemyśleć, to wszystko co się stało w Sopocie, a nie będzie to takie
łatwe. Pewnie przepłaczę prze to kilka nocy, ale jak się jest głupim to
niestety tak bywa. Nawet nie interesowało mnie gdzie będzie spał, czy wróci do
Wrocławia czy pojedzie do Mariusza żeby już o nocy nie jechać. Nie wiem sama
czy powinnam wymazać go sobie z pamięci czy jednak spróbować i dać mu drugą,
ostatnią już szansę, a on co z nią zrobi to jego decyzja.
Dni mijały Polacy po wojażach zagranicznych wracają do
Polski. W drugim meczu w Brazylii pokazali wszystkim, że tak łatwo się ich nie
skreśla, z Włochami przegrali dwa mecze jednak po rozmowie z Karolem grać na
korcie tenisowym to nie lada wyzwanie. Wiatry wszędzie. Na mecz w Łodzi z
makaroniarzami mam bilet jednak nie mam zamiaru na niego iść. Wiem, że on tam
będzie, a ja jeszcze nie jestem przygotowana na rozmowę z nim. Kiedy Jagoda ty
będziesz przygotowana, chyba nigdy. Kocham go, tęsknię za nim, ale nie potrafię
się do niego odezwać, nie potrafię się przełamać. Zaraz mi się przypomina gdy
zbierałam się w sobie, a on czekał i czekał aż w końcu się odważę i powiem mu o
swoich uczuciach. Wiem, że on czeka aż w końcu się do niego odezwę, że dam mu
jakiś znak. Na początku wydzwaniał, pisał smsy, a teraz cisza, cisza, która
wcale mi nie pomaga tylko wręcz przeszkadza.
Jagoda się do mnie nie odzywa, już nawet nie dzwonię, nie
piszę do niej bo ona najwidoczniej skreśliła nasz związek. Ciężko mi się z tym
pogodzić, jest najważniejszą kobietą, którą miałem okazję spotkać w swoim
życiu. Najchętniej bym pojechał do Natalii i jej ładnie „podziękował” za to co
zrobiła, za to, że zniszczyła to o co walczyłem przez kilka miesięcy, za to, że
jest jaka jest. Jak ją było w formie smsu stać na zniszczenie mojego związku z
Jagódką to ja zrobię to samo:
„Dziękuję, że
rozwaliłaś wszystko na czym mi zależało. Już teraz wiem, że nie jesteś nic
warta, a żeby było cię stać na nowy lakier do paznokci potrafisz byle jakiemu
facetowi wejść do łóżka. Myślałem, że jednak jesteś inna. Myliłem się.”
Nie długo czekałem na zwrotną wiadomość.
„Mówiłam ci, że
jak nie będę mogła cię mieć to żadna nie będzie miała. Byłeś i zawsze będziesz
mój nawet jeśli bym miała zniszczyć każdy twój związek, a wiesz, że jestem do
tego zdolna.
Natalia”
„Idź się leczyć
do psychiatryka kobieto bo już ci na mózg siadło. Odczep się ode mnie raz na
zawsze, zapamiętaj sobie, że nigdy już nie będziemy razem czy tego chcesz czy
nie. Żegnaj i nie odzywaj się do mnie bo nawet nie mam zamiaru cię znać.
Bartek”
Już więcej nic nie odpisała.
Zamiast myśleć o Kurku cały czas chodzę i dotrzymuje
towarzystwa Monice buszując po kolejnych sklepach z ubrankami do małej
Martynki. Tak razem z Marcinem jej mężem chcieli dowiedzieć się przed
rozwiązaniem jaka będzie pleć dziecka. Ja chciałam tylko żeby było zdrowe i
odziedziczyło po mnie miłość do siatkówki. Już jako matka chrzestna obiecałam
sobie, że jak tylko podrośnie wezmę ją na mecz Skry. Pamiętam jak specjalnie
wybierali datę chrzcin u księdza pod terminarz rozgrywek reprezentacji żeby
Bartek mógł być na tym wydarzeniu. Marcin w delegacji, a Monika będzie już
rodzić za dwa tygodnie, jednak namawia mnie żebym poszła na ten mecz, a nie
siedziała z nią dwadzieścia cztery godziny na dobę bo naprawdę nic się nie
dzieję. Jakby coś to będzie do mnie dzwonić chociaż od rana czuję się bardzo
dobrze, nic jej nie dolega, tylko marudzi, że kręgosłup ją boli, a niespotykane
w Polsce upały nawet nie doskwierają jej aż tak bardzo. Zanim wychodzę na mecz
jeszcze milion razy pytam się Moniki czy wszystko jest w porządku doprowadzając
ją swoim zachowaniem do nerwicy, a dla Martynki nie jest za dobrze. Jestem
bardziej przewrażliwiona niż ona bo wiem, że rodzice mogą nie zdążyć przyjechać
z Warszawy, a Marcin z Francji gdzie obecnie przebywa. Boję się, że spotkam się
z Bartkiem, że znowu zawróci mi w głowie i pozwolę mu się do niego zbliżyć. Naprawdę
boję się. Boję się jak sześciolatka gdy coś przeskrobie.
Wygraliśmy mecz wiem, że Jagoda powinna być na meczu,
chciałbym z nią porozmawiać, ale czy ona będzie tego chciała. Nie zastanawiam
się nad tym, musze z nią porozmawiać mimo czy tego chce czy nie. Tęsknię za
nią, kocham ją, cały czas o niej myślę. Boże dlaczego ja byłem taki głupi.
Gdy już miałam zamiar wychodzić z hali ktoś z tyłu złapał
mnie za rękę, nawet nie musiałam się długo zastanawiać kto to by był. Gdy tylko
go ujrzałam serce było mi coraz szybciej i szybciej. Nie wiem dlaczego tak na
niego reaguję po tym wszystkim co mi zrobił. Tak bardzo go potrzebowałam, a z
drugiej strony tak bardzo go nienawidziłam po tym co mi zrobił. Nie odzywałam
się do niego bo co miałam mu powiedzieć. Zacznijmy od nowa i udajmy, że nic się
nie stało. Przepraszam, ale to nie dla mnie taka już jestem.
-Hej! – zaczął niepewnie rozmowę.
-Cześć. – powiedziałam bez żadnych emocji, a tak naprawdę
to tłumiłam je w sobie żeby Kurek nie pomyślał, że on się odezwie, a ja wtulę
się w jego ramiona.
-Czy możemy jak normalni cywilizowani ludzie ze sobą
porozmawiać.
-Nie widzisz, że rozmawiamy.
-Wiem, że możesz być na mnie zła, ale chociaż spróbuj mnie
wysłuchać. – w jego oczach było widać łzy, widać, że całą tą akcję przeżywa.
-Masz pięć minut i nawet sekundy dłużej. – powiedziałam stanowczo.
-Chciałbym cię za wszystko przeprosić, wiem, że zawaliłem
na całej linii. – nagle rozdzwonił się mój telefon, a na wyświetlaczu pojawiła
mi się znana mi twarz.
-Przepraszam musze odebrać. – oddaliłam się od Bartka z
zaczęłam rozmowę z moją ciężarną siostrą.
-Ale co jak to już. Przecież jeszcze trzy godziny temu
było wszystko w porządku, jeszcze wypychałaś mnie na ten mecz. Tylko proszę nie
panikuj zadzwoń po karetkę, a ja będę w domu za dwadzieścia minut.
-Przepraszam cię Bartek, ale muszę jechać do domu.
-Coś się stało.
-Monika rodzi.
-Jak to przecież powinna dopiero za dwa tygodnie.
-Mam jeszcze do ciebie prośbę.
-Słucham.
-Pożycz mi samochód bo mój jeszcze ktoś nie przywiózł z
Wrocławia.
-Przecież nie możesz jechać w tym stanie, może coś się
stać. Poczekaj przed szatnią tylko wezmę kluczyki i dokumenty.
-Dziękuję, ale nie musisz dla mnie się tak poświęcać.
Dojechaliśmy do domu, a karetka po którą zadzwoniła
przyszła mama była już na podjeździe, weszłam do domu pomogłam sanitariuszom z
karetki podając wszystkie potrzebne dokumenty. Dowiedziałam się od lekarza do
jakiego szpitala pojechali i wraz z Bartkiem pojechaliśmy do niego.
-Dziękuję. – powiedziałam całując go w policzek czekając na jego reakcję.
Uśmiechnął się tylko dając mi znać, że jesteśmy już na miejscu.
***
Tak wiem, że chcecie mi nakopać do tyłka, ale przecież nie zawsze musi być tak pięknie i kolorowo. Nie wiem kto wymyślił lato, ale trochę przesadza z tymi upałami. Tylko 35 stopni w cieniu :/ Po zakończeniu tej historii znajdziecie mnie tutaj.
Do zobaczenia w poniedziałek :)
Ściskam ;*
EDIT: Tak bardzo powstrzymywałam się od napisaniu o CP. Co o tym sądzicie? Ja nie jestem zadowolona z tego pomysłu i wcale to nie chodzi, że nie mam. Polsat podzielił sobie kibiców na mających CP i nie mających CP. Dobra już więcej nie piszę bo tylko nerwy sobie popsuje.
EDIT 2: Następny post może nie ukazać się w poniedziałek Tak idę do kina na "Drużynę", miałam iść na premierę, ale mojej towarzyszce nie pasowało w ten weekend więc został nam tylko poniedziałek bo o późniejszym terminie nie było opcji. Nie bójcie się nie opowiem wam o nim bo wiem, że u was w niektórych kinach jest dużo, dużo później niż premiera.
EDIT: Tak bardzo powstrzymywałam się od napisaniu o CP. Co o tym sądzicie? Ja nie jestem zadowolona z tego pomysłu i wcale to nie chodzi, że nie mam. Polsat podzielił sobie kibiców na mających CP i nie mających CP. Dobra już więcej nie piszę bo tylko nerwy sobie popsuje.
EDIT 2: Następny post może nie ukazać się w poniedziałek Tak idę do kina na "Drużynę", miałam iść na premierę, ale mojej towarzyszce nie pasowało w ten weekend więc został nam tylko poniedziałek bo o późniejszym terminie nie było opcji. Nie bójcie się nie opowiem wam o nim bo wiem, że u was w niektórych kinach jest dużo, dużo później niż premiera.
No nie, jak się spieprzyło, to po całości :/
OdpowiedzUsuńNie dość, że Bartek musi użerać się z Natalią, to jeszcze ten wypadek Jagody... A propos blondyny... Ona naprawdę staje się niebezpieczna dla otoczenia. I faktycznie powinni ją zamknąć w zakładzie dla obłąkanych.
Wierzę, że Kuraś wytoczy najcięższe działa, żeby odzyskać Jagódkę, bo widać, że naprawdę mu na niej zależy. I ja w przeciwieństwie do głównej bohaterki jestem pewna jego uczuć! :)
O decyzji Polsatu wypowiedziałam się już dość obszernie na swoim blogu i naprawdę szkoda nerwów, bo i tak nic nie zmienimy. Sami podjęli taką decyzję i sami będą musieli się zmierzyć z jej konsekwencjami.
Pozdrawiam :*
Wiem, że każda z was nie jest z tego zadowolona jednak musiałam być sobą i trochę namieszać.
UsuńNatalia jest dość specyficzną osobą i szczerze mam w głowie tysiące myśli co do jej osoby, ale nie mam zamiaru pisnąć słówka. W kaftan i przywiązać do drzewa w lesie :>
Okaże się w najbliższym czasie, może nawet już w najbliższy rozdziale.
Pamiętaj zawsze możesz zapłacić prawie 100 złotych żeby obejrzeć jeden mecz, jak dobrze widziałam kwotę i zapamiętałam. Ja już się nie denerwuje bo nie warto, a po drugie złość piękności szkodzi.
Pozdrawiam :)
Jestem wyjątkowo spokojna i nie mam ochoty Ci nakopać... a może dlatego, że jestem zmęczona.
OdpowiedzUsuńWiesz co, nie rozumiem ock z tymi karteczkami Bartka w szpitalu :)
Choć muszę przyznać, że zależy mu na Jagodzie i odwrotnie, tylko dziewczyna jest urażona po takim widoki. (i prawidłowo)
Mam nadzieję, że ta podwózka do szpitala, i podejrzewam, że atmosfera wśród młodych rodziców (Moniki i Marcina) udzieli się Jagodzie i Bartkowi, którzy nie, nie wcale nie myślę, że sami zechcą dziecka, tylko wystarczy, że się pogodzą :)
Pozdrawiam! :)
Dziękuję Ci, że jesteś dla mnie taka łaskawa. Mój ty łaskawco! Jeden siniaczek będzie mniej :D
UsuńAlbo ja już o tej godzinie nie myślę i wydaje mi się, że o żadnych karteczkach w szpitalu nie pisałam albo coś pomieszałam. Już teraz nic nie wiem, zgłupiałam całkowicie.
Stara się stara, ale jak się jest głupim to trzeba za to płacić. Przecież nic się nie dzieje bez przyczyny ani od tak nie można o ważnych sprawach zapomnieć.
Atmosfera miłości do tej małej istotki, dobrze rozumiem? Najlepiej żeby żyli długo i szczęśliwie w domku na peryferiach wielkiego miasta napajając się dwoją miłością do ostatnich dni swojego życia :)
Ściskam :*
"Na kartki, które przyczepiam do drzwi i okien sali nie zwraca uwagi. Panie salowe już mnie wyzywają, że jeszcze raz ja tam przyczepię to sam będę czyścił te okna bo już mają tego dość." - jak domyślam karteczki takie z notesika? ;>
UsuńTak, miłość do tego maleństwa, nie mogłam się wysłowić wczoraj :/
Mistrz ja! Myślałam, że o inne kartki chodzi. Nawet gdy to pisałam to nie wiedziałam jak powinny wyglądać, bardziej się zastanawiałam co Bartuś na nich mógłby napisać :)
UsuńMałe jest słodkie, ale do pewnego momentu :>