2014/07/28

Rozdział 10

„Żałuję, że cię znałam, żałuję, że kochałam,
Bo nie wart jesteś żadnej łzy, nie chciałeś wierzyć im 
Żałuję, że cię znałam, żałuję, że ufałam 
I powiem to, choć szkoda słów, że będziesz kiedyś sam”
Ewelina Flinta – Żałuję

W czwartek mam przedostatnie zaliczenie na studiach. Ciężkie, ale czuję, że będę do niego dobrze przygotowana. Bartek stara się nie przeszkadzać mi w nauce jednak nie zawsze mu to wychodzi. Już się przyzwyczaiłam, że mam faceta, który ma dwie lewe ręce i nie potrafi nic zrobić oprócz jedzenia. W piątek wczesnym rankiem wybieramy się do Wrocławia, a potem w drodze powrotnej wstąpimy do dziadków ukochanego. Trochę się boje ich reakcji na moją osobę chociaż Bartek mnie przekonuje, że nie powinnam się bać bo nie ma czego, a jego dziadkowie nie są jacyś wścibscy żeby od razu zadawali milion pytań i od razu chcieliby znać na wszystkie odpowiedzi. Mu tak się dobrze mówi, ciekawe co powie jak spotka się z moimi rodzicami, rodzeństwem i dziadkami, którzy już dawno suszą mi głowę żebym przyjechała z Bartkiem i poznała go z całą najbliższą rodziną. Najpierw muszę poznać rodzinę ukochanego, a dopiero potem sama poznam go z moją.
Ostatni egzamin zdałam na ocenę celującą Bartuś bardzo chciał przyjechać na uczelnię, ale mu nie pozwoliłam ze względu na kostkę, a po drugie zaspałam i musiałam wziąć jego samochód z czego nie byłam zadowolona bo inaczej bym się spóźniła, a egzamin poprawkowy bym miała dopiero za dwa tygodnie. Torby, a raczej walizki już dawno mamy spakowane na wyjazd więc zamiast siedzieć i pakować najpotrzebniejsze rzeczy możemy zająć się sobą.
Z Bartkiem wkładam wielką ostatnią torbę do bagażnika. Nie wiem po co nam tyle toreb, ale jeżeli Bartek potrzebuje, aż dwie walizki na wyjazd trzydniowy do rodziny to ja nie wiem z kim ja się związałam. Zawsze wydawało mi się, że facet na wyjazd potrzebuje jedną bluzkę, jakieś spodenki i maksymalnie dwie pary majtek i wszystko zmieści w małym plecaku, ale przy Bartku jednak muszę zmienić swoje stereotypowe zdanie na ten temat. Gdy już wszystko zostało spakowane, siedzimy już w samochodzie od razu Bartek włącza GPS wpisuje tam coś czego nie pozwala mi nawet zobaczyć chociaż szczerze nie wiem po co jak drogę do Wrocławia zna na pamięć i zawsze podpowie mi gdzie mam skręcić, pojechać prosto itp. Prosi mnie tylko żebym jechała tak jak wskazuje mi urządzenie i nie pytała się dlaczego bo to jest niespodzianka.

Jagoda nic nie wie, że wybieramy się nad morze. Słońce, plaża i my. Trochę relaksu się jej przyda bo wiem, że przed nią jest jeszcze jeden egzamin, a dopiero po nim błogie nic nie robienie. Gdy w czwartek była na przedostatnim zaliczeniu trochę przepakowałem jej torbę jak i swoją, na szczęście dla mnie nie sprawdzała ich zawartości tylko dziwiła się, dlaczego ja potrzebuję dwie walizki na trzydniowy wyjazd dla rodziny, udałem głupka, że każdy facet powinien o siebie dbać i być przygotowany na każdą okazję mimo, że nigdzie isę nie wybieraliśmy, a pogoda wskazywała na słoneczne dni.

Gdy minęliśmy tabliczkę z nazwą Welcome to Sopot już teraz dokładnie wiedziałam dokąd jedziemy, chociaż w połowie drogi przypuszczałam, że jedziemy nad morze jednak nie byłam pewna gdzie, moje przypuszczenia oraz intuicja mówiła mi, że jednak będzie to Trójmiasto. Byłam zdziwiona, że nie jedziemy tam gdzie powinniśmy, a nawet szczerze Byłam niezadowolona jednak Bartek wytłumaczył mi wszystko po drodze. Na początku byłam na niego cholernie wściekła bo naprawdę chciałam się spotkać i poznać się bliżej z dziadkami ukochanego mimo, że Bartuś dużo o nich opowiadał. Rodzice ukochanego tylko udawali, że się cieszą z naszego przyjazdu w najbliższy weekend, a po rozmowie w cztery oczy gdy Bartek przyznał się, że nie przyjedziemy do nich w ten weekend tylko pojedziemy zwiedzić Sopot, a jeśli nam się uda to także Gdańsk i Gdynie byli zawiedzeni, a najbardziej najmłodszy z rodu Kurek.

Dojeżdżamy do celu. Sopot przywitał nas słoneczną pogodą, już po wyjściu z samochodu wszędzie słychać obcokrajowców pytających się o drogę do różnych zabytków Sopotu. Zawsze lubię tu przyjeżdżać, może przeważnie przez to, że hala Ergo jest dla nas reprezentantów szczęśliwa, ale naprawdę tu jest inny klimat, inaczej zachowują się ludzie, jest po prostu pięknie.

Po chwili odpoczynku, rozpakowaniu się w pokoju hotelowym i zadzwonieniu do najbliższych wybraliśmy się z Bartkiem na tak zwany Monciak. Ukochany robił za przewodnika bo ja nigdy nie byłam w Trójmieście, a nad morzem tylko byłam w Łebie i Kołobrzegu.
Gdy czekałam na stojącego Bartka w kolejce po lody i niestety w oddali zobaczyłam Natalię spacerującą z jakimś starszym panem, który mógłby być jej ojcem, nie wiem czy mnie nie zauważyła, ale nie byłam zadowolona na jej widok jednak postanowiłam nie przejmować się nią, jestem tutaj na mini wakacjach z Bartkiem i nic mi nie przeszkodzi w odpoczynku. Bartkowi nawet nie mam zamiaru nic o tym mówić bo jeszcze będzie się ze mnie nabijał, że jestem o niego zazdrosna albo potraktuję tą sprawę poważnie i jak najszybciej się da spakuje nas do samochodu i wyjedziemy do Łodzi czego nie chcę bo należy mi się trochę odpoczynku. Akurat o tą panią jak i inną nie muszę być zazdrosna bo wiem, że Bartuś nigdy mnie nie zdradzi, nie zostawi, ani nie będzie prowadził „podwójnego życia”. Może nie jestem o niego zazdrosna bo z Natalią to już dawno jest zamknięty temat, ale naprawdę boję się, że ona zniszczy nasz wyjazd i jeszcze przez nią będą kłótnie z Bartkiem chociaż naprawdę nie ma o co.

Od mojego przyjścia z lodami Jagódka jest jakaś dziwna. Niby nic się nie stało, a nie zachowuje się jak wcześniej. Może ktoś jej zrobił coś jak mnie nie było, a może dostrzegła panów z obiektywami jak popularne „suszarki” do mierzenia prędkości przez policjantów. Nie chcę nalegać żeby mi powiedziała bo za długą ją znam i wiem, że i tak nic od niej nie wyciągnę.
Niestety mamy pecha i spotykamy na plaży Natalię z swoim nowym ukochanym, jeżeli tak można go nazwać. Jak się później okazuje są zameldowani w tym samym hotelu i nawet na tym samym piętrze co my tylko, że cztery pokoje dalej. Szczerze już mam dość tego wyjazdu jednak ze względu na Jagodę zostajemy tu do końca weekendu tylko będziemy się z nimi unikać jak najwięcej się da, a znam już długo Natalię i wiem, że to będzie bardzo trudne jak nie niemożliwe.

Jest sobota, wieczór, pogoda przepiękne, z Bartkiem wybraliśmy się na Monciak, wszędzie było gwarno, ludzi było nawet kilka tysięcy i dziwne, że wszyscy razem świetnie się bawili nie zwracając na narodowość, kulturę czy też rasę. Dziwnie to wyglądało jednak to jest Sopot, jeden z kurortów nad morzem więc wszystkiego można się spodziewać. Bartek nie byłby sobą jakby nie wymusił na mnie wejścia na kolację do restauracji „Cyrk”, a wcześniej pyszną kawę w „Cafe Zaścianek”. Jeszcze nigdy nie piłam takiej dobrej kawy, ale trzeba przyznać, że mało nie kosztowała, jednak tym akurat nie powinnam się martwić bo Bartek jak zwykle uregulował nasz rachunek doprowadzając mnie przy tym do nerwicy. Niedługo to jeszcze mi da swoją kartę kredytową i będę mogła sobie robić z nią co mi się podoba. Oczywiście jak na tego głodomora przystało zamówił sobie podwójny zestaw chociaż wiem, że jakby Stefan się dowiedział co on wyrabia to przez tydzień się by nie ruszył bo by miał takie zakwasy. Klasyczna kolacja Bartusia brzmi: ziemniaki, schabowy i surówka. Trochę marudził, że nie ma jego ulubionego żurku z kiełbasą i jajkiem czy też bigosu, który mógłby jeść dniami i nocami jednak musiał się z tym pogodzić. Ja stwierdziłam, że jednak sobie wezmę sałatkę grecką i butelkę wody mineralnej tak na wszelki wypadek gdyby Bartuś musiał sobie popić po tych dwóch kawałkach mięsa w dość grubej panierce z bułki tartej. Czasami się dziwię gdzie on to mieści, ale jak widać daje radę i nawet stęka, że mógłby jeszcze więcej zjeść, a porcja dla niego była za mała. Poszliśmy do jednej z przytulnych knajpek, w której zawsze w sobotę odbywa się karaoke. Nie byłam amatorką takich imprez jednak co się nie robi dla najważniejszego faceta pod słońcem. Bartek nie byłby sobą jakby po kilku minutach nie poszedł do Pana, który dyrygował imprezą i po chwili miał już w ręce czarny mikrofon. Niestety znałam wokalne umiejętności siatkarza i bardzo się bałam, że będą skargi klientów bo szczerze Bartek nie potrafi śpiewać, a co dopiero jeden z największych hitów Disco polo. W ogóle dziwiłam się, że zgodził się na taki repertuar chociaż już słyszałam w jego wykonanie „Ona tańczy dla mnie” co okazało się straszną klapą chociaż te słowa nie oddają całej prawdy o zdolnościach muzycznych Kurka. Gdy tylko usłyszałam pierwsze takty piosenki coraz bardziej bałam się kompromitacji, ale praktycznie nie było osoby „lekko” podchmielonej więc nawet nikomu nie przeszkadzałyby fałsze Bartusia. Z bananem na twarzy wróciliśmy do pokoju hotelowego.

Gdy wróciliśmy do hotelu byliśmy w dobrych nastrojach mimo moich fałszów przy disco polowej piosence. Jestem szczęśliwy, że mogę być tutaj z nią, że w każdej chwili mogę ją przytulić i pocałować, że chce być ze mną, że stara się otworzyć przede mną choć wiem, że to trudne. Nawet nie przeszkadzają jej moje spontaniczne decyzje, marudzenia, czy nawet to co niekiedy robię.
Gdy Jagoda akurat była pod prysznicem usłyszałem wibracje. Zobaczyłem na wyświetlacz, zobaczyłem wiadomość od nieznanego mi numeru.

„Wiem, że ta twoja zdzira była tylko na zastąpienie miejsca po mnie. Myślisz, że jak blondynka to nie myślę. Mylisz się mój drogi i to nawet bardzo. Jest taka sama w łóżku jak ja, oj przepraszam ona nigdy nie dorówna mi do pięt w tych sprawach. Pamiętasz jak nam było dobrze w łóżku. Zawsze możesz przyjść i przeprosić mnie za to, że zostawiłeś mnie dla niej, a będzie ci ze mną jak w niebie. Pamiętaj, że zawsze będę chciała rozbić wspaniały twój związek, nawet po trupach nie pozwolę ci z nią być. Mnie się nie rzuca od tak, zapamiętaj to sobie na zawsze. ”
Twoja N.

Natalia czego ona może ode mnie chcieć. Przecież to wszystko się prze nią rozwaliło, to ona mnie zdradzała, to ona nigdy nie miała dla mnie czasu, dla niej najważniejsze była kasa na koncie, a nie ja, każdy z nas miał prawo do ułożenia sobie życia od nowa, z nową osobą, a ona znowu próbuje to zniszczyć, zniszczyć to co małymi kroczkami próbuje budować od początku. Skasowałem wiadomość żeby czasem Jagoda jej nie przeczytała, tak wiem, że nie powinienem mieć przed nią tajemnic, ale robię to dla jej dobra. Niby mam do niej zaufanie, ale nigdy nic nie wiadomo. Boję się, że coś wykombinuje, że jednak te jej groźby staną się prawdą. Boję się, że nagada coś w co Jagódka jej uwierzy. Może lepiej będzie jak powiem jej o wszystkim. Byłem nieobecny, poszedłem szybko wziąć prysznic i wtulony w jedną z najważniejszych osób w moim życiu zasnąłem nawet nie czując kiedy Jagoda rano wyszła na balkon podziwiając piękne uroki miasta.

Dzisiaj już nie wiem ile kilometrów przebyliśmy z Bartkiem. Zwiedziliśmy drugą część Sopotu. Operę Leśną, Ergo Arenę, którą Bartek wymusił na mnie, mimo, że będę mogła ją zobaczyć na meczach z Iranem. Zwiedziliśmy zakamarki nieznanego przez zwiedzających Sopotu, nie tego z plażą, molem czy Monciakiem, na którym w sobotę jak i w inne dni w okresie letnim bawią się nawet kilka tysięcy ludzi, zostawiając przy tym trochę swoich oszczędności. Dzisiaj to on jest moim fizjoterapeutą, bez niego jutro nie wiem czy dam radę się ruszyć, a jeśli tak to jakie będę miała zakwasy, ale nie w takim stopniu jakie by były bez masażu wykonanego przez Bartka. Idę pod prysznic sama chociaż Bartek bardzo nalegał żebym go zabrać ze sobą jednak jestem nieugięta w tych sprawach i nie pozwoliłam mu na to. Wiem, że będzie go korciło więc na wszelki wypadek zamknęłam z drugiej strony drzwi na klucz. Lubię czasami pobyć sama, przemyśleć swoje zachowanie, pomyśleć o wszystkim co się wydarzyło w ostatnich dniach, w moim życiu, czy naprawdę zasługuję na kochającego mnie siatkarza. Dziękuje mu, że nie zraża się moją oschłością, że czeka, że nie wymusza ode mnie jakichkolwiek decyzji, że jest ze mną, chociaż na moim miejscu już dawno mogłaby być inna dziewczyna.

Jagoda jest pod prysznicem. Znowu dostałem wiadomość od nieznanego mi numeru, nie chciałem jej czytać bo przypuszczałem, że jest on od Natalii jednak zawsze mógł być inny nadawca wiadomości.

„Mój Romeo jest właśnie zajęty podpisywaniem nowego kontraktu na kilkadziesiąt tysięcy, a ja potrzebuję bliskości kogoś takiego jak ty. Może masz jednak ochotę przyjść, a jak nie możesz to zawsze do ciebie wpadnę. Tylko daj mi znać.
Twoja N.”

Boże co ona sobie wyobraża. Nie wiem czy pójść do niej, czy ją tu zaciągnąć żeby raz na zawsze to sobie wytłumaczyć. Wybrałem tą drugą opcję, mam tylko nadzieję, że jest taka głupia jak myślę i złapie haczyk.

„Niestety nie mogę do ciebie przyjść, ale jeśli tak bardzo chcesz być blisko mnie to zapraszam - pokój 203. Jagody nie ma, dałem jej kilka zielonych banknotów i na jakiś czas jestem tylko dla ciebie. Czekam kotku na ciebie.
Twój B.”

Po chwili otrzymałem wiadomość.

„Będę za 10 minut. Czekaj na mnie tygrysie.
N.”

Połknęła haczyk.

Słyszę dźwięk trzaskających drzwi, nie wiedząc co się dzieje wychodzę jak poparzona z łazienki. Nie to nie może być prawda, przecież on, on nigdy by mi tego nie zrobił. Przysięgał mi, a ja głupia mu uwierzyłam, przysięgał, że z Natalią to wszystko skończone, że liczę się tylko ja.

W oddali tylko słyszę, „To nie tak jak myślisz, poczekaj wszystko ci wytłumaczę. Nieeeeeeeee”

***
Najdłuższy rozdział ze wszystkich. Boże pewnie zlinczujecie mnie, ale musiałam to zrobić. Wiem zła kobieta ze mnie. Przepraszam za błędy i powtórzenia bo znając mnie pojawią się bo tylko czytałam jeden raz, ale zmieniłam pisanie w Wordzie na Openoffice i wydawało mi się, że jakoś mniej jest zmienionych końcówek, ale po 2,5 godzinach snu bo jakiś idiota o 6 rano sobie kosił trawę pod moim oknem mogę się mylić. 
Sopot piękne miasto, ale plaża jednym słowem masakra. W piachu pełno kapsli od piwa i innych śmieci, a woda lekko mówiąc brzydko pachniała i było pełno mułu. 
Pozdrawiam was bardzo serdecznie :>
Całuski ;*

2014/07/23

Rozdział 9

"Nie znam słów, co mają jakiś większy sens 
Jeśli tylko jedno - jedno tylko wiem: 
Być tam, zawsze tam, gdzie ty"
Lady Pank - Zawsze tam gdzie ty

Jutro we Wrocławiu zaczynają się eliminacje do Mistrzostw Europy, rozmawiałam chwilę z Bartkiem i z tego co się dowiedziałam żaden z chłopaków nie narzeka na kontuzję, ani na jakikolwiek ból nawet z przetrenowania. Bartek prosił mnie żebym nocowała u jego rodziców, jednak ja już wcześniej umówiłam się z koleżanką z młodszych lat, która studiuje na Uniwersytecie Ekonomicznym, że w ten weekend zatrzymam się u niej, a przy okazji powspominamy stare dobre czasy. Tak może znowu wyjdzie, że nie chcę spotkać się z rodziną ukochanego, boję się ich reakcji, jednak wiem, że to nieuniknione. Muszę już iść spać bo jutro nie wstanę, a czeka mnie podróż moim starym rzęchem, który już dawno powinien być na złomie.
Jestem we Wrocławiu, podróż nawet przebiegła w miarę dobrze pomijając fakt, że ten stary rzęch nie chciał odpalić po przymusowym tankowaniu oraz przekąszeniu jakiegoś średnio dobrego hot-doga na jednej z Orlenowskich stacji. Wszędzie widać kibiców z szalikami, koszulkami z napisem „Polska”, trochę dziwnie się z tym czuję zawsze byłam zwykłym kibicem, a teraz jestem nie tylko kibicem, ale także dziewczyną najlepszego przyjmującego Reprezentacji Polski.
Z rodzicami Bartka dość łatwo nawiązałam kontakt. Teraz się zastanawiam po co się ich tak bałam. Bardzo mili, sympatyczni ludzie, a Kuba po prostu nie odstępował mnie na krok tłumacząc, że jestem najlepszą dziewczyną jaką jego brat mógł odnaleźć na swojej drodze. Rodzice Kurka byli zachwyceni tym, że zamiast spać w pokoju Bartka, które już dawno jest przygotowane na mój przyjazd to ja nie wiadomo gdzie i na czym śpię kątem u koleżanki, zamiast w wygodnym łóżku. Nie wiem jakim sposobem udało mi się ich udobruchać, ale już nie suszyli mi głowę. Ostatnia akcja, ostatni punkt. Serwuje Karol. Bartek próbuje utrudnić rozgrywającemu przeciwników rozegranie piłki, jednak upadając na parkiet kostka mu się wykrzywiła i zwijając się z bólu opuszcza boisko, a w jego miejsce wchodzi Rafał Buszek. Jak to zobaczyłam to niemal mi serce wyskoczyło z klatki piersiowej, modlę się żeby to było zwykłe skręcenie stawu skokowego i po kilku dniach rekonwalescencji znowu będzie mógł z normalnym obciążeniem trenować przed Ligą Światową.

Źle upadłem na parkiet, sędzia gdy zobaczył mnie leżącego na parkiecie zatrzymał akcję, a kostka bolała mnie jak cholera. Mam nadzieję, że to tylko zwykłe skręcenie bo za niecałe cztery miesiące Mistrzostwa Świata u nas w Polsce, a większa kontuzja wyeliminowałaby mnie z udziału mnie w nich. Chłopaki pomagają mi zejść z parkietu, jednak ból jest coraz większy, a kostka z minuty na minutę jest coraz większa. Jagoda wraz z rodzicami szybko  podbiega do mnie pytając się o wszystko naszego pana doktora, a ze względu, że studiuje fizjoterapię mogą mówić do siebie skrótami, które żadne z nas nie rozumie. Kostka nie wygląda, aż tak źle po okładach z lodu, które trochę zmniejszyły obrzęk, jednak ze względu na to, że diagnoza musi być potwierdzona jedziemy do jednego z szpitali we Wrocławiu na dodatkowe badania.

Siedzę na korytarzu, wraz z Kubą u rodzicami ukochanego czekam na jakąkolwiek diagnozę, bardziej denerwuję się niż on, ale taka już jestem i nic na to nie poradzę. Mimo, że od wejścia Bartka do gabinetu mija pięć minut dla mnie się wydaje jakby to było pięć godzin. Chodzę jak na szpilkach w tą i z powrotem bardzo długim korytarzem. Ojciec Bartka mnie uspokaja, że nie z takich tarapatów już wychodził, że to nie jest zbyt poważnego, jednak na nic są jego słowa. Słyszę jak mama ukochanego mówi do swojego męża: „Jeśli ona by go nie kochała to by za nim nie przyjechała tu ani nie byłaby taka zdenerwowana.”  Gdy wyszedł Pan doktor zamiast poprosić rodziców poprosił mnie, przeczuwałam, że coś może być nie tak z tą nogą, a żeby nie denerwować rodziców bo może nawet nie będzie takiej potrzeby poproszono mnie do środka. Na szczęście dla Bartka okazało się, że jest to zwykłe skręcenie kostki, jednak ze względu na wyczerpujący sezon we Włoszech dostał cztery dni więcej zwolnienia od treningu na regenerację. Razem z lekarzem Reprezentacji oraz tym w szpitalu stwierdziliśmy, że zabieram go ze sobą do Łodzi gdzie będzie miał najlepszą opiekę przyszłej Pani fizjoterapeutki i kiedy tylko będzie taka potrzeba będzie kostka rehabilitowana, jeżeli rehabilitowanie we wstępnej fazie będzie wyzywanie Bartka żeby jak najwięcej oszczędzał nogę. Jakoś dziwnie wydawało mi się, że po powiedzeniu tych słów oboje lekarzy jakoś dziwnie się na nas spojrzeli powtarzając razem żeby kostka nie była dużo rehabilitowana tylko w umiarkowanych ilościach bo jeszcze Bartek bardziej będzie zmęczony niż po zakończeniu sezonu. Na początku nie zrozumieliśmy o co chodzi jednak po kilku sekundach razem z nimi się uśmiechaliśmy.

Rodzice nie byli zachwyceni moim wyjazdem do Łodzi, ale jednak zrozumieli, że tam będę miała najlepszą opiekę jakąkolwiek mogła by być. Bardziej zależało mi na tym żeby jak najwięcej spędzić czasu z moją gadułą. Obiecałem wraz z Jagodą, że w najbliższy weekend ich odwiedzimy, a w podróży powrotnej przy okazji po drodze wstąpimy do dziadków, których moja ukochana niestety jeszcze nie miała okazji spotkać i poznać osobiście. Gdy zobaczyłem samochód Jagody na naszym podjeździe przestraszyłem się, że takim czymś jeszcze można jeździć, a co dopiero nie bać się o swoje bezpieczeństwo jak i przewożących osób, że coś za chwilę odpadnie więc jednak postanowiliśmy jednak jechać moim, a że przez co najmniej dwa tygodnie nie będę ruszał się z domu to dwa samochody nie będą potrzebne, a tak naprawdę to i tak nie dał bym rady go prowadzić z moją kostką. Rozmawiałem z tatą i postanowiliśmy, że zajmie się złomowaniem tego grata, który już dawno powinien już tam leżeć i rozejrzy się po komisach samochodowych za jakimś nowym, ale nie za dużym autkiem.

-Kochanie pobudka! Już Łódź. Wstajemy, wstajemy! – mruczy mi do ucha.
-Dobrze mamo, za chwilę. Co? Jak? Gdzie? Przecież jeszcze niedawno minęliśmy tablicę z napisem Wrocław. – dziwię się.
-Ja ci dam mamo to popamiętasz. To było dobrych kilka godzin temu. No wstawaj śpiąca królewno albo nie lepiej poczekaj, aż wyjmę i dam ci kule. – uśmiecham się do niego, ciesząc się, że przez kilka dni będę go miała przy sobie.
-Wiesz, że będziesz miała ze mną same problemy, będę ci marudził, że mnie kostka boli i będziesz robiła za służącą, a tak nie mogło być. Mogłem się nie godzić żebyś mnie zabierała ze sobą, a przy okazji ty masz końcówkę sesji, pełno egzaminów, a ja tylko będę ci przeszkadzał w nauce.
-Jaka służąca ja się pytam, już nie pamiętasz jak jeszcze w Maceracie byłam chora i przynosiłeś mi te nie dobre lekarstwa i nie dające się do jedzenia zupy, które wcześniej mi gotowałeś. Ty nigdy nie będziesz mi przeszkadzał. Zrozum to wreszcie głuptasie. Nawet przeciwnie bardzo się cieszę, że będziesz blisko mnie, że w każdej chwili będę cię mogła przytulić i pocałować. Kocham cię i chcę mieć ciebie jak najdłużej przy sobie bo za chwilę zacznie się Liga Światowa, później jedno, drugie zgrupowanie przed Memoriałem i Mistrzostwami, a później znowu wyjedziesz do Włoch bo masz jeszcze ważny kontrakt i kiedy ja się tobą nacieszę co?
-No właśnie bo Liga Światowa, Memoriał w Krakowie i Mistrzostwa Świata to wszystko się zgadza, ale do Włoch raczej nie wyjeżdżam chyba, że jednak tak bardzo tego chcesz, a w to wątpię.
 -Kurek co ty znowu gadasz. Jakie nie wyjeżdżam do Włoszech, dostałeś propozycję grania w lidze rosyjskiej czy tureckiej. No mów wreszcie bo już się niepokoję co ty znowu wymyśliłeś w tej swojej główce.
-Normalnie. Zostaję w Polsce będę prawdopodobnie grał w Bełchatowie, nawet rozmawiałem już wstępnie na ten temat z prezesem Piechockim, a jeśli się nie uda to pomyślimy razem gdzie będę grał w najbliższym sezonie. Może to nie ta sama suma kontraktu, ale nie ważne są dla mnie pieniądze. Ważna jesteś dla mnie ty, rodzice, rodzina. Chce być tu z wami, a nie kilkadziesiąt kilometrów stąd.
-Zaskoczyłeś mnie tym, ale nie powiem, że nie cieszę się z twojej decyzji bo sama bałam się powiedzieć ci żebyś ten sezon został w Polsce, a następny pomyślimy.

Pomogłam mu wstać z auta, zamykając uprzednie drzwi od Bartkowego auta ponieważ mój nie był przystosowany do jazdy z osobą z wzrostem powyżej przeciętnej dziękowałam Bogu, że wynalazł takie coś jak winda bo nie wiem jak bym pomogła temu wielkoludowi dostać się na czwarte piętro bloku.

Leżymy razem w łóżku i patrzymy na telewizor, niestety nie ma nic ciekawego, a ze względu na późną porę wraz z Bartkiem kładziemy się do snu, zmęczeni po kilkugodzinnej w korkach podróży.
-Wiesz, że cię kocham i nigdy nie pozwolę cię skrzywdzić.
-Tak też cię kocham, ale teraz już chodźmy spać bo jutro rano mam dwa ważne wykłady, na które nie mogę się spóźnić. – przytulam się do Bartkowego torsu, czując się w jego ramionach bezpiecznie.
-Dobranoc księżniczko, śpij spokojnie. – przybliża się do mnie i czuję jego malinowe usta na moich, motylki w brzuchu prowadzą istną wojnę, serce bije jak oszalałe i najchętniej chciało by więcej i więcej, ale świadomość jutrzejszego wczesnego wstania jakoś odbiera mi tą przyjemność.
-Dobranoc Bartuś tylko proszę cię nie chrap w nocy jak to masz w zwyczaju. We Włoszech musiałam kupić sobie stopery, bo wata w uszach nie dawała żadnych rezultatów. – droczę się z nim chociaż wiem, że za to otrzymam jaką karę.
-Dzisiaj już ci odpuszczę bo wiem, że jutro masz ciężkie wykłady, ale jutro będzie kara. – powiedział teatralnie po czym wtuliłam się jak małe dziecko w Kurka i nawet nie wiem kiedy Morfeusz dał o sobie znać. 

***
Dziękuję za taką liczbę wyświetleń nigdy bym nie przypuszczałam, że będę miała 2000 wyświetleń, a tu ponad 3300. Jeszcze raz DZIĘKUJĘ!
Pewnie będziecie zdziwione, już dodaje rozdział przecież miał być w weekend albo w granicach następnego tygodnia.
Od wczoraj mam następny nie wiadomo jaki długi urlop, skończyłam kurs księgowości z wynikiem bardzo dobrym, a miałam taką nadzieję, że Sebastian wystawi mi jednak zaświadczenie z oceną celującą, ale jednak muszę się z tym pogodzić chociaż ciężko będzie :D 
Jakbyście miały problemy z rachunkowością, księgowaniem poszczególnych operacji i wszystkim co jest związane z nią na poziomie technikum zawsze służę radą i pomocą. 
Obserwatorów coraz więcej, wyświetleń tyle samo, a komentarzy mniej. Proszę was jakbyście zostawiły znak po sobie, że to czytacie byłabym wdzięczna. 
Ciao!

2014/07/18

Rozdział 8

„Zostań, potrzebuję Cię tu”
Jamal - Peron

Ten weekend minął nam szybciej niż wszyscy się spodziewali. Bartek niestety musiał zostać we Włoszech na zakończeniu sezonu, a zaraz po przylocie do Polski dostaje tylko trzy dni wolnego i musi się stawić na badaniach w Warszawie, a potem prosto do Spały na zgrupowanie kadry. Niby powinnam się cieszyć, że Bartek reprezentuje nasz kraj, dumnie występuje z orzełkiem na koszulce, że robi to co kocha, ale wolałabym żeby ten czas spędził ze mną albo ze swoją rodziną we Wrocławiu, odpoczął od wyczerpującego sezonu. Prosił mnie żebym pojechała do jego rodziców, dziadków, ale za tchórz najzwyczajniej się bałam ich reakcji gdy by mnie zobaczyli bo wiem, że trudno mamie ukochanego było pogodzić się z decyzją Bartka o rozstaniu z Natalią, a po drugie ja miałam go przy sobie przez ostatnie pół roku, a oni nawet nie spotkali się na święta. Wiem, że po kwalifikacjach do Mistrzostw Europy Kurek nie jedzie do Brazylii i Włoch więc zdążymy w ciągu tych dwóch tygodni nacieszyć się swoją obecnością, może wtedy zmienię decyzję i razem pojedziemy do jego rodziców i brata Kuby. Nigdy nie przypuszczałam, że kiedyś kiedykolwiek będę tak tęskniła za facetem, którego nie widziałam przez dwa dni, a a co dopiero rzuciłabym się w ogień. Tak jedynie dla Bartka bym to zrobiła, ponieważ jest innym chłopakiem niż inni, którzy chodzą na naszym świecie.

Bez Jagody dziwnie się czuję mimo, że nie widzieliśmy się dopiero dwa dni, najchętniej wyjechał bym z Wrocławia, zostawił rodzinę, którą nie widziałem przez cały sezon, wiem, że mama by mi nie wybaczyła, że znowu dla kobiety robię to samo co było z Natalią, że znowu mnie oszuka, ale Jagodzie nie zależy na ilości zer na rachunku bankowym, na drogich kosmetykach, wyjazdach do luksusowego spa, wszystkiego co jest drogie i zarazem luksusowe. Znowu następna kobieta mojego życia jest dla mnie najważniejsza, ale Jagoda jest inna, inna niż wszystkie dziewczyny, które były przed nią, żadna z nich nie dorasta jej do pięt, a nawet niech nie próbują bo nawet nie dadzą rady. To nie są dla nich progi. W domu rodzinnym jestem nieobecny i zamiast rozmawiać z rodziną to ja ciągle myślę o niej. Nawet tato to zauważył i nawet zagaduje mamę i Kubę żebym jak najmniej odpowiadał na ich pytania za co jestem mu wdzięczny. Na początku mama nie była dla mnie taka miła, wręcz była szorstka, dopóki nie powiedziałem jej całej prawdy o Natalii. O tym, że mnie oszukiwała na każdym kroku, że tak praktycznie kiedy im się chwaliła, że przyjechała do mnie bo się stęskniła, nawet o tym, że nie chciała przyjechać po tym wypadku. Przed nimi jak się później okazało była inną dziewczyną, pokazywała swoją drugą twarz. Zjedliśmy kolację każdy udał się tam gdzie chciał, poszedłem do swojego pokoju, rozmyślałem co to będzie za pięć, dziesięć lat. Ile dzieci będziemy mieli, gdzie będę grał, czy nie zakończę już kariery., jak pogodzę siatkówkę, bycie wspaniałym mężem i ojcem. Nawet nie usłyszałem gdy ktoś pukał do drzwi.
-Młody co chciałeś? – zapytałem, a moje oczy ujrzały duży kubek Monte.
-Wiesz bo to głupio zabrzmi, ale wiesz, że ta Natalia od razu mi się nie podobała, nie lubiłem jej to prawda, nawet kiedyś mnie uderzyła jak chciałem ci powiedzieć, że gdy byłem z rodzicami w centrum handlowym widziałem ją z innym facetem, była inna niż poprzednie, nigdy nie miała dla ciebie czasu, dla niej wszystko było ważniejsze niż ty szczerze to nie wiem co ty w tym plastiku widziałeś.
-Dobrze, że mama z tatą o tym plastku nie słyszeli bo za te słowa byś przez tydzień musiał myc za karę naczynia. – zaśmiałem się.
-Chciałbym się zobaczyć z Jagodą. Wydaje się inna niż Natalia czy nawet wcześniejsze twoje ukochane. Dlaczego nie chciała z tobą przyjechać do nas? Tylko nie wciskaj, że ma sesję tak jak rodzicom bo ja się na to nie nabiorę.
-Jak by tu ci powiedzieć. Co ja będę ci tłumaczył. Jagoda chyba się bala reakcji mamy na jej przyjazd tutaj razem, że jej nie zaakceptuje, że będą jakieś kłótnie i z płaczem wybiegnie z domu. Chciałem ją namówić na przyjazd, ale ona jest uparta i by i tak się nie zgodziła, ale już na kwalifikacjach we Wrocławiu się spotkacie bo wtedy przyjeżdża nam kibicować i będzie miała miejsca obok was. Mam nadzieję, że  wszyscy ją polubicie i naprawdę nie będę musiał się za ciebie wstydzić.
-Za mnie? Prędzej za ciebie powinna się wstydzić. Taki nieogarnięty duży dzieciak, który pomimo swojego wieku je Monte, które braciszek sobie przyniósł. Nie wiem co ona w tobie widzi.
-Wiesz, że sobie grabisz.
-Wiem, ale lubię cię trochę podenerwowac.
-Mam pomysł. Jak tak bardzo ci zależy żeby wcześniej zobaczyć Jagodę to tak za godzinę będę z nią gadał na skype to możesz przyjść do mnie do pokoju i wtedy się poznacie. Co ty na to?
-Jeszcze się pytasz. Jasne, że przyjdę, a teraz cię opuszczę bo muszę zrobić się na bóstwo bo przy tobie to wyglądam jak mały chłopczyk z przylizanymi włosami. Idę się szykować i mam nadzieję, że nikt nie jest w łazience.
-Tylko spróbuj mi ją zabrać.
Przez prawie godzinę miałem spokój dopóki znowu Kuba nie wkroczył bo inaczej tego nie można nazwać do mojego pokoju, co chwilę dopytując się za ile minut będziesz rozmawiał z Jagodą, dosłownie marudził mi żebym do niej zadzwonił, a potem już szybko włączył laptopa bo on już chce ją poznać i porozmawiać. Nigdy nie widziałem Kubę w takim stanie, zawsze nie interesowały go moje dziewczyny, chociaż już teraz wiem, dlaczego po tym jak traktowała go ta psychopatka.

-Cześć skarbie. Mam [J21] dla ciebie niespodziankę. – uśmiechnął się od ucha do ucha, tak to był uśmiech dla którego moje nogi zawsze były z waty.
-Cześć Bartuś. Wiesz jak ja za tobą tęsknię. Najchętniej to bym wsiadła w pociąg i przyjechała do ciebie, ale wiesz, że przez tą wymianę studencką mam zaległości i tylko uczę się i uczę. Dobrze, że we Wrocławiu się spotkamy bo nie wiem czy bym dłużej bez ciebie wytrzymała. Jaką mów szybko bo nie wytrzymam już dłużej. Wiesz, że ja nie lubię niespodzianek, a tak w ogóle co żeś ty znowu wykombinował.
-Taką. – na ekranie mojego wysłużonego już laptopa ukazał się Kuba jego młodszy brat, dobrze, że mieszkałam z nim pół roku we Włoszech bo nawet nie wiedziałabym kim on jest i wtedy bym wpadła na całej linii.
-Cześć Jagoda. Myślałem, że Bartek kłamał jak mówił, że jesteś taka piękna, ale muszę mu przyznać, że piękną mam przyszłą szwagierkę.
-Cześć Kuba. Już tak nie mów bo się zarumienię i jak będę wyglądać, Bartek mnie zostawi i co ja biedna poradzę. Już dawno chciałam cię poznać. Wiesz przepraszam cię, ale rozumiesz nie mogłam chociaż bardzo tego chciałam.
-Oj tam zaraz cię zostawi. Nawet lepiej niech nie próbuję bo nie wiem co bym mu zrobił. Natalię to mógł rzucić, a nie ciebie. Ty jesteś fajna, miła, sympatyczna, zabawna, nie to co ona.
Pogadałam jeszcze trochę z młodszym Kurkiem, który ubolewał nad tym, że niestety musi kończyć rozmowę bo jutro musi wcześnie wstać do szkoły, a Bartek mu obiecał, że go odwiezie więc nie może zaspać.
Rozmawiałam jeszcze trochę z Bartkiem, czas tak szybko minął, że nawet nie zorientowałam się kiedy była już godzina dwudziesta druga na zegarze wiszącym na ścianie, bardzo za nim tęsknię i nawet nie próbuję tego nie ukazywać. Powoli zachowuję się inaczej, potrafię już coraz częściej mówić o swoich uczuciach, ale jeszcze nie idzie mi z taką łatwością jak Bartkowi.
-Kocham cię mój ty wielkoludzie.
-Kocham cię jeszcze bardziej niż ty mnie. Najchętniej bym chciał być blisko ciebie, w twoim łóżeczku, ale wiem, że za chwilę będziesz mi tu marudziła, że powinienem być z najbliższymi, których dawno się nie widziałem, teraz tu we Wrocławiu. Jeszcze raz kocham cię ty moja marudo.
-Za marudę dostaniesz jak tylko cię spotkam na hali stulecia.
-Tak, ale to co ja chcę od ciebie. Innego prezentu to ja nie chcę chyba, że chodzi ci tylko o jedno.
-Grabisz sobie panie Kurek.
-Uwielbiam gdy tak do mnie mówisz. – uśmiecha się najszerzej jak tylko można.
-Dobranoc Bartuś bo ja jutro muszę wcześnie wstać na zajęcia, a ty sklerotyku musisz Kubę odwieźć do szkoły.
-A skąd ty wiedziałeś, że zapomniałem.
-Bo już cię trochę znam głuptasie, nie pamiętasz jak musiałam w swojej torbie brać rzeczy na trening, które ty zapomniałeś.
-No tak masz rację. Co bym bez ciebie zrobił w tych Włoszech. Pewnie bym zginął z głodu, bez czystych koszulek na trening i wszystkich tego typu rzeczach. Dobranoc księżniczko. Mam nadzieję, że ci się przyśnię, że nie będzie to horror tylko wspaniały sen. Kocham cię bardzo mocno.
-Kocham cię!
Poszłam pod szybki prysznic, ale wcześniej zaznaczyłam sobie ile dni zostało do meczów kwalifikacyjnych we Wrocławiu. Bartek mi opowiadał, że mogą zabrać swoje rodziny na obóz we Francji. Opowiadał, bardziej można powiedział, że jest taka możliwość i można z tego skorzystać więc jeśli inni korzystają to my też, a o pieniądze na ten wyjazd nie muszę się martwic bo już jest wszystko załatwione. Nawet nie wiem kiedy Morfeusz wezwał mnie do swojego świata.

***
Siódemka nadchodzi. Tak jak obiecałam rozdział miał się pojawić w weekend więc się pojawia. Miałam go dodać w sobotę jednak ja mistrz zapominalstwa zapomniałam, że jadę na ślub, więc dzisiaj dodaję z automatyczną publikacją bo pewnie w tym momencie albo będę dopiero dojeżdżała do Łodzi albo będę na tzw. "Butelkach". To coś na górze jakoś mnie nie przekonuje, ale przecież nie wszystko musi się dziać tak szybko. W następnym będzie trochę przeskok więc nie dziwcie się, że to już jest to wydarzenie. Następny rozdział może być dodany za dwa tygodnie jak przyjadę z Sopotu, chyba, że nie wiem jakim cudem uda mi się go napisać. 
Ściskam :*

2014/07/14

Ogłoszenie!

Potrzebna jest Krew! Chłopiec choruje na raka, jest po 2 chemiach. Jeżeli możecie to przekazujcie informacje dalej wśród znajomych, rodziny.
Tutaj dowiecie się więcej:
https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=263278830546156&id=100005921238793

2014/07/13

Rozdział 7

„Chciałabym tylko, byś wiedział, że
Kochanie, jesteś najlepszy.”
Lama Del Rey – Summertime sadness

Od kilku tygodni jestem w Polsce. Co się zmieniło przez ten czas. Lube gra w finale z Perugią. Bartek próbował nawiązać jakikolwiek kontakt ze mną, pisał smsy, dzwonił, wysyłał mi na pocztę wiadomości, ale ja muszę być inna i postawiłam, że przez jakiś czas nie będę utrzymywać z nim kontaktu. Przepraszam zaraz po przylocie do Polski wysłałam mu smsa, że doleciałam cała i zdrowa. Chociaż tak naprawdę to byłam w rozsypce, przez cały lot w uszach dudniały mi słowa Bartka. Jak on może mnie kochać, jak ja nie zasługuje na miłość faceta, a co dopiero jego. To przeze mnie rozwalił się jego wcześniejszy związek, teraz by był szczęśliwy z Natalią, a tak siedzi sam nie wiadomo co robi w swoim pustym mieszkaniu we Włoszech. Jagoda co ty opowiadasz karcę się w myślach, przecież pamiętałam jak opowiadał o tym jak im się nie układa w związku już od jego wyjazdu do Maceraty bo jeszcze do Rosji gdy grał w Dynamo pojechała z nim, ale ciągle marudziła bo zawsze coś się jej nie podobało, że przypuszcza, że go zdradza co akurat okazało się prawdą, że nigdy nie chciała do niego przyjeżdżać nawet po tym wypadku, że nie miał w niej oparcia. Na szczęście dla mnie zaczęło się ostre wkuwanie do następnej sesji, zaliczanie kilku z poprzedniej  więc na razie mam czym zająć głowę.
Dzisiaj mam mętlik w głowie. Przychodzą takie dni, w których spakowałabym się i poleciała bym pierwszym lepszym samolotem do Włoch. Jak to zawsze mam w zwyczaju otwieram album, który dostałam na zakończenie mojej wymiany studenckiej od chłopaków, przeglądam zdjęcia, po chwili trafiam na nasze. Jesteśmy tacy uśmiechnięci, pełni radości jakbyśmy od kilku lat byli ze sobą. Stop Jagódka, przecież wy nigdy ze sobą nie będziecie. On we Włoszech, a ty tutaj w Polsce, to nie ma sensu. Przecież on może mieć każdą dziewczynę jaką chce. Blondynkę, brunetkę czy szatynkę. Dlaczego on właśnie wybrał mnie? Dlaczego? Codziennie biję się z myślami, co by było gdyby. Chodzą pogłoski, że Bartek w tym roku opuszcza Lube za porozumieniem stron i przyjeżdża do Polski żeby grać w jednym z najlepszych klubów. Mam nadzieję, że to nie przeze mnie bo nigdy bym sobie tego nie darowała.
Nie potrafię usiedzieć w miejscu, jadę do Maceraty, niech się dzieję co chce. W ostatniej chwili wsiadam do samolotu, co ja mu powiem, że go KOCHAM przecież to jest banalne. Rozmawiałam wcześniej telefonicznie z Prezesem Lube nie będzie problemu z moim przybyciem na mecz, nawet wszystko będzie tak zrobione żeby chłopaki mnie nie zobaczyli. Chyba czekał na wiadomość z mojej strony. Z rozmyślania jak to będzie wyrwał mnie głos „Proszę zapiąć pasy, zbliżamy się do lądowania.” Tak bardzo chciałabym być na hali, dopingować Bartka i całe Lube. Wiem, że w tym sezonie zasłużyli na to, tyle pracowali na treningach, tyle ja kropli potu zostawiałam przy ich masowaniu obolałych części ciała, tyle serca zostawili na boisku.
Jestem już na hali, od drzwi słychać odbijane piłki, kibiców dopingujące swoje zespoły. Bardzo się boję reakcji Bartka na widok mojej osoby, nie odzywałam się do niego, praktycznie zerwałam z nim kontakt, a teraz przylatuję sobie jak gdyby nic się nie stało. Nie nic się nie stało, ale wreszcie zrozumiałam, że nie był dla mnie nigdy obojętny,  od tej feralnej imprezy kiedy wyznałam mu miłość, a później o mały włos nie wylądowaliśmy razem w łóżku. Ubrana w koszulkę z numerem szesnaście siadam na miejscu, które jest dla mnie „zarezerwowane”. W oddali słyszę znane mi głosy, włoskie głosy.
-Witamy panią Kurek! – powiedziały dziewczyny wrzeszcząc mi do ucha uśmiechnęły się do mnie.
-Cześć dziewczyny, jak ja się za wami stęskniłam, ale Pani Kurek to nie dla mnie, chyba, że jest gdzieś niedaleko mnie inna, a ja nic o tym nie wiem. – ściskałam wszystkie dziewczyny po kolei.
-Już nie udawaj, że tak się za nami stęskniłaś, Bartek po którymś z treningów przyznał się chłopakom, że gdy cię odwoził na lotnisko wyznał ci miłość, a my już dawno myśleliśmy, że chłopak się nie odważy i pojedziesz z nieświadomością do Polski. – powiedziała jedna z dziewczyn.
-Tak wyznał mi miłość, ale my nie jesteśmy razem przez moją głupotę i upartość. – smucę się na te słowa.
-Nie smuć się maleńka, zresztą wiesz, że mecz się zaczyna więc wycieraj oczka, które już dawno są lekko czerwone od wylanych przez ciebie potoku łez i jak Bartusiowi się pokażesz, dobrze, że chociaż w wodoodporny tusz zainwestowałaś więc nie jest aż tak tragicznie i nie masz czarnych plam na twarzy, a teraz razem z nami dopinguj naszych chłopaków. – powiedziała żona Iwana.

Podchodząc do kosza z piłkami widziałem na trybunie dla tak zwanych VIPów koszulkę z moim numerem od razu pomyślałem, że to znowu jakaś dziewczyna kibicująca klubowi pomylił sektory i próbuję wepchnąć się w nie ten sektor żeby być bliżej graczy, ich rodzin, jednak zdziwiłem się gdy zobaczyłem jak ściska się z dziewczynami, narzeczonymi czy żonami innych zawodników. Przez to aż oberwałem po ataku z jednej piłki bo nie usłyszałem jak chłopacy wrzeszczą na mnie, że mam uważać bo piłka leci w moim kierunku. To była ona. Moja Jagoda. Ona chyba mnie nie zauważyła. Najchętniej podleciał bym na trybuny, przytulił ją, pocałował. Dla niej musze zdobyć to Mistrzostwo, musimy pokonać chłopaków z Perugii.

Ostatni set wygrywamy. Jesteśmy mistrzami Włoch! Szczerze powinnam się cieszyć jednak Cupko i Alek zostali wicemistrzami, a tak naprawdę ich zespół też grał doskonale jednak w swoim zespole nie mają Bartka. Gdy jechałam tutaj samolotem, czy wchodziłam na salę wiedziałam czego chcę, wiedziałam co mam zrobić, a teraz nogi mam jak galareta w buzi sucho i boję się, że nie wypowiem żadnego słowa. Po dekoracji, chwili dla reporterów wchodzimy z dziewczynami na parkiet. Każda idzie w swoją stronę, a ja zostaję sama na pastwę losu. Szukam Bartka mojego prywatnego MVP spotkania jednak on zniknął mi z pola widzenia. Po chwili czuję na swojej twarzy dłonie, które zakrywają mi oczy abym nic nie widziała, znam je doskonale.
-Cześć maleńka! Jestem mistrzem! – na twarzy Bartka widzę uśmiech ten, który kochałam, a po chwili wiruję w jego objęciach.
-Boże Kurek nie kręć mną tak bo jeszcze pawia ci tu puszczę i będzie to mało przyjemne. Należało się wam, zresztą po takim dopingu nie mogło być inaczej. – całuję go w policzek bo jeszcze boję się pocałować go w usta.
-Tylko w policzek. Nie dobra dziewczynka, później będzie kara, a tak naprawdę jestem zawiedziony, myślałem, że przyjechałaś tylko dla mnie, a tak w ogóle to ładnie ci w mojej koszulce, ale wolałbym żebyś była bez niej tylko, że w innym miejscu. – pokazuje na numer na koszulce mrużąc przy tym oko i zawadiacko się uśmiechając przez co ja wybucham niepohamowanym śmiechem.
-Po pierwsze muszę coś zostawić na noc, a po drugie od razu wszyscy muszą wiedzieć, że niejaki Bartosz Kurek ma nową dziewczynę. Chociaż nie nic ci się nie należy bo myślisz o czym nie powinieneś.
-Panno Jagodo czy to ma znaczyć to o czym ja teraz myślę.
-Bartuś, a ty w ogóle myślisz. – drażnię się z nim jak to zawsze mam w zwyczaju.
-Śmiesz w to wątpić. – teatralnie wyciera łzę, której tak de facto nie było.
-Dzisiaj wyjątkowo ci wybaczam mój ty krasnalu, zresztą nie tylko dzisiaj bo cię bardzo KOCHAM i nie jestem tchórzem jak ty i potrafię o swoich uczuciach mówić nie to co ty. Uciekinierko. – całuje mnie w usta, a ja widzę już wszystkie oczy, a bardziej aparaty skierowane na nas, a po chwili słyszę gwizdy chłopaków z drużyny. Jeszcze tego mi do szczęścia brakuje.
-Ja nie potrafię wyrażać swoich uczuć. Ja w przeciwieństwie do ciebie nie odnoszę się z uczuciami na prawo i lewo. Tylko mi później nie marudź, że będziesz na ciachach. – patrzę w jego oczy.
-Kocham Cię mój wielkoludzie.

Jedziemy ulicami Maceraty do mieszkania Bartka. Już się boję, że zobaczę wszystkie ubrania  walające się po podłodze, w zlewie pełno nie pomytych naczyń, ogólnie jeden wielki bałagan. Ze względu na to, że Bartek mógł sobie pozwolić i pij szampana ja prowadzę jego „księżniczkę”. Zastanawiam się czy jak mu się znudzę to zamieni mnie na lepszy model, a dokładnie na księżniczkę. Już czuję się o nią zazdrosna. Wyłączam silnik, zamykam drzwi od samochodu i trzymając się za ręce udajemy się do mieszkania.


***
No to siódemeczka. Do końca lipca rozdziały będą dodawane w weekend chyba, że nie wiem jakim cudem mi się uda wcześniej następny napisać. Przepraszam za zaległości na blogach, ale jak był rok szkolny to były rozdziały jeden góra dwa dodawane w tygodniu, a teraz co chwilę jakiś nowy rozdział. Wiem, że jest to za słodkie jednak nie potrafię pisać nie spełnionej miłości.
Ściskam was bardzo mocno! 

2014/07/05

Rozdział 6

„Bo umieram z miłości, gdy cię tu nie ma
Umieram i nie mogę mieć nadziei
Że wrócisz tutaj
Do mnie ze swoimi pocałunkami”
Natalia Oreiro - Me muero de amor

Nie wiem co się ze mną dzieje. Gdy jestem z Bartkiem wszystko wydaje się proste. Niby nigdy nie poprosił mnie żebym została jego dziewczyną inaczej się zachowujemy od tamtego wieczora. Wiem, że z mojej strony to nie jest miłość, ale czy z Bartka też. Może to była tylko chwila słabości z jego strony. To coś co czuję w stosunku do niego jest inne niż do tych wszystkich chłopaków, których miałam. Wiem, że to były szczenięce młodości, pierwsze zauroczenia i nic poza tym, a że już od blisko 4 lat nie miałam faceta to mogę nie pamiętać co to jest miłość.

Święta minęły, a czy coś zmieniło się pomiędzy mną a Jagodą. Nic, rozmawiamy, przebywamy ze sobą, czasami wychodzimy gdzieś razem, ale nie jako para. Myślałem, że te święta nas zbliżą do siebie, jednak Jagoda nie chciała się do mnie zbliżyć, ani też nie pozwalała, chociaż za bardzo się do niej nie zbliżałem. Koledzy z drużyny zaczynają się domyślać dlaczego nie rozmawiam z nimi o Natalii, chociaż zawsze potrafiłem przegadać o niej cały czas kiedy przebywaliśmy w szatni albo szliśmy na halę bo się zakochałem w naszej fizjoterapeutce. Tak przed świętami zaczęliśmy tak do niej mówić, na początku nas wyzywała, że mamy się zwracać po imieniu, ale po kilku dniach zaczęła się przyzwyczajać do tego.
Jagoda za tydzień wyjeżdża z powrotem do Polski, kończy jej się wymiana studencka i niestety musi nas opuścić, będzie nam jej brakować bo nie będzie miał kto na nas wrzeszczeć, że spóźniamy się na treningi, że się nie staramy, że powinniśmy dać z siebie więcej bo po takim treningu to nawet nie ma co robić. Z chłopakami i najbliższymi współpracownikami szykujemy jakąś małą, kameralną imprezę, o której Jagoda nic nie wie. Kupiliśmy jej mały prezent żeby dużo nie płaciła za nadbagaż, kupiliśmy coś co będzie przypominało jej o Lube, Maceracie i o nas. Tym razem nie przesadzamy z alkoholem bo po ostatnim wiem co się może stać, a poza tym za kilka dni gramy o półfinał ligi. Wiem, że jeśli coś by się stało to ona będzie tego żałować do końca życia. Będę za nią tęsknił bo ją kocham, chociaż nigdy jej nie powiedziałem prosto w oczy, ponieważ boję się jej reakcji. Boję się co ona zrobi. Czy ucieknie? Czy wpadnie mi w ramiona? Próbowałem zbliżyć się do niej jednak nie potrafię tego zrobić.
Z Natalią już nie jestem. Któregoś dnia udało mi się ją sprowadzić do Włoch i wyjaśnić wszystko. Była na mnie zła jak osa, wyzywała od najgorszych, w emocjach pewnie nie wiedziała co mówi, jednak nie zamierzam ją nawet bronić bo wiem, że nie warto tego robić, nawet rzucała się z pięściami do Jagody, chociaż ona nie była winna mojej decyzji. To, że mieszkała ze mną, że stało się tak jak się stało to nie była nigdy jej wina. Dobrze, że o mojej decyzji dowiedziała się wcześniej bo nie wyobrażam sobie co mogło by się stać. Powstrzymywałem ją od tego, chociaż naprawdę było trudno bo Natalia próbowała się wywinąć z moich dłoni. Zaczęła ją wyżywać od jakich tylko się dało. Nawet na początku zastanawiałem się skąd ona zna takie słownictwo, ona taka dobrze wychowana dziewczyna, z dobrego domu, nie stwarzająca żadnych problemów. Na początku Jagoda się jeszcze powstrzymywała od uderzenia czy nawet bójki z Natalią, ale do pewnego momentu. Później już było tylko gorzej, zaczęły zachowywać się jak nastolatki kłócące się o chłopaka albo nie wiadomo o co. Była szarpanina bo chyba stwierdziły, że „rozmowa” nic tu nie pomoże, chociaż kilka słów też wyszło z ich ust, a bardziej krzyków bo nawet nie były dla mnie zrozumiałe słowa mimo że stałem obok ich. Natalia prawie wylądowała w szpitalu, miała zbitą rękę, rozciętą wargę i podbite oko. Udawała przed ludźmi w samolocie powrotnym do Polski, że nie zna języka włoskiego, a te obrażenia wynikły z tego, że ktoś napadł na nią gdy szła od swojego byłego już chłopaka. Jagoda wyszła prawie bez szwanku, miała tylko lekko spuchniętą wargę. Starałem się z niej nie nabijać jednak kiedy wyrzuciła wszystko co miała do powiedzenia nie wytrzymałem. Wiedziałem, że źle robię jednak jak można było jej wytłumaczyć, że przez swoją głupotę jest w takim stanie, a nie innym. Starałem się być niej miłym, ale jak się później okazało znowu by pomiędzy nami do czegoś doszło więc zrezygnowałem pewnie robiąc jej przy tym przykrość, wiem, że oboje byśmy tego żałowali. Jak się później okazało Natalia już od dawna miała faceta w Polsce, bawiła się za moje ciężko zarobione pieniądze, a przede mną w Maceracie udawała tą całą szopkę jaka ona jest zrozpaczona i jak mogłem ją zostawić, ona niby wszystko dla mnie zrobiła. Nawet pozwoliła mi wyjechać do Włoch żebym mógł się rozwijać i grał w klubie, o którym dawno marzyłem. Tak mnie kochała, a ja ją zostawiłem.

Za kilka dni wracam do Łodzi tęsknie za Polską, za rodziną, chociaż rodzicom udało się przyjechać na weekend. Przywieźli kilka dobrych wiadomości. Monika moja starsza o dwa lata siostra jest w trzecim miesiącu ciąży, dobrze się czuję i ciąża przebiega tak jak powinna. Już nawet nie muszę się pytać kto zostanie chrzestną bo wiem. Już nie mogę się doczekać kiedy będę w Polsce razem z ciężarną będę buszowała po sklepach z ciuszkami i akcesoriami dla dzieci. Będę na pewno tęskniła za tymi wielkoludami, bardzo się z nimi zżyłam i na razie nie potrafię sobie wyobrazić dnia bez treningów, śmiechów na hali, rozmów na kozetce czy nawet spotkania się z nimi. Wiem, że zawsze mogę do nich przyjechać. Są tak jakby moją drugą rodziną. Na pożegnanie dostałam od nich wielki album ręcznie robiony z naszymi zdjęciami. Mimo, że nie jest on za piękny jestem szczęśliwa, że takie coś otrzymałam. Liczy się to, że oni sami go zrobili, pewnie przy pomocy dziewczyn, ale ważne, że próbowali. Najbardziej rzuciło mi się zdjęcie moje i Bartka kiedy przytulamy się po ostatnim, zwycięskim meczu.
Wszystkie walizki już od wczoraj mam spakowane i czekają w bagażniku samochodu Bartka. Nie wiem ile spaliśmy po przyjeździe około drugiej w nocy z meczu do domu, jednak wiem, że tylko w tym dniu, na ten lot udało się mi zdobyć bilety żeby być jeszcze jak najdłużej się da z chłopakami żeby jeszcze raz po raz ostatni poczuć te emocje towarzyszące przy meczach Lube.

Dzisiaj Jagoda wyjeżdża do Polski, nawet nie cieszy mnie wygrana. Wiem, że z dnia coraz bardziej ją kocham. Nie wiem jak będę się zachowywał na lotnisku. Wiem, ze z mojej jak i Jagódki strony polecą łzy smutku, a nie radości. Wszystko już jest w samochodzie. Czekam tylko kiedy przyjdzie do samochodu i będziemy mogli ruszyć na lotnisko. Przyszła, nie rozmawialiśmy w ogóle. Wiem, że jest inna od wczoraj.

Nigdy nie lubiłam pożegnań, nie chciałam żeby któryś z chłopaków mnie odwoził na lotnisko, jednak Bartek był uparty i nie dało się go przekonać. Wiedziałam, że będę płakać, że się rozkleję, że paparazzi wychwycą ten moment i pewnie wyląduję na pierwszej stronie włoskich gazet. Czekałam z Bartkiem w sali odlotów, czas tam się dłużył, najchętniej już dawno bym chciała siedzieć w samolocie. Z megafonu usłyszałam, że pasażerowie mojego lotu muszą się stawić do odprawy. Przytuliłam się do Bartka po raz ostatni wąchając jego perfumy żegnałam się z nim.
Kocham Cię! Tylko tyle usłyszałam. 

***
No to mamy następny rozdział. Trochę przyspieszyłam z akcją bo trochę się ciągła jak flaki z olejem. Wiem, że jest on inny niż byście chciały jednak wszystko układa się małymi kroczkami w dobrą stronę :) 
Zmykam przygotowywać się do oglądania meczu, ale wcześniej pójdę aktualizować zakładkę bohaterowie. 
Pozdrawiam was serdecznie! 

2014/07/02

Rozdział 5

„Nie, nie żałuję
Przeciwnie bardzo ci dziękuję kochana
Edyta Geppert – Nie, nie żałuję

To było silniejsze ode mnie. Jego twarz coraz bardziej zbliżała się do mojej, czułam jego oddech, widziałam jego malinowe usta, które już prawie spoczywały na moich. Przecież to nigdy nie mogło się stać, jednak emocje dały o sobie znać i nie potrafiłam racjonalnie myśleć. Ja dziewczyna poukładana, nigdy nierobiąca żadnych głupot, zawsze myśląca racjonalnie nie jak dziewczyny w moim wieku. Nawet nie wiem kiedy zaczęliśmy się całować, z pocałunku na pocałunek było bardziej namiętnie. Nie były to zwykłe subtelne muśnięcia warg jak wcześniej tylko zachłanne pocałunki. Nawet nie zauważyłam kiedy Bartek podniósł się z kanapy, wziął mnie na ręce i poszliśmy do jego sypialni, ale niestety dla jego dobra posłuchałam umysłu i do niczego więcej nie doszło. Jak szybko z Bartkiem wkroczyliśmy do sypialni tak szybciej z niej wyszłam, nie zwracając uwagi na to co ten wielkolud mówi. Chciałam się jak najszybciej zamknąć w swoim pokoju i zapomnieć o wszystkim co wydarzyło się kilka minut wcześniej, jednak tak się nie dało. Bartek jak na sportowca ma dobrą kondycję fizyczną i dogonił mnie po pięciu krokach zatykając mi usta następnymi pocałunkami, nawet nie patrząc na to czy się na nie godzę. Nie broniłam się, nawet nie chciałam tego robić bo już od dawna , a dokładnie od czasu tego wypadku czułam, że Bartek nie jest tylko zwykłym moim kolegom z pracy, współlokatorem w mieszkaniu czy też opiekunką przynoszącą lekarstwa, obiadki i pilnującą mnie bym nie wychodziła z łóżka kiedy byłam chora. Wiem, że nie powinnam tego robić, jednak to było silniejsze ode mnie. Te jego oczy, usta, charakter nie pozwoliły mi myśleć racjonalnie. Przecież on ma dziewczynę, która czeka na niego w Polsce.

Nie wiem dlaczego to zrobiłem, może to dlatego, że nie ma przy mnie Natalii, zresztą nie mogę winę za moje zachowanie zwalać na to, że jej tu nie ma. Przecież nasz związek nie ma sensu. Ona w Polsce, niewiadomo co robi, może już dawno znalazła sobie faceta, który zajmuje moje miejsce, a ja tutaj we Włoszech gram na jej zachcianki i nie wiadomo co jeszcze. Tak wmawiaj sobie Kurek, że nie jesteś winny temu zdarzeniu, a Jagoda ci wpychała sama język do ust i, że to przez tą drobną osobę o mały włos byście wylądowali ze sobą w łóżku. Dziwnie się z tym czuję, ale przecież nie będziemy się unikać bo nawet się nie da, mamy razem treningi, mieszkamy w jednym mieszkaniu, widujemy się praktycznie dwadzieścia cztery godziny na dobę. Nie chcę cofnąć czasu bo nawet nie żałuję tego co zrobiłem, zresztą co to ma za znaczenie. Muszę jak najszybciej ściągnąć Natalię do Maceraty albo ja pojadę chociaż na jeden dzień pomiędzy meczami do Polski, muszę się z nią rozejść bo nasz związek nie ma dłuższego sensu.

Bartek teraz udaje, że nic się nie stało, ale przecież o mały włos nie poszlibyśmy ze sobą do łóżka. Co mamy udawać, że nic się nie stało, że musimy o wszystkim zapomnieć co się stało, że on powróci do Natalii tak jak nigdy nic się nie stało. Strasznie mi głupio z tego powodu, ale przecież niemożna cofnąć czasu. Czuję, że nie powiedział mi do końca prawdy o urodzinach, czyżbym zrobiła najgorszą głupotę świata, błagam tylko, żebym nie poszła z którymś z siatkarzy do łóżka bo wtedy nie wybaczyłabym sobie tego. Pewnie spakowałabym walizki i nie zwracając na nic wróciła bym do Polski nawet nie tłumacząc się ze swojej decyzji. Nie wiem jak mam podejść Bartka żeby mi wszystko powiedział, muszę wiedzieć nawet jeśli będzie to najgorsza prawda.

Jagoda źle się czuję z tą sytuacją. Moje przeprosiny nic na to nie poradzą, kwiaty, prezenty też. Wiem, że głupio wyszło. Chciałbym z nią poważnie porozmawiać o tym co się stało na imprezie jednak strasznie się tego boję. Boję się jak zareaguje na to, boję się, że ucieknie i nigdy ją nie zobaczę, że nigdy nie porozmawiam z nią bo nie będzie chciała mnie znać i będzie miała rację. Przecież do końca życia nie będę przed nią ukrywał i miał przed nią jakieś kłamstwa.

Bartek chciał ze mną porozmawiać. Dziwnie się czułam bo nasza ostatnia rozmowa nieprzebiegła zbyt dobrze, jednak nic dwa razy się nie zdarza. Nie wiem o czym chce porozmawiać, ale mam nadzieję, że tym razem nic się niestanie.
-Siadaj. – powiedział poważnym tonem, nigdy go nie słyszałam takiego poważnego i już przeczuwałam nawet, że nie będzie to miła rozmowa, wręcz przeciwnie bałam się jej chociaż wiem, że jeśli nawet coś złego powiem to Bartek nie wybuchnie złością i nie uderzy mnie lub zrobi mi krzywdę.
-Wiem, że nigdy nie powinienem cię okłamywać, przepraszam, że wcześniej ci tego nie powiedziałem jednak bałem się twojej reakcji na to co ci powiem. Tej nocy kiedy była impreza wyszłaś z mieszkania tak jak stałaś, krzyczałaś w niebo głosy, aż w końcu ktoś nie wytrzymał i zadzwonił po policję. Kazałem ci założyć kurtkę, byłaś na mnie oburzona, że jest słońce, ciepło, a ja ci karzę zakładać zimową kurtkę. Uciszałem cię jednak nic to nie dawało rezultatów. W pewnej chwili zatrzymałaś się przede mną i zaczęłaś się śmiać. Przyjechali policjanci, chcieli cię zatrzymać do izby wytrzeźwień, jednak nie wiem jakim cudem ubłagałem funkcjonariuszy żeby cię nie brali na dołek. Z minuty na minutę dzięki świeżemu powietrzu trzeźwiałaś, a z twojego pijackiego bełkotu można było zrozumieć kilka słów. Mówiłaś o tym, że dobrze się tu czujesz, że najchętniej byś stąd nie wyjeżdżała bo osoba, którą kochasz jest blisko ciebie i nie wie nic na ten temat. Na początku nie wiedziałem o co ci chodzi, później myślałem, że to któryś z chłopaków z Lube, ale ty nic nie mówiłaś tylko znowu się śmiałaś. Usiedliśmy na ławce, przytuliłaś się do mnie i zachowywałaś się jak szalona zakochana nastolatka. Byłaś zła na mnie, że cię nie rozumiem, ale jak mogłem cię zrozumieć jeśli nie wiedziałem o co ci chodzi, a że do nas facetów trzeba mówić wprost, prostymi zdaniami to nic na to nie poradzę. Zaczęłaś mi się wdrapywać na kolana i powoli zdejmować mi kurtkę. Oszukałem cię wtedy, że pójdziemy do domu i zakończymy to co tam zaczęliśmy. Uwierzyłaś. Wiem, że byśmy oboje do końca życia tego żałowali. Powiedziałaś mi, że zakochałaś się we mnie jak tylko przyjechałem po ciebie na lotnisko, że tylko czekałaś na odpowiedni moment żeby mi to powiedzieć, ze odliczałaś dni. Powiedziałaś, że muszę się rozejść z Natalią bo nie jest mnie warta. Proszę cię nie przerywaj mi. Wtedy zrozumiałem, że nie warto z nią być, że już dawno powinienem ją zostawić, że jest tylko ze mną dla kasy i sławy. Byłaś kiedy cię potrzebowałem, kiedy powinna być na twoim miejscu Natalia. Przez te kilka miesięcy nie jesteś dla mnie zwykłą dziewczyną, która leci na moją sławę, tylko wyszukuje we mnie tych rzeczy, których ona niedojrzała. Nie wiem czy to miłość, ale nie jesteś mu obojętna. Przepraszam cię za wszystko, wybacz mi bo naprawdę robiłem to dla twojego dobra.
-Nie wiem co mam ci powiedzieć. To ja powinnam cię przeprosić i obiecuję, że już nigdy nie wypiję ani kieliszka wódki.
-Buziak na zgodę?
-Panie Kurek nie przesadzaj Pan. Znowu wyjdzie, że o mały włos nie wylądujemy ze sobą w łóżku.
-Panno Jagodo już nie bądź taka. – uśmiechnął się, a wręcz można powiedzieć, że wystrzeżył swoje wszystkie zęby.

-No dobra, ale... – nie zdążyłam nic już więcej powiedzieć. 

***
No to mamy piąteczkę :> Wiem, że większość z was liczyła na ten rozdział gdzieś w okolicach piątku, ale nie wiem jakim cudem go napisałam :D 
Dzisiaj ponoć jest 2 LIPCA więc wszystkim dziewczynom, kobietom o pięknym imieniu Jagoda składam najlepsze życzenia, a że nie potrafię wymyślać jakiś rymowanek to powiem tylko tyle. Wszystkiego czego chcecie ;> 
Tak, tak jestem w tej grupie :D 
Pozdrawiam bardzo mocno ;* 
Do zobaczenia wkrótce :)

P.S. Zapraszam na zadawanie mi pytań na Asku (na kursie takie nudy, że o matko :D)