2014/09/29

Rozdział 19

Podróż poślubna minęła nam bardzo szybko. Już bardzo tęsknię za Bartkiem jednak wiedziałam jakiego wybieram sobie za męża. Jakoś do określenia mąż jeszcze nie potrafię się przyzwyczaić. Jeszcze kilka miesięcy temu nie powiedziałabym, że będę żoną Bartka Kurka jednego z najlepszych Polskich przyjmujących, za osiem miesięcy zostanę mamą, a za kilka miesięcy później będę biegała po całym domu za raczkującym szkrabem, który jest owocem naszej wielkiej miłości. Ze względu na wizytę u lekarza aby upewnić się czy z maluszkiem jest wszystko w porządku mieliśmy o jeden dzień mniej jednak to za dużo nie zmieniło naszych planów. Tym razem postanowiliśmy, że wyjedziemy w nasze piękne nawet latem góry. Nie żebym była przesądna, ale od tej akcji z Natalią jakoś nie ciągnie mnie w stronę morza, a już w stronę Sopotu w ogóle. Może zmienię do tego podejście jak urodzi się ta mała istotka, która noszę pod sercem bo wiem, że będę chciała jej pokazać każdy kawałek Polski, a nawet Świata. Na razie myślę o tym żeby wszystko było w porządku, żeby urodziło się zdrowe nie ważne czy będzie to chłopczyk czy dziewczynka będę go kochała tak samo, Bartek też.
Karol tak jak przypuszczałam, że będzie zły za tą akcję na parkingu, ale ja zawsze dotrzymuje słowa, jednak dość szybko złość mu przeszła jak sobie uświadomił, że jako pierwszy dowiedział się o naszej kruszynce. Szał radości, tylko tymi dwoma słowami można określić jego zachowanie. Pytał się nawet czy mógłby być chrzestnym bo stwierdził, że jak nikt inny się nadaje. Z Bartkiem ledwie co powstrzymywałam się od śmiechu, a to było strasznie trudne. Później dopytywał się czy wszystko jest w porządku, a może bym sobie usiadła na ławce i odpoczęła bo pewnie jestem zmęczona i bolą mnie nogi, a jeśli nie mogę to nawet mnie zaniesie tam na ręcach. Następny się znalazł. Najchętniej bym się na niego wkurzyła i go porządnie okrzyczałam, ale wiem, że oni chcą to wszystko dla mojego dobra. Po chwili błagał nas wręcz na kolanach, że jeżeli urodził by się chłopak to Karol jest takie najpiękniejsze imię jakie tylko można mieć. Widok błagającego środkowego BEZCENNE. Andrzej z Pawłem mieli taką z Kłosika nabijkę, że w ostatniej chwili z łzami w oczach włączyli funkcję wideo w telefonach i jako jedyni tą końcówkę uwidocznili. Na instagrama albo facebooka się nada. Po raz pierwszy zobaczyłam, że Karol nie miał nic przeciwko temu, nawet sam się ze swojej głupoty śmiał. Przeważnie go nie ogarniam, a jego zachowania to w ogóle.
Z kruszynką jest wszystko w porządku brzuszek pomału rośnie chociaż na rzut oka tego nie widać, jednak po próbie zapinania wcześniejszych spodni można to stwierdzić. Bartek wydzwania do mnie kilka razy dnia co już się staje męczące i wnerwiające, dziwię się, że od czasu wesela mama bo tak kazała do siebie mówić nie kontroluje mnie, a dzwoni tylko raz na dwa, trzy dni. Zastanawiam się czy to nie jest sprawką Bartka, ale jakoś się tum nie mam zamiaru przejmować.
Miesiące mijają nam spokojnie. Brusio jest coraz większy i przez to co chwile muszę kupować nowe ubrania, mdłości odeszły i wszystko jest jak w najlepszym porządku. Bartek nie marudzi, że ciężko pracuje bo gdy wszyscy w Skrze dowiedzieli się o przyszłym pokoleniu Kurków zaproponowali mi, że do ostatnich dni przed macierzyństwem będę siedziała za biurkiem i uzupełniała kartoteki chłopakom. Tak Karol najlepsze źródło informacji w Skrze. Zadzwonił do Mariusza, Mariusz powiedział Paulinie, Paulina Tomkowi, a Tomek Prezesowi i dzięki temu już wszyscy wiedzą. Nie powiem, że to jest lepsze niż „duszenie” chłopaków co by zagrażało zdrowia maluszkowi, ale nawet mi nie pozwalają podać odpowiedniej maści, bandażu czy ręcznika. Trochę przesadzają przecież nic od razu mi się nie stanie jak wstanę i zrobię kilka kroków. Najgorsze jest to, że nie mogłam być na wszystkich meczach Ligi Światowej chłopaków. Bartek zabronił mi żebym nawet z kimś jechała do nich, ale na szczęście udało mi się go namówić na mecz w Łodzi co nie było takie proste.
Niestety chłopaki nie jadą na finał Ligi Światowej. Bartek jest trochę zły na siebie, ale gdy tylko słyszy z moich ust, że w roku Mistrzostw Świata nie przeszli do finałowej szóstki, a potem zostali Mistrzami Świata już mniej się denerwuje. Wiem jak pocieszyć tego wielkoluda, zresztą więcej dni będziemy razem i Bartek będzie mógł ze mną odwiedzić lekarza i usłyszeć bicie serduszka naszego skarba. Lepiej trafić z formą na RIO niż zdobyć teraz złoto, a do Brazylii lecieć bez formy. Trudno jest się rozstać, ale musimy dać radę. Teraz jest jeszcze gorzej niż zawsze. Uwielbiam jak co wieczór Bartek przychodzi i rozmawia z naszym maleństwem. To jest takie wzruszające. Wiem, że żałuje, że nie może zostać z nami, ale takie jest życie sportowca. Do RIO na pewno nie polecę bo jest to za długa podróż, a po drugie za te pieniądze, które tam stracę będę miała na najpotrzebniejsze rzeczy do pokoju maluszka. Tak ci gracze, którzy nie pojadą do RIO i będą mieli wolne to zaproponowali pomoc w małym remoncie i składaniu mebli, ale do Bartka się zostawi najlepsze co by mogło być i boję się, że zamiast w drewno uderzy sobie w palec, ale w końcu tatuś też musi coś zrobić.
Chłopaki wrócili z RIO ze złotymi medalami, chciałam ich przywitać na Okęciu jak inne dziewczyny, ale Bartek mi tego stanowczo zabronił. Nie chce się z nim kłócić, ale jest mi smutno, że przez ciążę najchętniej by nas zamknął w domu na co kategorycznie się nie zgadzam. Zresztą maluszek trzyma ze mną bo strasznie się wierci jak tylko Bartek zaczyna swój monolog o zostaniu w domu.
Dni szybko nam mijają, że nawet nie zobaczyłam kiedy rozpoczął się nowy sezon klubowy, Święto Wszystkich Świętych i pierwszy śnieg za oknem zapowiadający zimę i przyszłe Święta Bożego Narodzenia. Skra wygrywa na razie wszystkie mecze, ja się dobrze czuję, z dzidziusiem jest wszystko jak w najlepszym porządku. Jedynie co stwierdzam, że nie warto wypuszczać faceta samego do galerii lub sklepu z najpotrzebniejszymi rzeczami dla najmłodszych pociech, któregoś dnia tylko przyszedł obładowany torbami płacąc za nie fortunę. Teraz razem z Bartkiem szykujemy się do wyjazdu na święta do naszych rodziców, a tak właściwie to moich bo ten wielkolud został tylko przez nich przysposobiony. Cieszę się, że przekonali się do Bartka i pokochali go jak swojego syna, którego nigdy nie mieli. Z dnia na dzień staję się coraz grubsza, ledwo co się w mieszczam w nowe ubrania i wyglądam jak ciężarówka ewentualnie wieloryb. Bartek wyzywa mnie za takie określenia, ale cóż nic na to nie poradzę, taka jest prawda. Ma żonę wieloryba, ale jeszcze przez trochę ponad dwa miesiące.
Święta, święta i po świętach. Było miło, ale się skończyło. Nie pamiętam kiedy dostałam tak dużo prezentów. Ubranka dla maluszka, zabawki, akcesoria, wanienki, śliniaczki, nocniczki, o pampersach nie wspominam.
Skra szaleje na parkietach Plusligi. Ja już od początku roku nie chodzę do pracy i zaczyna mnie to już wszystko denerwować. Nie potrafię znaleźć dla siebie w domu miejsca. Dzisiaj bardzo źle się czuję, dobrze, że w domu jest Bartek bo jakoś mam przeczucie, że to dzisiaj będziemy gnać, łamiąc przepisy do najbliższego szpitala bo naszej kruszynce zachce się powitać na świecie. Tak naprawdę od kilku dni źle się czuje, trudno mi jest się poruszać, ale to przez to, że już kręgosłup nie wytrzymuje tego natężenia. Lekarz mnie ostrzegał, ale nie przypuszczałam, że aż tak. Oglądamy komedię, nawet fajna, coś mnie zakuło, potem drugi raz i trzeci.
-Bartek to jest już!

***
No to mamy rozdział! Nie wiem jakim sposobem to zrobiłam, ale dałam radę. Krótki, przejściowy, ale jak dla mnie może być. Mam nadzieję, że wam się on spodoba. 
Pozdrawiam ;* 

2014/09/22

Rozdział 18


„A Ty się temu nie dziwisz,
Wiesz dobrze, co byłoby dalej,
Jak byśmy byli szczęśliwi,
Gdybym nie kochał Cię wcale.”

Kobranocka – Kocham cię jak Irlandię

To już właśnie ten dzień, najpiękniejszy dzień w moim życiu, już za kilka godzin zostanę żoną Bartka bardzo się denerwuje po dzisiejszym śnie, a bardziej koszmarze jednak staram się o tym jak najmniej myśleć. To nie była Natalia, a nawet jeśli by zmieniła kolor swoich włosów ze swojej ulubionej platynki to i tak bym ją rozpoznała. Kim mogła być ta dziewczyna. Bartek nigdy nie opowiadał o podobnej dziewczynie ani też nie widziałam jej na żadnym zdjęciu. Na pierwszą myśl mi przeszło, że to może być jakaś fanka, ale przecież nikt oprócz najbliższych nas osób nie wiedział nic o ślubie. Nawet Stefan powiedział w jednym z wywiadów, że Bartek opuszcza zgrupowanie bo ma skręconą kostkę i dopiero wraca w czwartek lub w piątek zależy wszystko od regeneracji organizmu, a ten wielkolud od dwóch dni udawał, że z kostką jest coś nie żeby nie wzbudzić podejrzeń panów z kamerą i wielkimi lustrzankami. Aktor z niego jest nawet dobry. Może jestem za bardzo przewrażliwiona. Może to ktoś z dalszej rodziny mojego przyszłego męża. Jeszcze do tego siostra coraz bardziej zaczyna mnie denerwować swoim zachowaniem, rozumiem, że to dla niej nowość bo nigdy nie była świadkiem na żadnym ślubie, ale trochę przesadza, najchętniej bym ją kopnęła i by wyleciała przez okno, ale ze względu na dzisiejszy dzień staram się być nawet dla niej sympatyczna.

Siedzę na tarasie siostry Jagody i myślę. Tak dziwicie się dlaczego akurat tutaj. Tak zażyczyła sobie moja przyszła żona. „Przecież nie będziesz się ubierać w hotelu, zresztą jakby coś to szwagier ci pomoże i posłuży radą”. Boże za kilka godzin już nie będę wolnym człowiekiem, z na palcu mojej prawej ręki będzie widniała złota obrączka z wygrawerowaną datą i naszymi imionami. Czy się boję, może trochę, ale to nie zmienia faktu, że dzisiaj chcę wziąć ślub z Jagodą. Nie wiem czy dla Natalii i innych dziewczyn bym się tak poświęcił, ale ona jest inna od wszystkich. Kocham ją i nawet jeśli obraziłaby się na mnie cała rodzina jak i znajomi i tak bym się z nią ożenił.

Minuty mijają bardzo wolno, tak bardzo już chciałabym stać przy ołtarzu i mówić słowa przysięgi małżeńskiej. Coraz bardziej się zastanawiam dlaczego Bartek wybrał akurat mnie na wybrankę, z którą spędzi resztę swojego życia. Ubrana w suknie ślubną, na stopach widnieją już kremowe buty na nie za dużym korku, z uczesanymi włosami w formie schludnego koka, z lekkim makijażem żeby nie przesadzić czekam, aż tylko on się zjawi w progu mojego pokoju.
-Skarbie jaki ty ślicznie wyglądasz.
-Dziękuję, ty też. – w oczach już czuję słone krople, ale staram się nie rozkleić przy Bartku co jest prawie niemożliwe.
-Kochanie nie płacz.
-Do mnie jeszcze nie dociera, że za niecałe dwie godziny oficjalnie zostanę twoją żoną.
-Jeśli nie jesteś na to gotowa to odwołajmy ten ślub, przenieśmy je na inny termin. Zrobię wszystko dla ciebie i ty dobrze o tym wiesz. Mi nie jest potrzebny papierek żeby być dla ciebie mężem.
-Kochanie jestem gotowa i nawet jakby w tym momencie przyszedł do nas ksiądz i zechciał nam dać ślub nie wahałabym się ani minuty, wręcz przeciwnie nawet bym go popędzała. Tak bardzo czekałam na ten dzień.

Usłyszeliśmy pukanie drzwi, to byli nasi rodzice chcieli nam dać błogosławieństwo. Wzruszyłam się, już nie potrafiłam zachować do siebie emocji, które się we mnie kotłowały. Myślałam, że jednak mnie nic nie ruszy myliłam się. Wsiadamy do samochodu szwagra przystrojonego w dekoracje ślubne jak na tą uroczystość przystało .

W oddali słyszę pierwsze takty Marszu, w oddali widzę Jagodę, rozmawia ze swoim tatą i uśmiecha się do wszystkich zgromadzonych gości. Coraz bardziej się zastanawiam dlaczego ona właśnie wybrała mnie. Jest dla mnie wszystkim. Dochodzi do ołtarza niewielkiego kościółka na obrzeżach Łodzi, nic się nie liczy tylko ona. Tylko dochodzą do mnie słowa teścia: „Dbaj o nią i kochaj ją z całego serca.”. Ksiądz zaczął uroczystość.

Rozglądałam się w kościele czy zobaczę tą dziewczynę albo podobną sylwetkę z mojego snu jednak nigdzie jej nie dojrzałam, może to i dobrze. Boję się, że w każdej chwili może wejść i zburzyć całą uroczystość jak i nasz najważniejszy dzień w życiu. Boję się, że to jakaś psycholka, która zrobi nam krzywdę.

-Ja Jagoda biorę sobie ciebie Bartoszu za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci w Trójcy jedyny i wszyscy święci.
-Ja Bartosz biorę sobie ciebie Jagodo za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci w Trójcy jedyny i wszyscy święci.
-Teraz można pocałować Pannę Młodą.

Bartek tylko jakby czekał na te słowa. Chwycił moją twarz i pocałował tak zachłannie jakbym mu miała uciec. Po raz pierwszy inaczej się poczułam. Teraz czeka nas najważniejsze dalsza uroczystość.

Sala była przyozdobiona białymi liliami, ale bardzo skromnie. Jagoda nigdy nie lubiła dużo szczegółów, zawsze była skromna więc nie było za dużo ozdób na weselnej sali. Zbite kieliszki na szczęście, chleb z solą i pierwszy taniec. W życiu bym nie pomyślał, że takie coś może się stać.

Nogi już mi wysiadają już dawno zdjęłam obuwie ślubne zamieniając je na ukochane, mięciutkie baleriny. Krótko przed oczepinami zrobiło mi się nie dobrze. Bartek chciał żebym odpoczęła, ale ja w przeciwieństwie do niego wiedziałam jaka jest tego przyczyna. Wyszłam na chwilę na dwór zaczerpnąć świeżego powietrza, mężuś to wszystko zauważył i podbiegł do mnie ze swoją marynarką. Nie wiem jak wytrzymam te nasze rozstanie, ale muszę dla siebie, dla niego i dla nas.
-Kochanie przeziębisz się. Załóż to proszę. – podaje mi swoją marynarkę.
-Nic mi nie będzie. Lepiej ty ją załóż bo jeszcze Stefan mi nie daruję, że powrócisz do Spały z przeziębieniem – odwróciłam się do niego i przez chwilę miałam tzw. „mroczki” przed oczami.
-Jagoda co jest, wezwać pogotowie. To wszystko przez ten nerwy, mówiłem ci, że masz się nie denerwować.
-Nic mi nie jest. Nie panikuj. Tak jeszcze przez kilka najbliższych tygodni mogę mieć takie objawy, ale nie martw się wszystko ustąpi, później już wszystko będzie dobrze. – uśmiechnęłam się do męża, a on odwzajemnił mój uśmiech całując mnie delikatnie w policzek.
-Czy ja myślę o tym samym co ty?
-Tak Baruś za osiem miesięcy zostaniesz tatusiem.
-Boże jak ja się cieszę. – porwał mnie w ramiona przez co zrobiło mi się nie dobrze.
-Mężu dla twojego dobra bardzo proszę cię odstaw mnie powoli na ziemie, dobrze ci to radzę chyba, że chcesz mieć koszulę z zawartością mojego żołądka, a to nie będzie za miłe. – uśmiechnęłam się.
-Dobrze to ty sobie posiedź. Może zdejmiesz buty żeby nogi ci odpoczęły. Jakby coś się działo to od razu masz mi powiedzieć. Teraz dopiero zauważyłem, że nie powiedziałaś swojego słynnego zdania.
-Błagam cię nie zachowuj się tak. Ciąża to nie choroba. Tak bardzo brakuje ci go to chętnie ci go powiem. Tylko jak to było. Już wiem. – już miałam zaczynać, ale usta Bartka wylądowały na moich.
-Nie, nie musisz. Wiesz jak ja się cieszę.
-Wiem, że najchętniej byś wykrzyczał to całemu światu.
-Za dobrze mnie znasz. Byłaś już u lekarza. Wszystko z naszą  kruszynką jest w porządku. – zaczął zadawać pytania.
-Nie, na poniedziałek mam umówioną wizytę. Chcesz iść na nią ze mną.
-Jeszcze się pytasz. Jasne, że chcę nawet jakbym miał zmienić wszystkie swoje plany. Chcę być na każdym badaniu, wizycie razem z tobą. Jezu ja już bym chciał trzymać tą naszą kruszynkę na rękach, ale się rozmarzyłem.  – uśmiechał się coraz bardziej. To kiedy powiemy rodzicom?
-Wiesz, że to jest niemożliwe. Ledwie co dostałeś przepustkę na swój własny ślub, a ty marzysz o każdej wizycie u lekarza. Bartek najważniejsze jest, że będziesz jutro. Później będziemy kombinować. Jak ty nie dasz rady to twoja szwagierka będzie razem ze mną. Dzisiaj im powiedźmy. Najlepiej po poprawinach żeby teraz nie robić zamętu. – kiwnął do mnie głową na znak zgody.
-Kocham was.
-My ciebie bardziej.

Impreza trwała w najlepsze. Wszyscy się bawili. Niektórzy też pod stołem, ale niestety taka jest prawda. Nikt niczego się nie domyśla bo Jagoda nigdy nie przepadała za alkoholem, a tak dokładnie od pewnego dnia we Włoszech więc to był dobry powód dla ukrywania swojego błogosławionego stanu.

Rodzice gdy tylko dowiedzieli się, że zostaną dziadkami wyściskali nas chyba za wszystkie czasy. Bałam się jak na nasze słowa zareaguje teściowa, ale nie miałam powodu się zamartwiać. Najbardziej z nich cieszył się Kuba, już się nie może doczekać kiedy będzie jeździł po parku z wózkiem i jak to mówi „zarywał dziewczyny na najlepszego wujka na świecie”. Bardziej by chciał żeby to był chłopiec, ale jeśli będzie dziewczynka to jakoś to przeboleje. Chyba mężusiowi zabronię przebywać z bratem bo już się boje jakie niedługo będzie słowa używał. Bartek sprowadza go na złą drogę, a później rodzice nie dadzą sobie z nim rady. Już się boje jak chłopacy i cały sztab szkoleniowy w Spale zareagują na wiadomość o najmłodszym z rodu Kurków. Znając życie Karol będzie latał jak poparzony i nawet się będzie ściskał z Panią Kazią, która jest sprzątaczką, a później wyzwie mnie, że przy moim stanie zdrowia nie powinnam z nim tańczyć na parkingu. Jednak jeśli ja obiecuje to dotrzymuje słowa.

Dalsza impreza przebiegała tak jak wszyscy byśmy chcieli. Każdy jest zadowolony, nikt nie zostaje przy stole, wszyscy tańczą. Teraz przyszedł czas na moje wejście. Stoje już na scenie i uzgadniam ostatnie szczegóły z muzykami. W tle już słychać pierwsze takty „Kocham cię jak Irlandię”. Dobrze, że chociaż zagadałem do naszego ulubionego człowieka wielu talentów i trochę ze mną poćwiczył bo bym się skompromitował po całej linii. Tak Michał przyjeżdżał specjalnie do Spały.

***
No to jest ślub! Tak wiem, że w poprzednim rozdziale napisałam, że Bartek powróci do Spały w Poniedziałek jednak zmieniłam serię wydarzeń. Cała ja, kiedyś się do tego przyzwyczaicie ;)
Jesteśmy Mistrzami Świata! Będzie, będzie się działo, będzie radośnie i nocy będzie mało! Już się boje filmików Igły, wchodzić na facebooka itp. 
Uwielbiam za to zakładać się z MAMĄ! Brazylia wygra 3:0 lub 3:1. Hahaha :D W twoich snach! Wisi mi najlepsze miejscówki na mecz Transfer -Skra :D 
Kochani jeszcze jeden rozdział i epilog! Wiem, że niektóre z was nie będą zadowolone, ale już miał się dawno skończyć. Niektóre z was mogły zobaczyć, że z nową historią ruszamy 31 października! Zapraszam do przeglądnięcia zakładek itp. 
Idę szaleć dalej! Na pewno dzisiejszej nocy nie zasnę! 
Ściskam :*

2014/09/15

Rozdział 17

Dni mijają nam bardzo szybko, że nawet nie wiem jakim sposobem jest już zima. Nienawidzę tej pory roku. Zimno, szybko ciemno, wieczorami strach wyjść na ulicę. Niby wszystko już ustalone, rodzice i najbliżsi poinformowani, Bartka garnitur już dawno wisi w szafie, a tylko mojej sukni ślubnej brak. Obejrzeliśmy ze siostrą i małą Martynką już wszystkie salony ślubne w Łodzi, Bełchatowie i Warszawie. Nie wiem czy jestem, aż tak wybredna czy niczego ciekawego w tych sklepach nie było. Martwię się tym bo za kilka miesięcy będę stała na ołtarzu, a tu nic nie mam. Jedynym wyjściem będzie wstąpienie do wszystkich salonów z sukniami ślubnymi we Wrocławiu jak będę zabierała Kubę do nas na ferie bo Bartek nie pytając się mnie o zgodę zaprosił na całe dwa tygodnie młodego do nas. Jeśli już tam nic ciekawego dla siebie nie znajdę to nie wiem co zrobię bo praktycznie na ostatnią chwilę żadna krawcowa nie uszyje mi kreacji na ślub. Zastanawiam się czy to nie jest czasem znak żebyśmy nie brali ślubu.

Jagoda od kilku dni chodzi zdenerwowana, przeszła już wszystkie możliwe salony, a jeszcze żadna suknia nie przypadła jej do gustu. Boję się, że wszystko się posypie, że Jagoda pójdzie do ślubu w czymś w czym nie będzie czuła się fantastycznie i to zepsuje nasz najważniejszy dzień w naszym życiu. Zdecydowaliśmy się na skromne prawie czterdziestoosobowe wesele, żadnych kolegów z klubów i reprezentacji, w których grałem. Jakbyśmy tak chcieli wszystkich zaprosić to na około dwieście osób by było, a tego żadne z nas nie chce. Niestety nie wszystkim da się dogodzić. Tak na myśl mam Karola. Najlepsza impreza roku bez niego. Niemożliwe. Jagoda nawet mu obiecała, że jak tylko odwiezie mnie do Spały jeżeli zostaniemy powołani to będzie pierwszą osobą, z którą już jako Pani Kurek zatańczy na parkingu przed COSem i nawet sam będzie miał możliwość wybrania ścieżki dźwiękowej. Znając wąskiego to pewnie to będzie jakiś discopolowy kawałek albo coś w stylu „Będę brał cię w aucie”.
-Skarbie co jest? Uśmiechnij się do mnie.– pytam się jej i boję się, że okrzyczy mnie żebym dał jej spokój.
-Bartek ślub za trochę ponad cztery miesiące, a ja jeszcze sukni nie mam ani dodatków. Jak ja się mam tym nie denerwować. Zresztą wam facetom zawsze się wydaje, że wszystko jest takie proste.
-Kochanie przecież jutro jedziesz do Wrocławia po Kubę to zabierz ze sobą kogoś kto ci pomoże w szukaniu.
-Ja już mam dość chodzenia po sklepach. Przymierzyłam już prawie sto sukienek, a to jest za mała, za duża, za krótka, za długa. Ja już nie mam na to siły ani chęci. Bartek najlepiej będzie jak odwołamy ślub póki nie jest za późno.
-Ani mi się waż tak mówić. Wszystko będzie dobrze, jeszcze mamy dużo czasu. Nie ważne jak będziesz wyglądała na ślubie, czy będziesz w podartej, poplamionej sukni czy najpiękniejszej kreacji jaka by mogła być dla mnie i tak będziesz najpiękniejszą panną młodą jaką bym mógł sobie zamarzyć.
-Wiesz, że cię bardzo kocham. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła. Nie wiem co bym zrobiła jakby u mojego boku nie było ciebie. Niektórych decyzji żałuję, ale niestety nie da się cofnąć czasu. Jesteś takim moim wielkim prywatnym szczęściem, którego nikomu za nic nie oddam. – wreszcie się uśmiechnęła.
-Ja ciebie mocniej. Może się na chwilę położysz i odpoczniesz bo jutro rychło z rana musisz po młodego jechać.
-A kto zrobi ci kolację. Bartek nie jestem w ogóle zmęczona bo nawet nie miałam się czym zmęczyć. Bardziej ty po treningu powinneś być zmęczony bo Miguel nie daje wam chwili wytchnienia. Dosyć marudzenia i leniuchowania trzeba brać się do roboty. Mam ochotę na naleśniki z tymi powidłami śliwkowymi albo dżemem truskawkowym o twojej mamy. Co ty na to?
-Kochanie wszystko co ugotuję zawsze zjem i nawet będę prosił o dokładkę. – uśmiecham się do mojej piękniej Jagódki.
-Już się tak nie przylizuj bo wiem co ci po głowie chodzi, ale niestety dla ciebie mam złą wiadomość. Nici dzisiaj z tego z przyczyn naturalnych. – powiedziała to bardzo poważnie jak na Jagodę.
-Ty od razu ze mnie jakiegoś erotomana robisz. Po prostu chciałem spędzić z moją przyszłą żoną czas.– udawałem, że się oburzyłem.
-No już dobrze nie denerwuj się tak bo ci jeszcze ciśnienie podskoczy i jeszcze na zawał umrzesz.

Dni mijają. We Wrocławiu wreszcie kupiłam taką sukienkę jaka mi się podobała. Jest piękna. Po prostu jakby była szyta specjalnie na mnie. Niestety muszę przyznać, że młodszy Kurek ma dobre oko i gust czego o Bartku powiedzieć nie mogę. Ten do ślubu nawet by się ubrał w stary, spłowiały garnitur z lat młodzieńczych. Prosta bez żadnych dodatków, kremowa z szerszymi ramiączkami, jak tylko byłam mała to taką sobie wymarzyłam. Nie wiem jak Kurek, ale ja się w niej zakochałam.

Druga połowa maja. Skra po raz dziesiąty zdobiła tytuł Mistrza Polski. Cieszę się bo dla niektórych to właśnie ostatni sezon na ligowych parkietach. Niby nikt im w metryki nie patrzy, ale coraz częściej dopadają ich kontuzję więc lepiej jak odejdą w glorii i chwale niż po straconym sezonie przesiedzącego na ławce rezerwowych. Bartek siedzi wraz z reprezentacją w Spalskich lasach i przygotowuje się do startów w Lidze Światowej, a ja podróżuje pomiędzy mieszkaniem, Energią, a salą gdzie ma odbyć się nasze weselne przyjęcie. Nie wiem kto pomagał mojemu wielkoludowi w dodatkach, ale muszę przyznać, że ta osoba trafiła w mój gust, a nawet mogę powiedzieć, że wszystko to przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Sama lepiej pewnie bym tego nie wymyśliła. Żadnego różu w różnych jego odcieniach. Idealnie. Z orkiestrą jesteśmy już na prostej startowej co do playlisty granych na weselu melodii. Trochę starych piosenek, discopolowych i biesiadnych, dla młodszego pokolenie coś się znajdzie jednak każdy wie, że przy starszych przebojach najlepiej się młodzież bawi. Każdemu na pewno coś podpasuje, a jak nie to nie musi się bawić i może nawet opuścić salę. Dla nas to nawet będzie lepiej nie będziemy musieli tego wysłuchiwać. Najbardziej boję się o małą Martynkę, nie wiem jak na to wszystko zareaguje. To będzie dla niej pierwsza większa w życiu impreza.
Wieczór panieński był cudowny w życiu się tak nie wybawiłam, a już na kilku byłam. Dziewczyny naprawdę znalazły świetny lokal, a atrakcje były takie, że głowa mała. Nie musicie się martwić nie było żadnego pana striptizera ani nic w tym stylu, zresztą nie chciałam krótko przed ślubem narażać się Bartkowi. Zresztą co by tu dużo mówić bardzo sobie ufamy więc nie było by z tym jakiegoś problemu. Część dziewczyn, które zostały u mnie po panieńskim na drugi dzień stękała, że głowa im pęka, ale jak to na mnie przystało wiedziałam, że tak będzie i na wszelki wypadek zaopatrzyłam swoją apteczkę o większą ilość aspiryny, a lodówkę o wodę. Ja ani jednego kieliszka nie wzięłam do ust bo jako jedyna specjalnie na imprezę przyjechałam swoim autem. Przecież nie każdy potrzebuje kilka kieliszków wódki żeby umieć się bawić.
Wszystko jest już zapięte na przysłowiowy ostatni guzik. Z próbna fryzurą i makijażem włącznie. Tylko ubrać się w kreacje i możemy nawet dzisiaj wziąć ślub. Tęsknię bardzo za Bartkiem. Wiem, że zobaczymy się za tydzień, ale gdy tylko pomyślę sobie, że znowu będzie musiał wrócić do Spały jakoś nie napawa mnie optymizmem. Chciałabym mieć go teraz przy sobie mimo, że to nie jest możliwe. Jednak w piątek po popołudniowym treningu będę go miała dla siebie do szóstej rano w poniedziałek. Nie wie jeszcze, że mam dla niego niespodziankę.

Dzisiaj wreszcie po treningu zobaczę się z moją Jagódką. Tak bardzo za nią tęsknię mimo tego, że dużo rozmawiamy na skype jak i przez telefon. Chłopacy nie byli by sobą jakby nie zrobili by kawalerskiego. Niestety Stefan nie pozwolił na coś z procentami jednak nic nie mówił o wszystkich niezdrowych nie tylko dla nas sportowców rzeczach oraz ciastach z bitą śmietaną i kremami.

Przytulam się do mojego wielkoluda po raz pierwszy od kilku tygodni mam go dla siebie i próbuję zasnąć bo jutro jest nasz dzień, ale jakoś nie potrafię, wychodzę do kuchni o mały włos go nie budząc wstawiam wodę na herbatę, siadam na parapecie i patrzę w niebo. Widzę pełno gwiazd, każde są inne, a dla mnie wyglądają jakby były takie same. Przyglądam się im jakbym po raz pierwszy je widziała. Kładę się z powrotem do łóżka obok Bartka, zamykam oczy i próbuję zasnąć.

„Pamiętaj, że nigdy on nie będzie twój. Ja na to nie pozwolę nawet jeśli miałabym cię zabić. Odebrałaś mi go więc ja odbiorę go tobie.”


Obudziłam się zgrzana i zdyszana przy okazji budząc Bartka. To był tylko sen. To nie może zdarzyć się naprawdę.

***
Trochę taki przejściowy, ale trzeba było coś wymyślić przez prawie cały rok. Czy jesteście gotowe na ślub Jagody i Bartka? 
Chciałabym tylko o jeszcze jedno was prosić: Czy jeśli czytacie to opowiadanie to możecie skomentować. Wiecie jak to motywuje. 
Ja zmykam odpoczywać po wojażach po Bydgoszczy i okolicach. 
Do zobaczenia w PONIEDZIAŁEK! ;)
Ściskam ;*

2014/09/11

Rozdział 16

Dlaczego to ja muszę mieć takiego pecha. Kto mógł dzwonić? Mama Bartka ja już się przyzwyczaiłam, że nonstop wydzwania do mnie. Znowu kłótnia jest z tego powodu. Dłużej tak nie wytrzymam albo ona albo ja. Każda rozmowa z nią przebiega tak samo. Ja robię źle dla naszego maleństwa, które powinno być w drodze. Coraz bardziej nienawidzę rozmów z nią. Najlepiej by było jakby Kurek wziął się w garść, to wszystko odkręcił i było by po sprawie, a nie ja muszę się z nią męczyć. Niedługo przeprowadzi się do Łodzi, a ja gdy skończę sesję przeprowadzę się do Wrocławia i będzie mnie mogła kontrolować dwadzieścia cztery godziny na dobę.

Jagoda znowu pokłóciła się z moją mamą, rozumiem jej zachowanie, ale przez to my nie musimy się kłócić. Wiem, że zawaliłem na całej linii. Z jednej strony ją rozumiem, ale z drugiej nie powinna się tak denerwować bo nawet nie warto. Jednak już trochę żyję na świecie i wiem do czego jest zdolna moja mama, boję się, że jeśli jeszcze raz coś wymyśli to nie ręczę za siebie, a w najgorszym przypadku rozstanę się z Jagodą. Będę musiał poważnie porozmawiać z mamą bo tak nie może być, zaczyna coraz bardziej ingerować w nasze życie, a to mi się coraz bardziej nie podoba.

Bartek wyjechał na zgrupowanie reprezentacji do Spały. Już za nim tęsknię pomimo tego, że nie widzieliśmy się trzy dni. Z mamą Bartka jak to się da unikam rozmów tłumacząc się nauką do sesji, obroną pracy magisterskiej albo zmęczeniem. Na szczęście złapała ten haczyk więc na kilka dni mam spokój, ale ile to potrwa to sama nie wiem. Nie powiem, że jak usłyszałam, że po wyjeździe Bartka do Spały chciała się przeprowadzić dostałam ataku szału, ale próbowałam nie pokazywać tego po sobie, ta kobieta próbuje mną dyrygować, ale jej się nie udaje.
Te kilka miesięcy minęło tak szybko, że nawet nie wiem kiedy jest już końcówka lipca. Dużo rozmawiam z wielkoludem na skype, ale to nie to samo jak w cztery oczy. Bardzo mi go brakuje. Sesję zaliczyłam, obroniłam się na szóstkę, ale nawet nie miałam kiedy z Bartkiem tego opić. Wiem, że jest ze mnie dumny. Dostałam etat w Skrze więc żyć nie umierać. Siedzę jak na szpilkach w Łódzkiej Atlas Arenie, Polacy grają ostatni mecz Ligi Światowej z Bułgarią. Bartek od początku sezonu jest pierwszo-szóstkowym zawodnikiem, jestem z niego dumna. Piłka meczowa dla nas. Trzymam kciuki. Wrona idzie na zagrywkę, niby zwykły flot, ale Bułgaria ma problemy z jej przyjęciem, atak wykonują asekuracyjnie, dla nas to dobrze bo możemy wyprowadzić kontrę. Broni Paweł, rozgrywa Fabian do Winiara na lewe skrzydło i mamy punkt. Wszyscy w Atlas Arenie szaleją.
-Kochanie zagramy w turnieju finałowym. Boże jak ja się cieszę. – kręci mnie wokół własnej osi.
-Kochanie jak ja się bardzo cieszę z tego powodu. Jestem z ciebie jak i chłopaków dumna. Teraz tylko musicie się zmotywować i wygracie całą Ligę Światową jak w 2012 roku. – pomimo tego, że znowu czeka nas rozłąka bardzo się cieszę.
-Jednak wolałbym ten czas spędzić z tobą.
-Ja też skarbie, ale jeżeli możesz spełniać swoje marzenia to dlaczego by nie. – staram się uśmiechać.
-Jak tylko przyjedziemy z Bułgarii zabieram cię na wakacje. Obiecuję ci. Tylko ja i ty, nikt więcej.
-Dobrze, ale bez medalu mi nie przyjeżdżaj oraz kilka ładnych ciuszków i pamiątek. – droczę się z nim
-Tak jest! Chociaż co do wypełnienia twojej szafy to jeszcze się zastanowię. – zawadiacko się uśmiecha przy okazji puszczając oczko.
-Przecież wiesz, że żartowałam.

Chłopaki grają w finale z Rosjanami, niewygodny przeciwnik, ale są szanse na ich pokonanie. Jak ja bardzo bym chciała być tam razem z nimi, nawet jeśli bym musiała wydać wszystkie oszczędności.
Tie-break. Piłka meczowa dla Rosji przy stanie 14:13. Zagrywa w aut Spiridonow. Jest 14:14. Punkt dla nas. Trzymam jeszcze bardziej kciuki. Na zagrywkę idzie Fabian, proszę cię tylko nie w siatkę albo w aut. Zamykam na chwile oczy. Piłka leci. Czy ja dobrze widzę to był as serwisowy w sam narożnik boiska? Fabian jeszcze raz taką zagrywkę poproszę. Drzyzga ustawia się za linią dziewiątego metra, coś jeszcze do siebie mówi, wyrzuca piłkę, a libero Rosyjskiej drużyny nie daje tego przyjąć i posyła ją na trybuny. Wygraliśmy. Jesteśmy zwycięzcami. Boże skaczę z radości jak chłopacy tam na parkiecie. To nie może być prawda. Przeklęta Bułgaria znowu jest dla nas szczęśliwa.

Jesteśmy już po krótkich wakacjach. Góry, ja i ona. Spędziliśmy najlepszy tydzień w moim życiu. Tak bardzo za sobą tęskniliśmy. Z Jagodą długo myśleliśmy nad zalegalizowaniu naszego związku. Bardzo się cieszę, że jest tak samo nastawiona jak ja do tego pomysłu. Byliśmy już nawet u księdza i wstępnie ze względu na możliwe powołanie do reprezentacji zarezerwowaliśmy termin na czwartego czerwca. Jeszcze nikt nie wie o naszym pomyśle, nawet nasi rodzice. Boję się reakcji mamy, ale to jest moje życie. Bardzo chcę żeby została moją żoną i była ze mną na dobre i na złe. Dla niej przedłużyłem kontrakt na następne dwa sezony, chcę być jak najbliżej jej.
Przygotowania do Mistrzostw Europy idą pełną parą, nikt nie narzeka na kontuzję, jednak boję się, że forma po Lidze Światowej gdzieś ucieknie i znowu zrobimy z siebie pośmiewisko jak na Igrzyskach Olimpijskich w Londynie.

Niestety chłopacy zajęli najgorsze dla sportowca czwarte miejsce, staram się pocieszać Bartka, ale on nie daje się do siebie zbliżyć. Słyszałam jak z kimś rozmawiał przez telefon, ale z tej rozmowy nie mogłam nic wywnioskować. Boję się, że na tych Mistrzostwach coś się stało. Może pokłócił się z trenerem, sztabem szkoleniowym albo chłopakami z drużyny. Nie mam zielonego pojęcia. Myślałam, że odwiedzimy moich jak i Kurka rodziców albo chociaż zaprosimy ich do siebie i powiemy o planowanym ślubie jednak Bartek zamknął się w sobie i nie chce się do nikogo odzywać. Na treningi chodzi bo musi, a nie dlatego, że zawsze siatkówka była dla niego czymś co sprawiała mu przyjemność. Nie potrafię się z nim dogadać, a najlepiej dla mnie by było jakbym zostawiła go w spokoju i uciekła gdzie go nie ma.

Chciałem już dawno porozmawiać z Jagodą tylko nie wiem jak na to wszystko zareaguje, boję się, że się obrazi na mnie albo znowu się pokłócimy. Od kilku dni staram się nią unikać, ale ile tak można.
-Cześć skarbie! – przyszedłem do domu po treningu.
-Cześć! – zbliżam się do niej przez co widzę, że Jagoda jest zdziwiona i wcale się jej nie dziwię.
-Wszystko w porządku. – przytulam się do niej.
-Tak, a dlaczego pytasz.
-Nic, tak chciałem wiedzieć.
-Bartek od kilku dni się inaczej zachowujesz, odbierasz dziwne telefony, a teraz ta rozmowa. Powiedz wprost o co chodzi.
-Bo ja. Dobra już nie ważne.
-Jakie już nie ważne. Jak zacząłeś to skończ. – trzyma mnie za rękę i nie ma najmniejszego zamiaru puścić.
-Ja już wszystko załatwiłem. – spuściłem głowę nie chcąc patrzeć na nią.
-Ale co załatwiłeś. Bartek jeśli za chwilę mi nie powiesz o co chodzi to nie ręczę za siebie albo zejdę na zawał.
-Salę, orkiestrę, cały ślub. Tylko menu ci zostawiłem do załatwienia.
-Bartek ale obiecaliśmy sobie, że razem to wszystko załatwimy.
-Wiem, ale po raz pierwszy chciałem coś zrobić sam. Zawsze to ty wszystko załatwiasz. Zawsze wiesz gdzie się ruszyć, a ja muszę patrzeć jak ty latasz i wszystko załatwiasz. – wreszcie mogłem powiedzieć co mi leżało na serduchu.
-Wiesz, że cię kocham pomimo tego, że czasami mnie tak bardzo denerwujesz i zawsze stawiasz na swoim.
-Wiem i jeszcze bardziej się dziwię, że ze mną wytrzymujesz.
-To w takim razie kiedy powiemy najbliższej rodzinie.
-Nie wiem najlepiej by było jakby przyjechali do nas na weekend.
-Dobrze skarbie. Kocham cię!
-Ja ciebie też.
-Bartuś, ale wiesz, że trzeba będzie porozmawiać z twoją mamą i wytłumaczyć jej wszystko bo ja nie mam zamiaru w zaawansowanej ciąży iść do ołtarza, a później to nie dał byś rady mnie przez próg przenieś.
-Dobrze wszystko zrobię czego moja księżniczka zapragnie, a co do dzidziusia to może jednak przedyskutujemy to w sypialni.
-Możemy podyskutować, ale raczej ja uparta koza, którą tak bardzo kochasz swojego zdania nie zmieni.
-A może jednak. – zaczynam ją całować i udajemy się do naszej sypialni. 

***
No to mamy następny rozdział. Już niedługo koniec historii Bartka i Jagody, ale ile jeszcze zostało rozdziałów to nie powiem wam. 
Przepraszam za wszystkie błędy, ale kaszel, katar i gorączka dają się we znaki i jakoś nie mam na nic siły. Byle wyzdrowieć do niedzieli. 
Następny rozdział w PONIEDZIAŁEK.
Ściskam :*

2014/09/05

Rozdział 15

Dzisiaj ostatni mecz finałowy. Bartek wychodzi w pierwszej szóstce, jestem z niego naprawdę dumna mimo, że nie pierwszy raz widzę go w finale ligi klubowej. Pewnie bardziej denerwuję się niż ukochany, ale co na to poradzę. Lepiej dla niego żeby się nie denerwował, a ja wszystko zabieram do siebie. Co u nas? Żyjemy, a tak naprawdę z dnia na dzień odkrywamy się siebie bardziej i bardziej. Cieszymy się każdą chwilą ze sobą chociaż ze względu na moje studia jak i Kurka wyjazdy na mecze bądź długo godzinne treningi jest ich bardzo mało. Mama Bartka jakby odpuściła, ale wydaje mi się to sprawą wielkoluda bo naprawdę to co wyprawiała przechodziło granice. Rozumiem, że chce zostać babcią, która wozi swojego wnuka po osiedlu, ale są jakieś granice. Ostatnio sobie wymyśliła żebyśmy razem z Bartkiem przebadali się czy możemy zostać rodzicami. Chyba do końca życia będę widziała wkurzoną twarz Bartka. Wiem, że raz się pokłócili o to, ale mógł sam nie zaczynać tematu. Znając impulsywność ukochanego wystarczy jeszcze jedna grubsza kłótnia, a powie, że to wszystko była fikcja.
Ostatnia piłka, ostatnia zagrywka, ostatni atak, ostatni blok, ostatnia obrona, ostatni kontratak. Zostajemy po raz dziewiąty Mistrzami Polski. Rzeszów znowu pokonany, twierdza zdobyta. Jestem dumna z chłopaków, zostawili całe serce na parkiecie. Teraz muszę się ukrywać przed kamerami, żeby mama Bartka nie odkryła, że wypiłam łyk szampana. Nie chce następnych uwag mojej przyszłej teściowej, która już coraz bardziej działa mi na nerwy, a następne z nią rozmowa jakoś do mnie nie przemawia. Dobrze, że nie mogli przyjechać do Bełchatowa bo by mi nie dała żyć i bym musiała robić to co się jej podoba. Z rozmyślań wyrywa mnie mój wielkolud.
-Kochanie zostałem Mistrzem!
-Kochanie wiem i bardzo ci gratuluję! Mój ty zdolniacho. Jednak mógłbyś poćwiczyć więcej na zagrywce bo dzisiaj ci w ogóle nie siedziała. – łzy zaczęły napływać mi do oczów i praktycznie nic już nie widziałam
-To wszystko dzięki tobie. Jakby nie ty by mnie tutaj nie było. Tylko błagam cię nie rozklejaj się tutaj.
-Przecież wiesz, że jakbym mogła to bym się nie rozkleiła. Już nie przesadzaj przecież wiesz, że jak mi powiedziałeś o przeprowadzce do Bełchatowa nie byłam dumna z twojej decyzji, wręcz przeciwnie byłam zła na to co się dzieję. Lube było dla ciebie przepustką do dalszej kariery.
-A Bełchatów nie jest?
-Plusliga to nie Serie A.
-Nie ważne jaka liga ważne, że z tobą.
-Muszę ci się do czegoś przyznać.
-Słucham cię słoneczko.
-Nigdy nie przypuszczałam, że kiedykolwiek będę tutaj stała, a w dodatku będę narzeczoną najlepszego przyjmującego w Pluslidze. – spojrzałam na pierścionek, który już od dobrych czterech miesięcy noszę na palcu lewej ręki i zawsze się dziwię dlaczego on wybrał właśnie mnie.
-A jak już myślałem, że zostanę tatusiem. – dostał w głowę za to i uśmiechnął się tak jak bardzo lubię.
-Już lepiej nie myśl Kurek bo nie za dobrze ci to wychodzi, a tatusiem dopiero najwcześniej zostaniesz za dwa sezony więc już nie wydziwiaj. – droczyłam się z nim jak to mam w zwyczaju.
-Wiesz za co cię kocham.
-Za to, że zawsze jestem z tobą, no dobra prawie zawsze, że cię kocham, wszystko rzuciłabym byle tylko być z tobą. – zaczęłam wyliczać.
-Najważniejszego nie powiedziałaś.
-Czego?
-Że zawsze jesteś sobą i nawet twoje droczenie nigdy mi nie przeszkadzało, a nawet lubię gdy się ze mną droczysz. – już miałam coś powiedzieć, ale niezidentyfikowany jeszcze przeze mnie osobnik drze mi się do ucha.
-Ej gołąbeczki już przestańcie bo imprezka się zacznie bez was. – wtrącił się Karol jak to miał w zwyczaju.
-Gołąbeczki chyba nie przyjdą. – uświadomiłam mu.
-Jak to ja się nie zgadzam. Impreza u Kłosa bez was to nie impreza. – starał się nas namówić na szaleńczą zabawę.
-Dobra przyjdziemy nie wiemy jak długo tam zabalujemy, ale będziemy bo nie dasz nam spokoju swoim wydzwanianiem albo jeszcze znając ciebie to przyjedziesz po nas swoją bryką.
-Coś masz do mojego autka. Nawet wczoraj byłem na myjni żeby lśnił jak ja. I taka odpowiedź mi się podoba. Do zobaczenia za dwie godziny i nie zapomnijcie o zaopatrzeniu, a najlepiej o tej dobrej sałatce z serem na wierzchu. Mniam już mi ślinka leci. Znowu zapomniałem jak się nazywa.
-No to już mamy zaplanowany wieczór, tylko się dziwię kiedy ty zrobisz mu tą sałatkę bo jeszcze nas nie wpuści bez niej.
-Cały Karol. Chyba jego będzie mi oprócz ciebie najbardziej brakowało. Spokojna głowa byłam na to przygotowana i już wczoraj jest w lodówce. Nawet specjalnie dla Wąskiego zrobiłam osobną miskę.
-On ma z tobą za dobrze.
-Ty ze mną też, ale nic na ten temat nie wspominam. Wiem, ale znając Karola by marudził, że mu nie zrobiłam jego ulubionej sałatki, a on ją tak bardzo kocha. Ostatnio Ola mi wspominała, że mu ją zrobiła to mówił, że to nie ten smak, że robię lepszą. Wiesz jak była na niego wściekła.
-Dobra już się zbierajmy z hali bo raczej w tym stroju to nie pojedziesz na imprezę roku. – dopiero teraz uświadomiłam sobie, że jestem ubrana w dres z logiem klubu.

Impreza u Karola przebiegała tak jak zawsze. Trochę tańczyliśmy chociaż po pewnej godzinie z pewnymi osobami nie da się tańczyć. Karol był ucieszony i zapowiedział, że do Spalskiego lasu nie zostanę wpuszczona bez tego asortymentu. Ola tylko popatrzyła na niego z niedowierzaniem. Po raz pierwszy poczułam się głupio, niby to zwykła drobnostka, ale zawsze coś. Pełno butelek, pustych butelek. Bałam się, że może ich nie starczyć. Już widzę jak niektórzy jutro, a tak praktycznie to dzisiaj nie będą mogli ruszyć się z łóżka, a ja jedną z nich będę miała w swoim domu.  No to Jagódka szykuj się na toczenie boju z kacem ukochanego.

-Jagoda ratuj!
-Wypij wszystko, a za dwie góra trzy godziny powinieneś być już na nogach bez żadnego bólu głowy.
-Co ja bym bez ciebie zrobił.
-Umarłbyś śmiercią naturalną. – uśmiechnęła się.
-Dobrze, że w Spale dobrze gotują bo bym cię zabrał w walizce, nikt oprócz Piotrka by się nie kapnął.
-Przesuń się. Ty lepiej w tej Spale dobrze się zachowuj bo ja mam swoje wejścia i wszystko będę wiedziała co robisz. Żebyś się nie zdziwił, że w dniu twojego przyjazdu twoje walizki będą leżały na klatce schodowej.
-Karol? Nie zrobisz mi tego bo mnie tak bardzo kochasz i mnie nigdy nie zostawisz. – przeciągnąłem ostatnie słowo.
-Żeby tylko. Chociaż nie powiem, że zrobienie mu sałatki nie było formą przekupstwa. Nie bądź tego pewny panie Kurek.
-Teraz w końcu wyszła jaka była prawda. Tylko niech Karola dorwie. Pan Kurek najchętniej poszedł by z tobą spać.
-Niestety Bartuś obiadek sam się nie ugotuje. Dzisiaj masz swoje święto więc na razie nie wstawaj z łóżka. Odpoczywaj.
-Dziękuję ci mój ty łaskawco! – pocałowałem ją w usta.

Robię dość szybko obiad i niestety ktoś próbuje przerwać mi tą chwilę. Nie patrząc na wyświetlacz od razu odbieram telefon.
-Tak słucham.
-Nie...

***
No to powróciłam. Trochę przeskoków czasowych się pojawiło jak widać. Nie wiem czy są błędy, ale nawet nie mam czasu kiedy poprawić. W poniedziałek nie pojawi się rozdział, najwcześniej środa/czwartek. 
Co sądzicie o ostatnim roku Igły w kadrze? Ja się z tym nie zgadzam i udaję, że niczego on takiego nie powiedział. 
Teraz szykuję się do pracy więc serdecznie was pozdrawiam ;) 
CIAO!